Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Iwaneczko: Związek Sowiecki nie parł na zachód, by kogoś wyzwalać

Jaromir Kwiatkowski
Dr hab. Dariusz Iwaneczko
Dr hab. Dariusz Iwaneczko Fot. Paweł Dubiel
Rozmowa z dr. hab. Dariuszem Iwaneczko, dyrektorem rzeszowskiego Oddziału IPN.

17 września 1939 roku nad ranem Związek Sowiecki zaatakował Polskę, realizując w ten sposób postanowienia paktu Ribbentrop-Mołotow, a właściwie Hitler-Stalin, zawartego 23 sierpnia tego samego roku.

Związek Sowiecki wykonał zapisy wspomnianego paktu i wkraczając do Polski zajmował jej wschodnie ziemie. Niemcy, realizując postanowienia paktu, zapędzili się trochę bardziej na wschód. Zagony niemieckich wojsk parły do przodu dość szybko, czego przykładem jest zajęcie Lwowa, z którego Niemcy jednak się wycofali. W konsekwencji linia podziału została ustalona ostatecznie, z drobną korektą na rzecz Niemiec, na linii Pisy, Bugu i Sanu. Tym samym Polska została podzielona na dwie strefy okupacyjne. Napaść Związku Sowieckiego uniemożliwiła jakiekolwiek ruchy wojsk polskich, które były zdecydowane bronić tzw. przedmościa rumuńskiego.

Polska była wówczas od kilkunastu dni w stanie wojny z Niemcami, które najechały na nas 1 września. Dlatego wejście Sowietów niektórzy porównują do ciosu nożem w plecy.

Mówi się też o czwartym rozbiorze Polski. Oczywiście, to jest nasza perspektywa. Choć tak naprawdę władze Polski, jak również państw Europy zachodniej, które były z nami sprzymierzone (Wielka Brytania, Francja), chyba nie spodziewały się wkroczenia Sowietów. Do paktu Ribbentrop-Mołotow został dołączony tajny protokół, który mówił o podziale Polski. Z naszej perspektywy był to rzeczywiście nóż w plecy. Kiedy 1 września wybuchła wojna, Sowieci wiedzieli, co ich czeka. Oczekiwali jedynie na postępy armii niemieckiej, bo od tego było uzależnione ich wkroczenie do Polski.

Związek Sowiecki znalazł na te swoje działania wytłumaczenie: miał to być wyraz jego troski o zamieszkującą terytorium Polski ludność ukraińską i białoruską, ciemiężoną przez Polaków.

Ta retoryka była uprawiana od powstania państwa bolszewickiego. Władze sowieckie stosowały ją starając się pokazać siebie w roli państwa opiekuńczego, które niesie pomoc i wyzwolenie ujarzmionym narodom. Obecnie możemy powiedzieć, że Federacja Rosyjska weszła w buty sowieckie i stosuje tę retorykę do dziś, uzasadniając w ten sposób swoją agresję, łamanie prawa międzynarodowego, prawa do samostanowienia narodów, praw człowieka i obywatela itd.

17 września 1939 roku zaczęła się okupacja sowiecka polskich terenów wschodnich, która przyniosła śmierć, gehennę i cierpienie. Wystarczy tylko wspomnieć wymordowanie polskich oficerów w Katyniu w 1940 roku czy masowe wywózki na Sybir.

To prawda. Ale czasami pomijamy represje innego rodzaju. Przypomnę, że już we wrześniu i na przełomie września i października 1939 roku do niewoli sowieckiej trafiło około 230 tys. żołnierzy. Duża część szeregowców została zwolniona, oficerowie byli przetrzymywani dłużej. Do sierpnia 1941 roku w niewoli sowieckiej w dalszym ciągu przebywało około 26 tys. polskich żołnierzy. Mówi się, że w latach 1939-1941 zostało aresztowanych co najmniej 100 tys. osób (pomijając ofiary zbrodni katyńskiej). Ponad 1000 osób zostało skazanych na karę śmierci, około 10 tys. obywateli II RP zostało zamordowanych w trakcie tzw. ewakuacji więzień sowieckich. W tych więzieniach przebywali też polscy patrioci, działacze niepodległościowi. Więźniów osadzonych w Przemyślu wymordowano w bestialski sposób w tzw. Solankach Dobromilskich.

17 września 1939 roku to był także początek trwałej utraty przez Polskę naszych wschodnich Kresów.

Tak, te ziemie już nigdy do Polski nie wróciły. Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej w czerwcu 1941 roku zapanował tam terror niemiecki. Niemcy oczywiście nie byli zainteresowani odtwarzaniem państwa polskiego, więc ta państwowość została tam całkowicie zaniechana. W 1944 roku Sowieci zajęli to terytorium, zaś w 1945 została ustalona granica, która pozbawiała Polskę Kresów Wschodnich (Wileńszczyzna, Wołyń, Podole, województwo lwowskie i tarnopolskie). To była znaczna strata. Ale stratą było też to, że przeszło 300 tys. osób zostało wywiezionych w głąb Związku Sowieckiego w trzech falach wywózek. Sięgano przede wszystkim po najbardziej zdecydowany żywioł polski, ludzi związanych ze środowiskami inteligenckimi, z funkcjonowaniem szeroko pojętego państwa (np. pracownicy lasów państwowych, kolejarze). Tych ludzi wywożono na masową skalę. Znaczna część nigdy do Polski nie wróciła. Część wyszła ze Związku Sowieckiego wraz z wojskiem sformowanym przez gen. Andersa i też już nigdy do Polski nie wróciła. To byli głównie ludzie z Kresów. Po 1945 roku, będąc w Wielkiej Brytanii czy we Włoszech, dowiadywali się, że ich miejscowości już nie leżą w granicach Polski, a rodziny zostały z nich wysiedlone. Nie mieli więc dokąd wracać.

Armia Czerwona w latach 1944-1945 poszła na Berlin wypierając po drodze Niemców z ziem polskich. Czy to było wyzwolenie, czy nowe zniewolenie?

Nie mam wątpliwości, że Związek Sowiecki nie parł na zachód w celu wyzwalania kogokolwiek. To parcie miało na celu poszerzenie sowieckiej strefy wpływów. Litwa, Łotwa, Estonia - państwa niepodległe przed wojną, zostały przez Związek Sowiecki wchłonięte, utraciły własną podmiotowość państwową. Taki był także cel marszu przez Polskę, która stała na drodze do Berlina. Armia Czerwona zajmowała polskie ziemie nie po to, by nieść im niepodległość i niezależność od Moskwy. Pierwsza represjonowana grupa to Polacy z Kresów Wschodnich, które zostały przez Związek Sowiecki ponownie zajęte w 1944 roku. Mówimy o około 35 tys. mieszkańców wschodnich terenów II RP osadzonych w łagrach. Większość została skazana z powodów politycznych. Później Sowieci wkroczyli na obecne ziemie polskie i mówimy o kolejnej kategorii - blisko 40 tysiącach osób, które poprzez obozy instalowane na ziemiach polskich trafiły do łagrów sowieckich. Kolejni to 40 tys. wywiezionych na wschód i policzonych z imienia i nazwiska obywateli II RP, mieszkańców Górnego Śląska, jak również wywiezieni z Pomorza w głąb Związku Sowieckiego do pracy przymusowej. Oczywiście trzeba też wspomnieć o bezpośrednich mordach, jakie były dokonywane na członkach polskiego podziemia niepodległościowego czy nawet ludności cywilnej, o szeregu gwałtach, które były popełniane przez czerwonoarmistów na ziemiach polskich nie tylko na kobietach niemieckich, ale także na Polkach. Jeżeli ktoś chce traktować ten marsz Armii Czerwonej jako wyzwalanie, to zupełnie myli pojęcia.

W Rzeszowie do dziś istnieje Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej. Próby jego usunięcia napotykają na opór władz miasta i środowisk lewicowych, którego nie jestem w stanie zrozumieć w świetle faktów, które Pan przytoczył. Za co mamy być wdzięczni Armii Czerwonej? Za mordy, wywózki, gwałty?

Dla mnie jest rzeczą niedopuszczalną uzasadnianie pozostawiania tego typu obiektów określeniem, że jest to rzekomo „świadectwo czasu”. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że ktoś składa pod tym pomnikiem kwiaty, wyrażając wdzięczność Armii Czerwonej za „wyzwolenie”. Odwracając problem można zapytać: dlaczego nie składać kwiatów ofiarom żołnierzy Armii Czerwonej, począwszy od zgwałconych kobiet, a skończywszy na polskich patriotach, którzy stracili życie w sowieckich więzieniach czy obozach. Nie widzę uzasadnienia, aby obiekty, które mają w nazwie wyrażanie wdzięczności Armii Czerwonej, istniały w demokratycznym, cywilizowanym państwie, które ceni sobie wolność, a nie zniewolenie.

Opór przeciw usunięciu tego pomnika usankcjonował swoimi wyrokami ze stycznia i maja br. Naczelny Sąd Administracyjny [w styczniu NSA odrzucił skargę kasacyjną IPN na wyrok warszawskiego WSA, który uchylił negatywną opinię Instytutu w sprawie pomnika; w maju NSA rozpatrzył pozytywnie skargę kasacyjną Miasta Rzeszów na wyrok WSA w Warszawie, który podtrzymał decyzje nadzoru budowlanego i ministra kultury i dziedzictwa narodowego w sprawie obowiązku usunięcia pomnika - przyp. JK]. Jak to rozumieć?

Uważam, że wiele środowisk w Polsce, w tym sędziowie, nie dorosło intelektualnie do zrozumienia procesu historycznego, który wydarzył się na ziemiach polskich w czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu. Do zrozumienia, czym była obecność Armii Czerwonej na polskich ziemiach. Te środowiska albo nie są w stanie intelektualnie przyjąć, albo mają złą wolę i nie chcą przyjąć prawdy historycznej. Jestem w stanie zrozumieć, że są różne względy proceduralne, formalnoprawne, które należy uszanować. Ale jeżeli wyszukuje się tego typu przesłanek, żeby usankcjonować istnienie w przestrzeni publicznej pomników gloryfikujących Armię Czerwoną, to zadajmy sobie pytanie: czy to są polskie sądy.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24