Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bóbrka - muzeum pachnące ropą naftową

Ewa Gorczyca
FOT. TOMASZ JEFIMOW
Zaglądamy w czeluść szybu Franek. Na ciemnej powierzchni coś tam kotłuje, bąbluje, bulgocze. Znak, że w głębi studni ciągle jeszcze kryje się ropa.

[galeria_glowna]

Skansen Przemysłu Naftowego i Gazowniczego w Bóbrce to jedyne miejsce na świecie urządzone na terenie czynnej wciąż kopalni ropy. I nawet gdyby się spierać, czy to właśnie w tym miejscu wziął swój początek przemysł naftowy - jedno pozostaje bezsporne. Najstarsze na świecie czynne szyby naftowe znajdują się właśnie tutaj.

Wędrówkę po skansenie (ogrodzony teren, położony w lesie, liczy ok. 20 hektarów) rozpoczynamy od znajdującego się w centrum obelisku. Ufundował go sam Ignacy Łukasiewicz w 1872 roku, na pamiątkę założenia kopalni.

- To miejsce nazywano kiedyś "wrzanką" albo "wrzątką", od pozornego wrzenia ropy naftowej - opowiada Barbara Olejarz, pracownik działu historycznego muzeum. - Ropa wydostając się z głębi ziemi na powierzchnię gromadziła się w kałużach, tworząc bulgoczącą, czarna ciecz. Jak każde nieznane zjawisko, z jednej strony przerażała tutejszych ludzi, z drugiej budziła zaciekawienie.

Bardzo szybko w okolicy rozeszła się wieść o uzdrawiających właściwościach "czarnej wody". Ciecz miała zbawienny wpływ na gościec i reumatyzm. Z równie dobrym skutkiem miała także leczyć choroby żołądka i całego układu pokarmowego.

- Ludzie od dawna doceniali właściwości specyfiku w leczeniu chorób skóry. Nacierano się nią jak maścią. obmywano, obkładano chore członki - opowiada Barbara Olejarz.

Nic dziwnego, że niezwykłość cieczy zainteresowała właściciela majątku w niedalekiej Polance, Tytusa Trzecieskiego.

- Chłopi dostarczyli ją do jego dworu w dużych ilościach - opowiada Barbara Olejarz. - Zaczął się zastanawiać skąd ta substancja się wydostaje, gdzie się gromadzi, a skoro jest jej tak dużo, to czy by się nie dało zrobić na niej jakiegoś interesu.

Trzecieski z próbkami udał się do Ignacego Łukasiewicza, który pracował wówczas jako farmaceuta w aptece w Gorlicach. Łukasiewicz był już po pierwszych eksperymentach z destylacją ropy i zastosowaniem jej w lampie naftowej. Wiedział więc, jak cenny jest skalny olej, o którego obejrzenie poprosił go Trzecieski.

- Przywozi pan miliony - miał powiedzieć.

Czy wiesz, że

Czy wiesz, że

- Kopacz, który jako pierwszy dotarł do ropy miał prawo nazwać studnię wybranym imieniem. Szyby przybierano kwiatami i urządzano im chrzciny. Ta uroczystość miała zapewnić bogactwo i wydajność złoża.

- Zachował się oryginalny plan kopalni Bóbrka z 1879 roku, z ponad 60 kopankami, każda oznaczona imieniem i głębokością otworu. Najgłębsza to Izydor, wydrążona ręcznie w skale.

Dwaj panowie postanowili założyć spółkę wydobywająca ropę. W tym celu udali się do Karola Klobassy-Zręckiego, który był właścicielem bobrzeckich lasów. Jak się okazało, Klobassę już wcześniej intrygowało, co kryje jego ziemia.

- Substancję wysłał do naukowców niemieckich, którzy stwierdzili, że to bezwartościowa ciecz, z której nie będzie pożytku - mówi nasza przewodniczka.

Klobassa nie wierzył w powodzenie przedsięwzięcia, dlatego nie chciał się w nie angażować.

- Ale zgodził się, by Łukasiewicz i Trzecieski założyli na jego gruncie kopalnię. I wspaniałomyślnie początkowo nie brał ani grosza za dzierżawę terenu.

Początkowo złe przepowiednie Klobassy wydawały się sprawdzać. Ropy było bardzo mało. Na domiar złego, do widma bankructwa doszły osobiste nieszczęścia, które dotknęły udziałowców spółki (Łukasiewiczowi zmarła 2-letnia córka Marianna).

- I kiedy już wydawało się, że wszystko licho weźmie, natrafiono na wielkie złoże - opowiada Barbara Olejarz. - Kopalnia w szybkim tempie zaczęła przynosić zyski.

Na działalności kopalni szybko bogacili się okoliczni mieszkańcy, przeszkoleni do wydobywania ropy przez robotników sprowadzonych z Siedmiogrodu.

Barbara Olejarz przytacza historię o tym, jak za życia Łukasiewicza przyjechali do Bóbrki przedstawiciele Rockefellera (a niektórzy mówią, że i sam Rockefeller). Łukasiewicz wszystko im dokładnie opisał i pokazał. Jak szukać ropy, jak ją przerabiać, destylować, jak działa kopalnia, jak działa rafineria. I nie wziął za to ani centa.

- Amerykanie nie mogli się nadziwić, że istnieją tacy bezinteresowni ludzie - śmieje się przewodniczka.

Kopalnia Bóbrka była wzorcowa jak na tamte czasy. Łukasiewicz dbał, by sprowadzać tu wszelkie nowinki (a przemysł naftowy rozwijał się bardzo szybko, zwłaszcza w USA). Godzinami stał nad odwiertem, wszystkiego doglądał. W 1862 roku sprowadził do kopalni Henryka Waltera, który zastosował pierwszą w Polsce wiertnicę ręczną. Wcześniej studnie kopano prostymi metodami: kilofami, łopatami.

Czynny do dziś 150 letni szyb Franek został wykopany ręcznie, do głębokości 50 metrów, a potem pogłębiony wiertnicą do 150 metrów.

- Franek to nasz wielki skarb - uśmiecha się Barbara Olejarz. - Pracuje od 1860 roku i nadal jest bogaty w ropę.
Gdy zaglądamy do studni, widać w głębi ciemną, bulgoczącą na powierzchni maź. Zastanawiamy się czy kopacz nie bał się zjeżdżać tak głęboko.

Jak dojechać:

Jak dojechać:

Przez Miejsce Piastowe, drogą międzynarodową do przejścia granicznego w Barwinku, zjazd do Bóbrki tuż za Górą Rogowską w prawo.
Z Krosna krótsza droga prowadzi przez Zręcin (zjazd z obwodnicy w ul. Zręcińską). Dojazd jest bardzo dobrze oznakowany. Odległość Bóbrki od Krosna 12 - 15 km w zależności od trasy.

- Spuszczano go w specjalnym wiadrze na linie. Była to bardzo niebezpieczna praca, ale dużo mu płacono - opowiada Barbara Olejarz.

Poważnym zagrożeniem były wybuchy gazu. Nie dało się przewidzieć, czy kopacz nie natrafi na gaz podczas pogłębiania studni. Starano się przed tym zabezpieczyć. Do wentylowania szybu wykorzystywano… gęsi i kaczki. Ptaszysko wiązano za nogę i spuszczano na dno kopanki. Ratując się, gęś machała skrzydłami. Te niehumanitarne metody szybko porzucono, zastępując je drewnianą rynną, do której powietrze tłoczono młynkami - dmuchawami.

Dziś ropę z Franka wyciąga się tak jak kilkadziesiąt lat temu - ręcznie, wiadrami. Franek daje kilkadzisiąt kilogramów ropy miesięcznie. A wszystkie szyby - jest ich na terenie skansenu pięć - ok. 200 kilogramów dziennie.

Janina, którą "spotykamy" wchodząc głębiej w las, to rówieśniczka Franka. Rocznik 1878. Głębokość - 250 metrów. Wypompowywanie - dwa razy dziennie. Jest znacznie wydajniejsza w pracy, jak to kobieta - żartuje nasza przewodniczka.

Górująca nad wierzchołkami drzew drewniana wieża to "kanadyjka". Oryginalna się nie zachowała ale odtworzono wiernie jej replikę (w specjalnie adaptowanym wnętrzu można urządzać imprezy).

Przydatne adresy:

Przydatne adresy:

Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza
tel./fax (013) 433-34-78; (013) 433-34-89
e-mail: [email protected]
www.bobrka.pl

- Pierwsza wiertnica kanadyjska wjechała do Bóbrki już po śmierci Łukasiewicza. Sprowadził je Henry Mac Garvey, znany przemysłowiec naftowy, kanadyjczyk, który całe życie spędził w Polsce - opowiada Barbara Olejarz. - Te wiertnice świetnie się sprawdzały w trudnych warunkach karpackich, wierciły do 1500 metrów, pod koniec XIX wieku królowały na tym terenie.

To właśnie kanadyjki rozwierciły na początku XX wieku najbogatsze w polskim przemyśle złoża ropy naftowej. Dokładnie 90 lat temu dało to Polsce trzecie miejsce w świecie pod względem jej wydobycia.

W okresie wakacji czynne codziennie oprócz poniedziałków w godz. 9 - 17
Ceny biletów: normalny - 7 zł, ulgowy - 4 zł. Pokaz filmu - 2 zł od osoby. Przewodnik: 20 zł, 30 zł (dla grupy powyżej 30 osób)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24