MKTG SR - pasek na kartach artykułów

AUSTRALIA to nasze miejsce na Ziemi

Jakub Hap
Pozytywnie zakręceni obieżyświaci na tle „Dwunastu Apostołów” - grupy naturalnie powstałych kolumn z wapienia, stojących w morzu, przy brzegu w parku narodowym Port Campbell.
Pozytywnie zakręceni obieżyświaci na tle „Dwunastu Apostołów” - grupy naturalnie powstałych kolumn z wapienia, stojących w morzu, przy brzegu w parku narodowym Port Campbell. Archiwum prywatne
Magdalena i Marcel Kraus z Jasła mają po 27 lat, półtora roku temu stanęli na ślubnym kobiercu. Od września realizują wielkie wspólne marzenie - zamieszkali oraz pracują w Melbourne, wielkiej metropolii w kraju kangurów. Mieście nad zatoką Port Phillip, gdzie żyje się najlepiej na świecie

Poznali się będąc nastolatkami, mieszkając w bliskim sąsiedztwie. Parą są od lat jedenastu, małżeństwem od maja 2015 r. Tak przedstawiają się światu na wspólnie prowadzonym blogu. Magdalena - ciekawa świata, dynamiczna, życzliwa i niepunktualna, zawsze wstaje prawą nogą, nienawidzi pająków. Ulubiona pora dnia? - „coffee time!”. Z wykształcenia magister pielęgniarstwa. Zwolenniczka zdrowego trybu życia, pasjonatka podróży oraz eksperymentów w kuchni - pomijając pieczenie ciast. Interesuje się modą, najbliższa jest jej sportowa elegancja. Z kolei Marcel to rozsądny optymista, towarzyski i uparty. Uwielbia sport, dobre jedzenie, poznawanie nowych ludzi, oraz, jak żona, podróże. Z zawodu inżynier budownictwa. Nie cierpi nudy. Kiedyś powiedział komuś, że pewnego dnia zamieszka w Australii. I słowa dotrzymał.

Sen wart spełnieniaGdy bliskich i znajomych 27-letnich dziś poszukiwaczy przygód obiegła wieść o tym, że zamierzają zostawić wszystko i wyjechać na drugi koniec świata, wielu nie dowierzało. OK, Magda i Marcel zawsze byli szaleni, skoczyli na bungee, ale to, na co tym razem wpadli - wariactwo. Lecz kto im zabroni?! Marzenia o Australii w głowach naszych bohaterów dojrzewały kilka dobrych lat.

- Pomysł pojawił się trzy lata przed ślubem. Słyszeliśmy, że Melbourne uznawane jest za najprzyjemniejsze do życia miasto na świecie, że ludzie w Australii są bardzo serdeczni, pogoda ciepła a praca bezstresowa. Jednoznacznie pozytywny obraz tego odległego kontynentu znalazł potwierdzenie w słowach mojego wujka, mieszkającego tam od ćwierćwiecza, jak i Australijczyka z Melbourne, z którym zaprzyjaźniłem się na praktykach w Macedonii podczas ostatniego roku studiów. Pewnego dnia stwierdziliśmy z Magdą: jeżeli w Australii jest tak fajnie, przekonajmy się o tym na własnej skórze. Podjęliśmy decyzję, że po ślubie jeszcze na rok zostaniemy w Krakowie, zbierając doświadczenie w pracy w swoich zawodach, potem wylatujemy za wielką wodę. I stało się, jak założyliśmy - mówi Marcel Kraus.

W międzyczasie Magdalenie udało się zdobyć wizę studencką, z którą - po upływie roku od zawarcia małżeństwa - mogła zameldować się w Australii wraz z mężem. Wyjazd do kraju kangurów od początku traktowali przede wszystkim jako szansę na przeżycie niesamowitej przygody. Być może przygody życia. - Nie kierowała nami perspektywa większych niż dotąd zarobków - pracując nad Wisłą nie narzekaliśmy. Chodziło o coś więcej. Nowe przeżycia, poznanie świata i nowych ludzi. To było wyzwanie! - podkreśla Marcel.

Dzień na rowerzeW podróż rozpoczynającą nowy rozdział w życiu wyruszyli końcem września. Lot z Warszawy do Melbourne, z przesiadką w Dubaju, trwał 23 godziny. Miasto, które wybrali, liczy 4,5 mln mieszkańców i ma status kulturalnej i sportowej stolicy Australii - odbywają się tam tenisowe zawody Australian Open, wyścigi Formuły 1, wyścigi konne Melbourne Cup. Jest też miejscem narodzin australijskiej kinematografii.

Stawiając pierwsze kroki na obcej ziemi, Krausowie od razu doznali pierwszego zaskoczenia - było zimno i deszczowo. Szybko przekonali się, że pogoda w Melbourne potrafi zmieniać się z godziny na godzinę, a wiatr chłodzi o wiele mocniej, niż niska temperatura. Pogoda w Melbourne jest niezwykle złośliwa. Cztery pory roku w ciągu jednego dnia? Możliwe! Na pierwsze dni w nowej rzeczywistości małżeństwo zatrzymało się u wspomnianego przyjaciela Marcela z praktyk, mieszkającego z trzema kolegami. To właśnie ów Australijczyk był ich pierwszym przewodnikiem w olbrzymiej metropolii.

Znalezienie pracy w Melbourne jest proste pod jednym warunkiem - musi nastąpić z polecenia. Krausom udało się to mniej więcej po dwóch tygodniach od wylądowania w Australii, dzięki nowo poznanym rodakom. Odtąd mieszkają w innej dzielnicy. Ich współlokatorami są trzej Francuzi. A praca? Na dobry początek zostali dostawcami posiłków.

- Wykonujemy ją na rowerach, które w australijskich miastach są niezwykle popularnym środkiem transportu. Dla Marcela jest to główne zajęcie, ja łącze je z nauką w szkole językowej. Pracujemy w ramach dwóch własnych działalności gospodarczych. Skorzystaliśmy z tego, że w Australii nie ma czegoś takiego, jak biurokracja - firmę można założyć przez internet, bezpłatnie, w... ok. 40 minut. Obsługujemy różne restauracje, pokonując krótkie dystanse - do 3 km. Dziennie, w czasie ok. 5 godzin, wychodzi zwykle jakieś 30 km. Sami decydujemy, kiedy pracujemy, jednak na wizie studenckiej nie możemy mieć pełnego etatu - tygodniowe maksimum to 20 godzin. Mimo to zarobki w pełni wystarczają na nasze obecne potrzeby. A pracując wcale się nie przemęczamy. Co więcej - to, co robimy jest czystą przyjemnością. Warto przy tym podkreślić jedną ważną rzecz - w Australii jest tak, że bez względu na to, jaką pracę wykonujesz, nawet za najniższą stawkę, będziesz mógł żyć godnie. A kwota wolna od podatku to 18 tys. dolarów. Prawdziwy kosmos - śmieje się Magda. I dodaje, że dla mieszkańców Australii coś takiego jak stres w pracy to z reguły rzeczywiście abstrakcja.

- Nie ma tu wyścigu szczurów, pracownicy nie są poddawani wielkiej presji. W przerwie na lunch można pogrillować w parku, nawet napić się piwa. I nie dotyczy to tylko takich profesji jak ta, którą wykonujemy obecnie z Magdą. Po prostu mentalność ludzi jest tutaj zupełnie inna od tej, którą znamy. Mimo że mieszkańców wyróżnia bardzo duże zróżnicowanie, zarówno pod względem narodowościowym, jak i religijnym, są wobec siebie niebywale tolerancyjni, pomocni, życzliwi. Raz po raz słyszy się zwrot „no worries” (nie przejmuj się) - pada w różnych kontekstach, ale zawsze ze szczerymi i dobrymi intencjami. To coś niesamowitego - opowiada Marcel.

Chcemy tu zostać!Inne plusy życia w Melbourne? Piaszczyste plaże z mnóstwem atrakcji, błękit oceanu, smaczna i zróżnicowana kuchnia, pyszne, świeże i tanie egzotyczne owoce (np. awocado), piękno przyrody (dużo zieleni w przestrzeni miejskiej, palmy, kwiaty, papugi, kangury, pingwiny, ogromne nietoperze), bezpiecznie jeżdżący kierowcy (ciekawostka - ruch lewostronny), infrastruktura aż zachęcająca do uprawiania sportu (ludzie ćwiczący w parkach - chleb powszedni). Do tego ulice wolne od pijanych przechodniów (wysokie ceny alkoholu) oraz pozytywne postrzeganie Polaków. Ale są i minusy. Oprócz zmiennej pogody i problemów w znalezieniu pracy bez rekomendacji sprowadzają się do wolnego internetu, kłopotliwych dialogów z Australijczykami (używają ciężkich do zrozumienia skrótów), oraz ubogiej komunikacji miejskiej.

Małżonkowie z Jasła chcą zostać w Australii na stałe, liczą, że znajdą pracę w swoich zawodach. Jednocześnie nie ukrywają, że tęsknią za Polską i bliskimi - zobaczą ich dopiero w maju. Wigilię spędzą w domu australijskich znajomych, w obrządku protestanckim. - Zapraszamy na naszego bloga (strayaweb.wordpress.com, po świętach: kraustralia.pl), oraz fanpage’a na „fejsie” - M&M in Straya. Poznacie tam szczegóły życia w Melbourne - kończą Magdalena i Marcel Krausowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24