Dzięki wydawcy, jakim jest krakowski "Znak", nasi Czytelnicy już dziś mogą poznać wybrane przez nas fragmenty tej fascynującej książki. Każda z opowiastek ma udokumentowane źródło, zaznaczone na kartkach "Kwiatków...". Tytuły wybranych mini moralitetów pochodzą od redakcji.
Nos metropolity Sapiehy
Pamiętam jego pierwsze spotkanie z księciem metropolitą Adamem Stefanem Sapiehą - wspomina ksiądz Edward Zacher, katecheta Karola Wojtyły. - Było to w maju 1938 roku. Metropolita przyjechał do Wadowic na wizytację. Parę dni wcześniej zawołałem Karola i powiedziałem: "Lolek, przygotujesz sobie mowę powitalną, bo przyjeżdża nasz Metopolita". Doskonale pamiętam, że napisał pięknie, a jeszcze ładniej powiedział.
Gdy ceremonia się skończyła, Metropolita chwycił mnie za rękę i spytał:
- A on co, księdzem będzie?
- Niestety, nie - odparłem.
- Szkoda, szkoda! Ale dlaczego?
- Bo się zakochał w polonistyce. I już nawet wiersze pisze. Chce być aktorem.
- Szkoda, wielka szkoda! - raz jeszcze powtórzył Sapieha.
Bez ostentacji
Opowiada Juliusz Kydryński, najbliższy przyjaciel z czasów studenckich: - Karol był dyskutantem wyrozumiałym, nigdy nie usiłował narzucić swego zdania. Wiedzieliśmy oczywiście, że jest głęboko wierzącym i praktykującym katolikiem, lecz taką postawę (do tego ze skłonnościami do bigoterii) manifestował raczej Ż., poza tym żyjący dość swobodnie. Karol nie manifestował niczego; ale też żył w swojej dyscyplinie, bardzo surowej, lecz dyskretnej nie obnoszonej na zewnątrz.
Wydaje się, że Karola trudno było w sposób złośliwy zgorszyć, sprowokować, oburzyć. Zdawał się - już wtedy - rozumieć i wybaczać wszystko. Karol zachowywał się tak samo wobec wszystkich: nie czynił nigdy różnic między kolegami z powodu ich takich czy innych przekonań i poglądów. Brzydził się może tylko zdecydowanymi bojówkarzami - no, ale z tymi się nie kolegował.
Początkujący
Jego bliscy koledzy z ławy uniwersyteckiej przybili kiedyś na drzwiach jego pokoju w Bursie Akademickiej, tzw. Pigoniówce, wizytówkę: "Karol Wojtyła - początkujący święty".
Kurtka dla pijanego
Kiedyś, było to w zimie, Karol Wojtyła przyszedł do pracy (w fabryce "Solvay") spóźniony, trząsł się z zimna. Jak się okazało, nie miał na sobie podszytej futerkiem kurtki, w której zwykle chodził. Koledze, Józefowi Dudkowi, wyjaśnił, że spotkał na ulicy starego człowieka, lekko pijanego, bliskiego zamarznięcia. Oddał mu soje okrycie, uważając, że młodszemu łatwiej wytrzymać ziąb.
Józef Dudek pamięta również, jak kiedyś Wojtyła przekonał robotników, by zrezygnowali z samosądu na koledze - folksdojczu.
Wikary z Niegowici
Tadeusz Turakiewicz: - To był ksiądz, nie znajdziesz takiego! Co ci prości ludzie widzieli w nim takiego nadzwyczajnego? Co było w nim takiego? Modlitwa, pokora i ubóstwo. Wstawał rano, wolno szedł ścieżką ku Wiatrowicom albo chodził wkoło kościoła z książką i się modlił. A ubóstwo? Gdy chodził po kolędzie, to, co brał od bogatych, zostawiał u biednych, a na plebanię wracał z pustymi rękami. Stale chodził do biednych. Była tu taka, Tadeuszka ją nazywali, kobieta z Klęczan. Poszła kiedyś do niego się użalić, bo ją okradli. Dał jej, co miał. Nawet poduszkę i pościel. Ludzi to nawet gniewało, dopiero co wszystko mu kupili, bo spał na gołym... A pokora? Z każdym potrafił rozmawiać, choć już był po studiach rzymskich!
Nudny facet
Kiedyś pociąg, którym jechał wykładowca KUL-u, ksiądz Karol Wojtyła, spóźnił się. Czekający na egzamin studenci - wobec braku egzaminatora - rozeszli się. Pozostał tylko jeden ksiądz, który nie znał Wojtyły - nie chodził na jego wykłady, a do egzaminu przygotowywał się z pożyczonych notatek.
Po dwóch godzinach wpadł niewiele starszy od zdającego, zziajany Wojtyła. Ksiądz - student, ucieszony, że nie będzie zdawał sam, zapytał:
- Stary, ty też na egzamin?
- Na egzamin - przytaknął ksiądz Wojtyła.
- Facet się spóźnia, wszyscy się rozeszli, a ja czekam, bo muszę zdawać dzisiaj - wyjaśnił student.
- A co, nie znasz Wojtyły? - zapytał nowo przybyły.
- Nie, to podobno nudny facet, nie chodziłem na jego wykłady, mówili, że abstrakcyjne i bardzo trudne - tłumaczył student.
Od słowa do słowa rozmowa przekształciła się w... powtórkę materiału. Wojtyła pytał, słuchał i tak jasno tłumaczył zawiłe problemy filozoficzne, że student powiedział w pewnym momencie:
- Stary, jaki ty jesteś obkuty! Proszę cię, kiedy przyjdzie ksiądz profesor, nie wchodź przede mną na egzamin, bo po tobie na pewno obleję.
Jakież było jego przerażenie, kiedy usłyszał:
- Daj indeks, jestem Wojtyła.
Ksiądz zdał na czwórkę z plusem - wspomina ówczesna studentka, Krystyna Sajdok - a KUL-owska młodzież, która powtarzała sobie tę opowieść, zapałała do profesora Wojtyły wielką sympatią.
Biskup pokropiony
Opowiada ksiądz Helmut Juros: - Jako świeżo wyświęcony ksiądz musiałem powitać liturgicznie świeżo konsekrowanego biskupa Karola Wojtyłę w drzwiach kaplicy sióstr urszulanek. I zamiast przepisowo podać mu kropidło, żeby mógł nas pokropić wodą święconą, w zdenerwowaniu sam pokropiłem go obficie, na co Ksiądz Biskup zareagował: "Przecież nie jestem nieboszczykiem!".
Drugą serię anegdot opublikujemy w piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"