Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramatyczna relacja z katastrofy kolejowej. Najpierw huk, potem cisza i wołanie o pomoc

Bartosz Gubernat, Dorota Mękarska, Przemysław Chechelski
33-letni żołnierz z Dudyniec, 24-letnia mieszkanka Przemyśla, oraz mężczyźni z Rzeszowa i Lubaczowa zostali ranni w sobotniej katastrofie kolejowej na Śląsku. Wszyscy jechali pociągiem relacji Przemyśl - Warszawa.
Dramatyczna relacja z katastrofy kolejowej. Najpierw huk, potem cisza i wołanie o pomoc
Archiwum policji

(fot. Archiwum policji)Mieszkańcy Podkarpacia trafili do szpitali w Zawierciu, Dąbrowie Górniczej i Włoszczowej. W tym ostatnim leży 33-letni zawodowy żołnierz z miejscowości Dudyńce.

- Brat z pożyczonego telefonu zadzwonił do bratowej. Nie powiedział nic o katastrofie. Chciał tylko, by zablokowała konto w banku i telefon - relacjonuje Witold Marzec, brat poszkodowanego.

Mieszkaniec Dudyniec w sobotę wyjechał do Gdyni, po krótkim urlopie spędzonym w domu. Prawdopodobnie spał w czasie podróży. Ocknął się dopiero w chwili zderzenia. Doznał złamania nogi i lekkich obrażeń ciała.

- Dopiero podczas drugiej rozmowy telefonicznej, powiedział, że doszło do wypadku. Zdążył nas tylko uspokoić nas, bo nie mógł długo rozmawiać. Ale i tak cały czas się denerwujemy. Uspokoimy się dopiero, jak przywieziemy go do domu. Dzisiaj jedziemy do Włoszczowe - dodaje Marzec.

Wypadek bardzo dobrze pamięta Igor, który do stolicy jechał ze Lwowa. Do pociągu wsiadł na stacji w Przemyślu.

- Jechaliśmy bardzo spokojnie, nie za szybko. Nagle bez żadnego hamowania poczułem potężne uderzenie, po chwili przerwy kolejne, a potem trzecie. Myślałem, że nie przeżyję, ale w jednej chwili wszystko się uspokoiło. Było ciemno. Słyszałem jak ludzie wołali o pomoc. Jedni próbowali wydobywać drugich. Szybko pojawili się ratownicy. Nie zapomnę tego do końca życia - mówi Igor ze Lwowa, pacjent szpitala w Jędrzejowie.

W tym samym szpitalu leży mieszkaniec Warszawy, który w Przemyślu odwiedził siostrę.

- Podróż od samego początku była pechowa. Najpierw do Przemyśla nie dojechał pociąg z Warszawy, potem w Krakowie mieliśmy przesiadkę. Z samego wypadku pamiętam potężne uderzenie. Najbardziej ucierpiały pierwsze wagony. Były strasznie zniszczone - relacjonuje pasażer.

O wielkim szczęściu może mówić pan Mariusz, który do pociągu wsiadł na stacji w Tarnowie.

- Jechałem w pierwszym wagonie. Nie pamiętam, ani uderzenia, ani tego jak zostałem wydobyty. Straciłem przytomność i odzyskałem ją dopiero, kiedy zajęli się mną ratownicy. Cieszę się, że żyję i wiem, że już nigdy nie wsiądę do pierwszego wagonu - mówi mężczyzna, który doznał m.in. bolesnego złamania wszystkich żeber.

Aktualny bilans ofiar to 16 zabitych i 58 rannych.**Jak poinformowała dziś rano w Polskim Radiu Rzeszów Małgorzata Oczoś, rzecznik wojewody podkarpackiego, wśród śmiertelnych ofiar katastrofy najprawdopodobniej jest jedna osoba z Podkarpacia.**

Jak ustaliliśmy, ciągnęła go lżejsza lokomotywa, ważąca 83,5 tony. Składowi jadącemu w kierunku Krakowa przewodziła znacznie cięższa, towarowa maszyna ważąca aż 120 ton. To ona uchroniła swoje wagony przed większym zniszczeniem. Przyczyny wypadku na razie nie są znane. Niewykluczone, że obaj maszyniści dostali sygnał pozwalający na jazdę po tym samym torze od dyżurnych ruchu.

Specjalnie dla nowiny24.pl Marek Kuczyński, kierownik pociągu "Brzechwa"

Dramatyczna relacja z katastrofy kolejowej. Najpierw huk, potem cisza i wołanie o pomoc
Archiwum policji

(fot. Archiwum policji)Pociągiem Tanich Linii Kolejowych "Brzechwa" przez Podkarpacie jechało w sobotę ok. 180-200 osób.

Ze stacji w Przemyślu skład wyruszył o godz. 14.46. Obsługiwała go trzyosobowa załoga z Podkarpacia.

- Wyruszyliśmy jako pociąg zastępczy, ponieważ skład jadący do Przemyśla z Warszawy miał po drodze wypadek, kogoś potrącił. Wagony były pełne pasażerów. W pierwszej klasie zajęta była ponad połowa miejsc, w drugiej niemal wszystkie. Na podkarpackim odcinku wieźliśmy ok. 180-200 osób - opowiada Marek Kuczyński z Przemyśla, kierownik pociągu.

Kto jechał "Brzechwą"? Głównie studenci i Ukraińcy.

- Ci pierwsi w większości wysiedli w Krakowie, dokąd przyjechaliśmy o 19.35. Ukraińcy pojechali dalej, w kierunku Warszawy. Po drodze nie mieliśmy żadnych opóźnień, nic nie zapowiadało tragedii - dodaje Kuczyński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24