Kibice nie dają za wygraną i od kilku tygodni bombardują mnie pytaniami. Wietrzą sensację, zamach na stalowskie symbole. Sprawdziłem. Rzeczywiście, żurawia na frontonie parku maszyn nie ma. Zniknął jak kamfora. Sympatyczne ptaszysko na niebieskim tle wyglądało godnie i fajnie. Dodawało kolorytu stadionowi. Gdzie się więc podział żuraw? Udało mi się ustalić, że odleciał do remontu. Ma wrócić. Mam nadzieję, że wiosenna rewitalizacja nie będzie ciągnąć się miesiącami. Czekam z kibicami, kiedy znów przyleci i wyląduje na swoim miejscu.
W niedzielę po rannej mszy zaczepił mnie jakiś kibic i zapytał: "Panie Marku, czy pan pamięta, co się stało 40 lat temu?". Byłem zaskoczony. "Równo 40 lat temu piłkarze Stali Rzeszów zdobyli Puchar Polski. Byłem wtedy w Krakowie, widziałem, skakałem z radości. Takie wydarzenia należy pamiętać, bo kolejnego pucharu żaden klub z naszego regionu nie zdobędzie nawet za 100 lat!" - usłyszałem błyskawicznie.
Zapewniłem, że - oczywiście - pamiętam. To był ogromny sukces. Jedno z największych osiągnięć rzeszowskiej piłki. Bolesław Biel, obrońca Stali, który był kapitanem rzeszowskiej jedenastki, potem pracował bodajże w odlewni precyzyjnej WSK, nie ukrywał, że on i jego koledzy, pokonując w finałowym meczu ROW II Rybnik 3:2 w rzutach karnych, zagrali kiepsko. Nie oglądałem tego meczu na stadionie Craco- vii, ale podobno nie był on nad-zwyczajny. Za to sukces - absolutnie historyczny. Mam przyjemność znać wielu uczestników majowej krakowskiej victorii, którzy potwierdzili, że Stali tamtego 1 maja 1975 roku pod Wawelem szło jak po grudzie. Daj Boże zdrowie, żeby grać słabo i wygrywać Puchar Polski. Lech w sobotę grał nieźle, a wrócił do Poznania z pustymi rękami. Puchar ma Legia.
Marek Cieślak, postać w polskim speedwayu wybitna, wylądował w Ostrowie i zaraz na dzień dobry został sprowadzony ze swoimi "Komputerami" na ziemię. Dostali lanie w Daugavpils. Teraz zapragnął pożyczyć z PGE Stali Rzeszów, która - jak mówił - budowana była "w zbyt szybkim tempie", Ljunga. Nie dostanie go, choć Szwed dałby się namówić. "Nie ma mowy, nie oddamy Ljunga" - kategorycznie stwierdził trener Janusz Ślączka. "Ma walczyć o miejsce w składzie naszej drużyny". I bardzo dobrze!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?