Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poczet redaktorów naczelnych Nowin w PRL-u cz. 2

mbartoszewicz
Jeden z naczelnych wyleciał ponoć dlatego, że udawał kukułkę. Wyszedł na drzewo i zaczął "kukać". Wśród naczelnych redaktorów Nowin z lat 1949-1990 nie brak barwnych postaci.

JÓZEF KLESZCZ
Pistolet za pazuchą

Po odejściu w 1952 r. Henryka Arasimowicza redaktorem numer jeden towarzysze mianowali Józefa Kleszcza, z wykształcenia buchaltera.
- Ubierał się jak typowy przedstawiciel klasy robotniczej - wspomina Elżbieta Barłowska, przez blisko 20 lat dziennikarka Nowin. - Chodził w długim popielatym płaszczu i w szarym kapeluszu. Mawiano o nim "chłopek-roztropek".
Pracą w Rzeszowie niekoniecznie był uszczęśliwiony. - W latach 50. Rzeszów to była dziura - opowiada ówczesny dziennikarz Adam Socha. - W sąsiedztwie redakcji sprzedawano kury, kaczki, wszędzie było pełno słomy. Od pewnego momentu Kleszcz myślał chyba tylko o tym, jak tu stąd zwiać. Rzadko można go było zastać w redakcji. Częściej przebywał na Śląsku, w swoich rodzinnych stronach.
Pod kurtką nosił pistolet. - Od kolegów wiem, że kiedyś nawet go użył - mówi Socha. - Przed dworcem kolejowym był zbiornik przeciwpożarowy, na którym stała rzeźba bociana. Właśnie do tego bociana miał któregoś dnia strzelać. W fakcie, że miał pistolet, nie było nic dziwnego. W latach 50. wielu naczelnych dysponowało bronią.

IGNACY WIRSKI
Dystyngowany powieściopisarz

W październiku 1954 roku Kleszcza zastąpił 31-letni Ignacy Wirski. Wcześniej był sekretarzem redakcji i zastępcą naczelnego.
- Do Rzeszowa przybył z Bydgoszczy - opowiada długoletni dziennikarz Nowin Krzysztof Szeliga. - Pracował w "Ziemi Pomorskiej" i "Gazecie Pomorskiej". Miał za sobą trzy lata studiów prawniczych.
- Wytworny, dystyngowany, nigdy nie podnosił głosu - wspomina Wirskiego Socha. - Po pracy w gronie kolegów czasami urządzaliśmy bankiety, ale Wirski w nich nie uczestniczył.
- Wirski rzeczywiście nie udzielał się towarzysko - opowiada jeden z redaktorów Nowin z lat 50., proszący o zachowanie anonimowości. - Dużo czasu pochłaniało mu pisanie, skądinąd bardzo grafomańskiej powieści, którą w odcinkach drukowano na łamach gazety.
Biegle władał językiem niemieckim. Po tym, jak wyjechał z Rzeszowa, pracował m.in. jako korespondent PAP w NRD. Jego korespondencje jeszcze w latach 70. ukazywały się także w Nowinach.

IRENEUSZ JELONEK
Rozrywkowy liberał

W 1956 roku pałeczkę przejął Ireneusz Jelonek. - Sympatyczny, myślący, rozgarnięty - charakteryzuje Jelonka długoletnie dziennikarka Elżbieta Barłowska. - Jak na owe czasy był liberałem, zerkał w stronę demokracji.
W sprawy redakcji nadmiernie się nie angażował. Lubił swobodę i zabawę, często bywał w rozjazdach. A dziennikarze, na fali "październikowej" odnowy, pisali coraz odważniej.
- W redakcji zapanował względny luz - mówi Socha. - Jelonek mógł w ten luz ingerować i "dokręcać śrubę", ale tego nie robił. Zapewne z tego właśnie powodu stracił stanowisko. Władysław Kruczek, I sekretarz KW PZPR w Rzeszowie, był satrapą i na dłuższą metę nie zamierzał tolerować żadnego "rewizjonizmu" w prasie.
- Gdy Jelonek został zdjęty, w redakcji zorganizowaliśmy spotkanie - wspomina Barłowska. - Prawie wszyscy dziennikarze głosowali za tym, żeby został. Dziewczyny wręcz płakały, kiedy odchodził.

EDMUND GŁOMBIKOWSKI
Naczelny "Trąbka"

1 maja 1957 roku stery objął Edmund Głombikowski. Przyjechał z Wybrzeża. Początkowo był szeregowym dziennikarzem gazety.
- Całkiem dobrze pisał, ale funkcja naczelnego chyba go przerosła - ocenia Socha. - Towarzysze z KW wiercili mu dziurę w brzuchu, żeby kończyć już z tą całą "odwilżą". Dziennikarze znów mieli chodzić na krótkiej smyczy. A Głombikowski chciał trzymać z zespołem redakcyjnym. Był w potrzasku i nie umiał się w tej sytuacji znaleźć. Zdarzało się, że zaglądał do kieliszka.
- Kiedy przeholował, dłoń zwijał w trąbkę i przykładał do ust - mówi Barłowska. - W ten sposób starał się przed swoim rozmówcą ukryć, że "ma chuch". Mówiliśmy na niego "Trąbka".
Zapamiętano go jako człowieka wyrozumiałego i dobrotliwego. Barłowska: - Kiedyś szukałam niani dla swoich dzieci. Kolega zasugerował, żebym skontaktowała się z pewną mieszkanką Krosna. Przy okazji pobytu w Krośnie postanowiłam napisać artykuł. Wzięłam więc delegację i służbowy samochód, jedyny jakim redakcja dysponowała. Naczelnemu doniesiono, że Barłowska w prywatnej sprawie pojechała służbowym autem. Głombikowski jednak nie miał do mnie pretensji.
STANISŁAW GOLEŃ
"Ksiądz", który wykładał marksizm

W kwietniu 1960 roku w fotelu naczelnego zasiadł Stanisław Goleń, w latach 40. publicysta biuletynu "Pepeerowiec". Jako szef Nowin Rzeszowskich powołał do życia dodatek społeczno-kulturalny "Widnokrąg".
Publikował w nim między innymi Bronisław Dryja, poeta, autor fraszek. - Pamiętam, że Goleń wykładał na kursach WUML-u, czyli Wieczorowego Uniwersytetu Marksizmu i Leninizmu - mówi Dryja.
Goleń należał do osób z poczuciem humoru. - Był antyklerykałem, dlatego preferował dowcipy o księżach i świętych - wyjaśnia Barłowska. - W redakcji pokazywał zdjęcie, będące fotomontażem. Twarz Golenia wkomponowano w sylwetkę jakiegoś księdza. W ten sposób nasz naczelny stał się osobą duchowną.
Był postacią ekscentryczną. - W restauracji zamawiał tort i… śledzia, po czym wszystko mieszał ze sobą - opowiada Socha. - Ludzie siedzący przy sąsiednich stolikach nie dowierzali, że on to naprawdę zje, ale Goleń lubił tę osobliwą mieszankę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24