Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cerkiew w Radrużu - perła Roztocza

Janusz Motyka
FOT. JANUSZ MOTYKA
Jej doskonała bryła, z nawą krytą charakterystycznym namiotowym dachem z gontu, tonie w zieleni. Całość otacza biały mur z wapiennych ciosów. Miejsce zauroczy każdego, kto tu trafi.

Nic dziwnego, że rozpoczęto starania o wpisanie greckokatolickiego zespołu z cerkwią obronną p.w. św. Paraskewy w Radrużu na listę światowych dóbr kultury UNESCO.

Radruż jako osada istniał już w 1444 roku. Wioskę lokowano na prawie wołoskim. Kolejne wzmianki mówią nam, że była tu parafia i cerkiew ruska.

- Był też kamieniołom, z którego mieszkańcy wydobywali wapienne ciosy. Na nich posadowiono niejedną chatę i zbudowano solidny mur, jak choćby ten który okala cerkiew - mówi Janina Kulczycka z Powiatowego Centrum Kultury i Sportu w Lubaczowie. Od niedawna jest "klucznikiem" w cerkwi, a o rodzinnym Radrużu wie prawie wszystko.

Kiedyś szumiało tu ciepłe morze

Wszechobecny wapień nie znalazł się tu przypadkowo. Obszar obecnego Roztocza był dnem ciepłego morza mioceńskiego.

- W miejscu, gdzie teraz stoi cerkiew, 17 milionów lat temu była rafa koralowa - wyjaśnia dr Marek Wiśniewski, miłośnik Roztocza i autor publikacji regionalistycznych o tym rejonie.

Pani Janina mieszka kilkaset metrów od cerkwi. Kiedy dowiaduje się, że zbieramy materiał do cyklu "Szlakiem cudów Podkarpacia", nie kryje zadowolenia. Lubi czytać o zabytkach i sama chętnie podzieli się swoją wiedzą o "cudzie z Radruża".

Bierze z półki klucze i piaszczystą drogą prowadzi nas pod solidne wrota w wapiennym murze okalającym zabytek. Zgrzyt nieoliwionych zawiasów i naszym oczom ukazuje się posadowiona na niewielkim wzniesieniu drewniana cerkiew p.w. św. Paraskewy.

- Zbudowano ją głównie z modrzewia i dębiny - mówi dr Wiśniewski gładząc ręką spatynowane czasem belki.

Czy wiesz że...

Czy wiesz że...

W skład zespołu cerkiewnego wchodzi 20 ogromnych lip pamiętających czasy króla Jana III Sobieskiego.
Pokłady wapieni mioceńskich eksploatowane dzisiaj choćby w pobliskim Bruśnie Starym. Mają około 20 metrów grubości.
W pobliskim Horyńcu Zdroju zachował się dawny prywatny teatr dworski z lat 1843-1846. Dla gości Ponińskich występowały tu zespoły aktorskie ze Lwowa i Wiednia.
W rejonie Oleszyc, Cieszanowa i Horyńca 21 dywizja piechoty gen. Józefa Kustronia 15-16 września 1939 r. toczyła ciężkie boje z Niemcami

Żelazne gwoździe zamiast drewnianych ćwieków

Świątynię zapewne fundował w 1583 roku starosta lubaczowski Jan Płaza herbu Topór. W latach późniejszych belki pokryto piękną polichromią. Do dzisiaj, oprócz wyposażenia w postaci mens bocznych ołtarzy, ładnej ambonki czy kamiennej chrzcielnicy, zachowały się spore fragmenty cennych polichromii z 1648 r.

Po II wojnie, kiedy nie była już miejscem kultu, popadała powoli w ruinę. Nowe życie tchnęli w nią konserwatorzy w latach 1963-1965.

- Ale popełniono wtedy spore błędy - podkreśla Wiśniewski. - Choćby taki kardynalny, że zamiast przybijania gontów drewnianymi ćwiekami, bito żelazne gwoździe. Bo było taniej.

Dzisiaj cerkiew pełni funkcje muzealne i przyciąga tysiące turystów.

Cerkiew jak pudło fortepianu

Świątynia o późnogotyckich cechach ma typowy, trójdzielny układ: babiniec, nawa i prezbiterium zbudowane na jednej osi. Charakterystyczny, niespotykany na Roztoczu dach namiotowy zwieńczony jest czworoboczną kopułą zrębową z gontową "latarnią" i potężnym wykutym z żelaza krzyżem jerozolimskim. Nakrywa prezbiterium. Pozostałe części przykryto dachem dwuspadowym z drewnianych gontów.

Turystów często dziwi potężna "dziura" w ścianie pomiędzy nawą a prezbiterium. Pani Janina niedawno odkryła jej przeznaczenie. Stało się to wtedy, kiedy cerkiewkę zwiedzał znany aktor Jan Nowicki z grupką studentów. Zapadał wieczór. Weszli do środka. Nagle młodym przyszło do głowy, żeby coś zaśpiewać. Jedna z dziewczyn zaintonowała "Ave Maria".

- Poczułam nagle, że powietrze w prezbiterium, gdzie staliśmy, dosłownie porusza się - opowiada Janina Kulczycka. - Że za moment kopuła zawali się nam na głowy. Odruchowo wszyscy odskoczyliśmy pod ściany i przywarliśmy ze strachu plecami do desek. To było niesamowite przeżycie - wspomina niedawne zdarzenie. Studentka śpiewała w cerkwi ale słychać ją było - jak się okazało - daleko we wsi. Taki otwór w drewnianej ścianie sprawia, że wnętrze świątyni staje się pudłem rezonansowym. Niczym fortepianu albo gitary.

Jak dojechać

Jak dojechać

Drogą około 3 km na południe od Horyńca Zdroju. Z głównej krzyżówki w Radrużu, gdzie szosa skręca w prawo, my udajemy się w lewo by po ok. 100 m spaceru stanąć u furty cerkiewnej.

A w soboty pod soboty

Marek Wiśniewski opowiada ciekawe historie o zadaszeniu wokół cerkwi. Wsparte na drewnianych słupach "soboty" są popularne w cerkwiach i kościółkach karpackich.

- Jedyne zachowane soboty na Roztoczu możemy zobaczyć tylko tutaj - wyjaśnia nasz przewodnik. Czemu służyły? Wyjaśnienie jest proste. Przed soborem watykańskim msze odprawiano tylko do godziny 11. Żeby zdążyć na "sumę", pielgrzymi, którzy mieszkali bardzo daleko, przychodzili już w sobotę. Tu pod tymi podcieniami, na zewnątrz cerkwi czy kościoła nocowali. Była wtedy okazja żeby pogadać i wymienić wiadomości. - Te soboty spełniały wtedy taką rolę jak dzisiaj Nowiny czy Internet - śmieje się pan Marek.

Janina Kulczycka uzupełnia, że nocne rozmowy "ułatwiała" wcześniejsza wizyta w pobliskiej karczmie "U kościeła". Soboty, oprócz tego że dawały pielgrzymom schronienie, miały też znaczenie praktyczne: osłaniały podwaliny i podtrzymywały zrąb cerkwi.

W skład zespołu wchodzi jeszcze drewniana dzwonnica z przełomu XVI i XVII wieku. Ma ciekawą konstrukcję: wsparta na słupach, z wydatnymi izbicami kryta gontem i z charakterystycznym bardzo niskim wejściem. W okalający cerkiew kamienny mur wkomponowana jest kostnica i tzw. Dom Diaka z II poł. XIX w.

Przydatne adresy

Przydatne adresy

Przewodnictwo i klucze - Janina Kulczycka, tel. kom. 0 693 699 420
Starostwo Powiatowe w Lubaczowie,
ul. Jasna 1, 37-600 Lubaczów, tel. 016 632 87 00, fax. 016 632 87 09, e-mail: [email protected]

Bywała tu Zapolska

Na zadbanym zielonym trawniku wokół cerkwi bieleją intrygujące krzyże nagrobne z bruśnieńskiego wapienia. To ślady przycerkiewnego cmentarza. Wśród zachowanych nagrobków szczególną uwagę zwraca przepiękna wapienna płyta leżąca na trawie.

Napis w starocerkiewnosłowiańskim języku głosi, że tu spoczywają prochy szlachetnie urodzonej Katarzyny Eliaszowej Dubniewiczowej, wójtowej radrużkiej. Jak wieść gminna niesie, Katarzyna była piękną dziewczyną, gdy wpadła w tatarski jasyr. W dalekich krajach pokochał ją bogaty władca, a gdy zmarł, Katarzyna wróciła do rodzinnego Radruża w pozłacanej karocy i za przywiezione skarby fundowała cerkiew...

Ale to magiczne miejsce przyciągało nie tylko księżniczki. Bywała tu często słynna pisarka Gabriela Zapolska.

- Tutaj, pod murawą jest zasypane wejście do podziemnej krypty rodu Andruszewskich - pokazuje dr Wiśniewski. Odkopywane jest tylko na czas pogrzebu. Ostatnio pięć lat temu. To właśnie Jan Andruszewski był tym "magnesem", który przyciągał Zapolską do Radruża.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24