Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kaplica Oświęcimów w Krośnie. Tajemnica wielkiej miłości

Ewa Gorczyca
Spoczęli obok siebie na zawsze w kościelnej krypcie. Czy faktycznie łączyła ich prawdziwa miłość? Do budowy poświęconej Annie kaplicy Stanisław sprowadził najznakomitszych włoskich artystów.Wierzono, że przez otwór w kopule dostaje się światło od Boga, które czuwa nad patronami kaplicy.
Spoczęli obok siebie na zawsze w kościelnej krypcie. Czy faktycznie łączyła ich prawdziwa miłość? Do budowy poświęconej Annie kaplicy Stanisław sprowadził najznakomitszych włoskich artystów.Wierzono, że przez otwór w kopule dostaje się światło od Boga, które czuwa nad patronami kaplicy. Fot. Tomasz Jefimow
W grobowej krypcie leżą obok siebie od trzech wieków. Za życia nie mogli być razem, połączeni dopiero po śmierci.

[galeria_glowna]

Czy wiesz że

Czy wiesz że

Legenda miłości Stanisława i Anny Oświęcimów okazała się silniejsza niż ustalenia historyczne. Historia, porównywana do historii Romea i Julii, zachwycała i inspirowała publicystów, pisarzy, poetów a nawet malarza Jana Matejkę. Wybitny kompozytor Mieczysław Karłowicz napisał w oparciu o nią poemat symfoniczny, wystawiony jako przedstawienie baletowe przez Teatr Wielki w Poznaniu, w maju tego roku.
W 1872 roku w krośnie wybuchł wielki pożar. Spłonęła Starówka i kościół franciszkanów z częścią klasztorną. Ogień strawił wyposażenie kościoła, ale wnętrze kaplicy Oświęcimów ocalało.

Nie wiadomo, czy wiązało ich tylko uczucie braterskie (jak chcą historycy) czy też miłość (jak wolą romantycy).

Historia Anny Oświęcimówny i jej starszego, przyrodniego brata Stanisława intryguje do dziś. Faktem bezspornym jest, że to dla zmarłej przedwcześnie siostry Stanisław Oświęcim kazał w Krośnie wybudować przepiękną kaplicę, a pod nią kryptę, gdzie pochowano najpierw Annę, a potem - Stanisława.

Kiedy wchodzimy do kościoła franciszkanów w Krośnie i stajemy przed monumentalnym portalem w bocznej nawie, do którego wiodą marmurowe schody, musimy przyznać, że i dziś kaplica robi wrażenie. Znawcy uważają ją za jedno z najpiękniejszych dzieł wczesnego baroku - nie tylko w Polsce, ale i w Europie.

Światło od Boga

Wchodzimy po stopniach. Do kaplicy prowadzi dekoracyjny marmurowy portal i duża półkolista arkada. Wnętrze chroni krata przesłonięta pleksą. - Kaplica jest zamykana ze względu na specyficzny mikroklimat wnętrza - mówi Marta Rymar, adiunkt Muzeum Rzemiosła w Krośnie, która oprowadza turystów po krośnieńskich zabytkach. - Zimą kościół jest ogrzewany, a w kaplicy musi być musi utrzymywana stała, niższa temperatura. Zmiany źle wpływają na cenne sztukaterie.

Nasza przewodniczka ma klucze, więc możemy wejść do środka. Ściany i kopuła zachwycają dekoracjami. Wymyślne elementy roślinne wzbogacają skrzydlate putty - aniołki. Wrażenie robi kopuła doświetlona na szczycie okrągłym oknem - latarnią. Wierzono, że przez nie dostaje się światło od Boga, które czuwa nad patronami kaplicy.

Monumentalny ołtarz w centrum zajmuje obraz przedstawiający św. Stanisława wskrzeszającego Piotrowina. Postaci w tle obrazu mają twarze członków rodu Oświęcimów. - Charakterystyczne dla dekoracji wnętrza jest to, że nie jest ono typowo religijne. Bardziej gloryfikuje ród fundatora - opowiada Marta Rymar.

Na belkowaniu artysta umieścił elementy militarne, nawiązujące do rycerskich tradycji rodu Oświęcimiów. - Stanisław Oświęcim był doradcą i posłem królewskim - tłumaczy Marta Rymar.
Dla najdroższej siostry

Na ścianach wiszą portrety. Dwa największe, przestawiające naturalnej wielkości postaci Anny i Stanisława Oświęcimów, przypominają romantyczne okoliczności powstania kaplicy.

Stanisław polecił ją zbudować po śmierci najdroższej siostry. Anna zmarła mając 18 lat, na początku 1647 roku. Według historyków - na gruźlicę lub tyfus. Według legendy - dlatego, że nie było jej dane połączyć się z ukochanym. Legenda mówi, że Stanisław z wielkiej zgryzoty zmarł ledwie trzy dni po siostrze. W rzeczywistości przeżył Annę o 10 lat. Kazał się pochować obok niej w krypcie pod kaplicą.

Jak dojechać

Jak dojechać

Kościół franciszkanów z kaplicą Oświęcimów znajduje się na krośnieńskiej Starówce, przy ul, Franciszkańskiej (boczna od Rynku).
Można zamówić zwiedzanie kaplicy i krypty z przewodnikiem z Muzeum Rzemiosła (Krosno, ul. Piłsudskiego 19). Informacje: tel. 013 43 241 88, www.muzeumrzemiosla.pl.

Przydatne adresy
Punkt Informacji Kulturalno-Turystycznej, Rynek 5, tel. 013 43 27 707, czynne codziennie.
O zabytkach kościoła franciszkańskiego na stronie: krosno.franciszkanie.pl

Faktem jest, że niezależnie od charakteru łączącego przyrodnie rodzeństwo uczucia, Stanisław bardzo przeżył śmierć Anny.

Do budowy poświęconej jej kaplicy sprowadził najznakomitszych włoskich artystów. Autorem projektu był architekt z Mediolanu, Wincenzo Petroni, zaś dekoracje powierzono sztukatorowi pracującemu w owym czasie na Wawelu, Giovanniemu Battiście Falconiemu.

Wejście do krypty, bezpośrednio pod kaplicą, przykrywa zbita z desek duża klapa. Ciągniemy za metalowy uchwyt, nie bez trudu unosząc pokrywę i odsłaniając strome schody. Czujemy charakterystyczny dla podziemi chłód. Uważnie schodzimy w dół, chyląc głowę przed niskim sklepieniem.
Wejście do wnętrza krypty zagradza metalowa krata. O. Tadeusz Głód, proboszcz parafii franciszkańskiej, przynosi klucze i pozwala nam wejść do środka.

Leżą obok siebie

W pomieszczeniu jest kilka trumien. Dwie, wmurowane w ścianę, kryją szczątki ojca i wuja Stanisława. Cztery inne, niewielkie, umieszczono w bocznych niszach: nie wiadomo, kto został w nich pochowany. Najmniejsza wskazuje, że zmarłym było dziecko.

Centralne miejsce w krypcie o kolebkowym sklepieniu zajmuje postument z trumnami Anny i Stanisława.

Na wieku pierwszej trumny jest niewielkie okienko. Przekazy głoszą, że kazał je zostawić Stanisław Oświęcim, aby nawet po śmierci Anny móc wciąż patrzeć na jej niezwykłą urodę.

Próbujemy zajrzeć i my. Żeby coś dostrzec, trzeba poświecić latarką. W jej świetle przez szybkę widać tylko ciemne szczątki. Sama trumna też jest dość zniszczona. - Kiedy chowano Annę, trumna wyglądała bogato, cała była pokryta czerwoną skórą, tzw kurdybanem, z wytłoczonym herbem rodowym - opowiada Marta Rymar. - Młoda kobieta ubrana była w wyszywaną zlotem i drogimi kamieniami suknię, na głowie miała diamentowy diadem.

Oryginalna trumna, w której chowano ciało Stanisława, nie przetrwała do dziś. Wymieniono ją jeszcze w XIX wieku. Wtedy też wycięto w wieku prostokątny otwór. I bez światła widać dobrze zachowany szkielet i ubranie.

Miłości śmierć nie przerwała

Podobno niegdyś pary, które brały ślub w kościele franciszkanów, schodziły do krypty, żeby wyprosić dla siebie uczucie o takiej mocy, jakie łączyło Annę i Stanisława. Pytamy o to gwardiana Piotra. - Nie przypominam sobie, żeby ostatnio młodzi małżonkowie prosili o zgodę na wejście do krypty. Ale często odwiedzający kościół zachwycają się kaplicą i proszą mnie, bym opowiedział im historię Oświęcimów, bo wiele osób słyszało, że towarzyszy jej legenda.

A legenda narodziła się niemal natychmiast po wybudowaniu kaplicy, w której Stanisław umieścił epitafium ze słowami "na znak wiekuistej miłości, którą i sama śmierć nie przerwała". Nic więc dziwnego, że snuto domysły, iż przyrodnie rodzeństwo zakochało się w sobie tak mocno, że uczucia nie powstrzymały łączące ich więzy krwi. Zgodę na małżeństwo Stanisław postanowił wybłagać osobiście u papieża w Rzymie. Ponoć dyspensę dostał, ale szczęśliwego finału nie było.

Historia ma wiele wersji, legenda wiele wariantów. Niektóre mówią o tym, że Anna została otruta przez matkę lub odrzuconego adoratora, zgasła z tęsknoty, czekając na powrót brata, umarła nie znajdując u bliskich i otoczenia zrozumienia dla "grzesznej" miłości lub przeciwnie - ze wzruszenia na wieść o tym, że papież pobłogosławił ich związek. - Ale każda kończy się tragicznie. Śmiercią Anny, która pociąga za sobą rozpacz Stanisława - podsumowuje Marta Rymar.

Przyjechał na białym koniu

O. Tadeusz Głód przyznaje się nam, opowiada turystom wersję najbardziej romantyczną, ale nie pozbawioną pouczającego morału. Oto ona: Przed wyjazdem do Rzymu Stanisław umówił się z Anną, że jeśli papież udzieli mu zgody na ślub, to wróci do domu na białym koniu. Jeśli dyspensy nie będzie - na czarnym. Anna niecierpliwie wyglądała powrotu ukochanego. Zobaczyła go już z daleka, na ciemnym rumaku. Z rozpaczy padła bez życia. Tymczasem Stanisławowi tak się spieszyło z dobrą wieścią, że przez całą długą drogę nie czyścił konia. Dopiero tuż przed domem zmył brud i kurz, od którego sierść wierzchowca zrobiła się czarna. Na białym koniu przejechał przez bramę, ale było za późno, Anna już nie mogła ucieszyć się z radosnej wiadomości.

- Przytaczam tę historię na dowód, że w miłości, i nie tylko, trzeba być cierpliwym. Nie reagować pochopnie, wysłuchać drugiej strony - uśmiecha się gwardian.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24