Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak się pozbyć z domu uciążliwej babki, kłopotliwego dziadka? Podrzucić do szpitala

Andrzej Plęs
Niechciana, uciążliwa, kosztowna  dla najbliższych. Takie odczucia towarzyszą niekiedy ludziom starszym, chorym, niedołężnym.
Niechciana, uciążliwa, kosztowna dla najbliższych. Takie odczucia towarzyszą niekiedy ludziom starszym, chorym, niedołężnym. 123.rf
Oby dziadek żył jak najdłużej. I jego emerytura też. Byle nie w domu, bo tu trzeba go karmić, myć i ubierać. A to kosztuje. W szpitalu zrobią to wszystko za darmo. A my postaramy się, żeby go tam przyjęli.

Wystarczy dziadkowi przez dwa dni nie podawać płynów. Zaburzenia gospodarki elektrolitowej, skoki ciśnienia krwi, gwałtowne pogorszenie stanu zdrowia będą zauważalne natychmiast. Albo wystarczy nie podać zaleconych mu leków. Skutek - identyczny.

Do dziadka wzywa się wtedy pogotowie, dziadek w takim wieku, w którym każdemu coś dolega, więc pogotowie nie odważy się nie zabrać chorego na szpitalną izbę przyjęć, izba przyjęć - ze strachu - raczej nie odmówi dziadkowi przyjęcia na szpitalne łóżko. Tu dziadek może leżeć przez następne dwa - trzy tygodnie. Nie obciążając finansowo ani organizacyjnie rodziny. I o to rodzinie chodzi.

To wcale nie jest takie marginalne zjawisko. Personel szpitali zauważa, że szczególnie przed świętami Bożego Narodzenia i wielkanocnymi, także w sezonie urlopowym następuje swoista epidemia i starsi, schorowani, a wymagający opieki ludzie masowo zwożeni są do szpitali.

Szczególnie ci obłożnie chorzy, wymagający stałej troski. Dyrekcja jednego z podkarpackich szpitali potwierdza, że jeszcze w ostatnich latach, przed "dużymi" świętami kilkanaście rodzin telefonowało do lekarza dyżurnego, czy może na kilka - kilkanaście godzin zabrać chorego krewnego do domu, choćby tylko na wigilię. Ostatniego roku nie zatelefonował nikt.

- Żeby być sprawiedliwym, trzeba podkreślić, że rodziny opiekujące się starszymi, schorowanymi krewniakami niekiedy nie wytrzymują psychicznie czy organizacyjnie. To nie zawsze jest chęć pozbycia się uciążliwego członka rodziny, to niekiedy konieczność - zastrzega Natalia Stec, dyrektor ds. lecznictwa łańcuckiego szpitala.

Choć przyznaje, że nieraz spotkała się z sytuacjami, w których krewni wypychali do szpitala babcię lub dziadka, bo tak im było wygodnie, a często i korzystnie.

- W zasadzie mogliby umieścić krewnego w domu pomocy społecznej, w zakładzie opiekuńczo-leczniczym, ale to wiąże się z niemałą odpłatnością - dodaje. - A można jej uniknąć, odsyłając krewnego do szpitala.

Tylko zamożnych i średnio zamożnych stać na 2800 zł miesięcznie za pobyt starszej osoby w DPS-ie. ZOL-e też kosztują, choć mniej. Szpital nie kosztuje nic.

Dziadek "podrasowany"

Rodzina spod Łańcuta zaalarmowała pogotowie, że z dziadkiem jest gorzej. Pogotowie na miejscu uznało, że z dziadkiem rzeczywiście jest gorzej, zabrało starszego pana do szpitala. W szpitalu zorientowali się, że przecież ten sam pacjent przed tygodniem opuścił placówkę, w której przebywał już po raz trzeci w ciągu dwóch miesięcy. Opuścił w zupełnie dobrym stanie, a po tygodniu wrócił tu z rodzinnego domu - w fatalnym

. A przecież kiedy pacjenta wypisywano do domu, rodzina otrzymała instrukcje, jakie leki ma zażywać, jak ma być pielęgnowany. Lekarz ze szpitalnej izby przyjęć, odbierający starszego człowieka po raz trzeci w ciągu miesiąca, zaczął przypuszczać, że starszemu panu nie podawano leków, nie wiadomo, czy nawet je wykupiono, bo to przecież koszt. To tylko podejrzenie, bo dowodów na celowe zaniedbanie rodziny nie było. I nie był to pierwszy raz i nie tylko w przypadku tego pacjenta i tej rodziny.

- W zasadzie mamy obowiązek złożenia do prokuratury zawiadomienia w przypadku uzasadnionych podejrzeń, że rodzina pacjenta zaniedbała nad nim opiekę - tłumaczy dyr. Stec.

Łańcucki szpital nie złożył takiego zawiadomienia jeszcze ani razu, być może podejrzenia nie były dość uzasadnione. Takie zawiadomienia składał natomiast Szpital Wojewódzki nr 2 w Rzeszowie.

- Były takie przypadki, że zgłaszaliśmy do policji czy prokuratury, że na przykład pacjentka w warunkach domowych była zagłodzona - potwierdza Małgorzata Przysada, zast. dyr. ds. lecznictwa szpitala "na górce".

Zgłaszano inne ślady zaniedbania opieki, nawet ślady pobicia, czy znęcania się nad starszym człowiekiem.

- Spotykamy się z sytuacjami, że przywożeni do nas starsi wiekiem pacjenci są skrajnie odwodnieni, co w oczywisty sposób ma fatalny wpływ na ich stan zdrowia - opowiada dyr. Przysada. - Rodzina tłumaczy, że pacjent w domu nie chciał pić, ale okazuje się, że ten sam pacjent w warunkach szpitalnych podczas karmienia wprost pochłania płyny.

Podobnie rzecz się ma w przypadku karmienia. Rodzina: pacjent w domu nie chciał jeść. Lekarze: w szpitalu omal nie gryzł z głodu talerzy, które wcześniej "wymiótł". Dyr. Przysada nie zaryzykuje twierdzenia, że to celowe zaniedbania rodziny, ale czasami takie wnioski wydają się oczywiste.

Lekarz w innym szpitalu opowiada, że przyjmował pacjentkę, kobietę starszą wiekiem, samotnie mieszkającą, której waga ledwie przekraczała 40 kilogramów. Pytał jej rodziny, jak można było doprowadzić krewną do takiego wygłodzenia.

Usłyszał odpowiedź, że przecież przynosili i podstawiali jej pod drzwi jedzenie. Czy rzeczywiście jadła to, co jej przynosili? Nie wiedzieli, nie obserwowali. Czy nikt z nich nie zauważył, że kobieta zaczyna przypominać szkielet pokryty skórą? Nie zauważyli, bo chodziła w obszernych dresach.

Stary kosztowny, ale dochodowy

Oddziały internistyczne szpitali pełne są pacjentów, którzy powinni być w DPS-ach lub w ZOL-ach, bo nie wymagają leczenia szpitalnego, a opieki, karmienia i podawania leków, co można robić także w warunkach domowych. A za każdym razem rodzina pacjenta, przy wypisywaniu go ze szpitala, instruowana jest, w jaki sposób winna z pacjentem postępować.

Tyle że DOS i ZOL kosztują, szpital nie. Szpital nakarmi, umyje, podleczy, utrzyma przy życiu, a renta lub emerytura babci (dziadka) pozostaną w domu. Dlatego często rodziny na wszelkie sposoby wysyłają schorowanych krewniaków do szpitala i wszelkimi siłami bronią się przed ich odbiorem do domu.

- Często spotykamy się z takimi reakcjami rodzin przy wypisie, wyraźny jest opór rodziny - mówi dyr. Przysada. - Że stary, to nie ma dla niego miejsca w szpitalu? Że stary, to musi umierać?

Łańcucki szpital ma także inne doświadczenia. Rodzina pacjenta za każdym razem informowana jest o tym, że krewniak będzie wypisany do domu. I nagle rodzina przestaje pokazywać się w szpitalu. W innym szpitalu podają przykład, jak to rodzina starszej osoby odwiedzała ją, a także personel, do momentu, kiedy szpital nie "załatwił" pacjentce miejsca w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym. W nowej placówce rodzina krewniaczkę przestała odwiedzać.

W tym zjawisku nie ma prawidłowości socjologicznej, zdarza się i w mieście wojewódzkim, i w rodzinach wiejskich. W środowisku miejskim łatwiej akceptuje się fakt, że obłożnie chory krewny przekazywany jest pod opiekę do ZOL-u lub DPS-u.

W mieście żyje się szybciej i intensywniej, pracuje więcej, łatwiej o zrozumienie otoczenia, że opieka nad obłożnie chorym krewnym jest ponad organizacyjne i psychiczne siły rodziny. W środowisku wiejskim to samo zachowanie zwykle odbierane to jest, jako karygodna chęć pozbycia się chorego. Natomiast upieranie się przy tym, że ten sam chory ma trafić do szpitala, traktowane jest przez otoczenie raczej jako chwalebny przejaw troski o jego zdrowie.

Dyr. Przysada mówi wprost, że problem opieki nad osobami starszymi, przewlekle i obłożnie chorymi, wymagającymi stałej opieki ale nie hospitalizacji, wciąż w naszym społeczeństwie nie został rozwiązany. A problem będzie narastał i to szybko.

Dzięki postępowi medycznemu żyjemy coraz dłużej, rośnie liczba osób starszych z poważnymi dolegliwościami, którzy wymagają stałej opieki. Niewiele rodzin stać na sfinansowanie takiej opieki w placówkach opiekuńczych, czy prywatnej opieki domowej.

Dla znacznej większości rodzin sprawowanie takiej opieki osobiście, to rujnowanie sobie życia zawodowego, towarzyskiego, rodzinnego. I istnieje jeszcze margines tych, którzy chętnie wyślą starszą mamusię do szpitala, bo to nie kosztuje. I nawet jej w tym pomogą, nie podając leków, nie karmiąc i nie pojąc. Jej emerytura zostanie w domu. W całości dla nich, bo koszt jej pobytu w szpitali pokryje podatnik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24