Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Olek na zawsze pozostał w górach. Teraz szusuje po Niebieskich Połoninach

Beata Terczyńska, Wojciech Zatwarnicki
25 lipca Olek Ostrowski wraz ze współtowarzyszem dokonał próby zdobycia szczytu Gaszerbrum II w Karakorum. Podczas zjazdu na nartach Olek zaginął. Akcję poszukiwawczą zakończono 27 lipca.
25 lipca Olek Ostrowski wraz ze współtowarzyszem dokonał próby zdobycia szczytu Gaszerbrum II w Karakorum. Podczas zjazdu na nartach Olek zaginął. Akcję poszukiwawczą zakończono 27 lipca. Archiwum A. Ostrowskiego
- Do zobaczenia na Niebieskich Połoninach, Przyjacielu - tak Olka Ostrowskiego, który zaginął w Karakorum, żegnają koledzy z Grupy Bieszczadzkiej GOPR.

Jeśli spoczniesz na zawsze w wiecznych śniegach, nad tobą, jak nad kimś bliskim, nachylą się górskie grzbiety najtrwalszym w świecie obeliskiem" - napisał Włodzimierz Wysocki.

Ten cytat rodzina i przyjaciele 27-letniego skialpinisty zamieścili na symbolicznej klepsydrze - zaproszeniu do udziału w sobotnim pożegnaniu i wspólnej modlitwie w kościele parafialnym w Wetlinie. "Olek kochał ludzi i życie. Takim go zapamiętamy! Pożegnajmy Olka w naszych sercach, bez wieńców".

Ciągnie mnie do śniegu

Zdobywał szczyty

Pierwszą wielką pasją Olka Ostrowskiego było narciarstwo alpejskie. W ogólniaku w Ustrzykach Dolnych trafił do UKN "Laworta", następnie do klubu ZS UJ w Krakowie. Zaczęły się starty w poważnych zawodach rangi FIS. "Jazda w obcisłych strojach" zaczęła go jednak nudzić. Wstąpił do Grupy Bieszczadzkiej GOPR i Klubu Wysokogórskiego Kraków. W 2012 r. z kolegą zorganizował wyprawę na Pik Lenina (7134 m n.p.m.) w górach Pamir w Kirgistanie. Samotnie zdobył szczyt i zjechał z niego. Pokonał też, jako pierwszy Polak, ścianę Kazbeku (5047 m n.p.m.). Jego największy wyczyn to zdobycie w ub. roku szóstego szczytu świata - Czo Oju (8201 m n.p.m.) - i zjazd z niego na nartach. Dokonał tego jako pierwszy Polak.

Kiedy po raz ostatni, na początku czerwca, rozmawialiśmy z Olkiem szykującym się do wyjazdu w Karakorum, tryskał on energią i aż zarażał radością z czekającego go wyzwania. Nie byle jakiego, bo postanowił, że chce jako pierwszy Polak zjechać na nartach z ośmiotysięcznika Karakorum - Gaszerbrum II (8035 m n.p.m.).

- Ledwo zaczęło się piękne lato, a pana już do śniegu ciągnie? - żartowaliśmy. - Za gorąco mi. Jestem zdecydowanie zimnolubny - śmiał się pochodzący z Wetliny ratownik Grupy Bieszczadzkiej GOPR, wspinacz, ski- turowiec, instruktor narciarstwa.

Rok wcześniej zasłynął, kiedy samotnie wyruszył w Himalaje i bez użycia tlenu zdobył szósty szczyt świata - Czo Oju (8201 m n.p.m.) - a potem jako pierwszy Polak zjechał z niego na nartach.

- W ubiegłym roku największą trudnością była wyprawa w pojedynkę. To spore obciążenie psychiczne i fizyczne. Tym razem wyruszam z kolegą, Piotrkiem Śnigórskim. We dwóch będzie raźniej i bezpieczniej. Najbardziej obawiam się pogody, która nie jest tak stabilna, jak w Himalajach - mówił.

Olek zaginął!

Niepokojące wieści z Karakorum dotarły do nas w niedzielne południe: "Olek zaginął! Trwa akcja poszukiwawcza". Wiedzieliśmy, że dwaj nasi alpiniści w czwartek rozpoczęli atak szczytowy z obozu I, położonego na wysokości 6000 m. Ze względu na złe warunki pogodowe i głęboki śnieg, na wysokości 7600 m postanowili jednak zawrócić do bazy. Właśnie podczas zjazdu do bazy, między obozem II i I, wydarzyło się nieszczęście.

Pojawiły się doniesienia, że Olek Ostrowski wpadł do szczeliny. Była też mowa o tym, że wepchnęła go do niej schodząca lawina. W akcji poszukiwawczej miało brać udział trzech pakistańskich szerpów (tragarzy wysokogórskich), a w bazie akcją koordynować miała Kinga Baranowska, która 17 lipca stanęła na szczycie Gaszerbrum II.

Z bazy pod Broad Peakiem na pomoc Olkowi wyruszyli też Dariusz Załuski i Andrzej Bargiel. Ten ostatni w sobotę, jako pierwszy na świecie, zjechał na nartach z wierzchołka Broad Peaku (8015 m).

"Po kontakcie z bazą pod Gasherbrumem II informuję, że dziś po godzinie 14 czasu polskiego, ekipa poszukująca Olka Ostrowskiego wróciła do bazy. Teren zaginięcia polskiego ski-alpinisty został przeszukany, niestety nie znaleziono jego śladów. Ze względu na trudne warunki pogodowe i terenowe, akcja nie będzie kontynuowana. Łączymy się w smutku z rodziną i przyjaciółmi Olka..." - taki komunikat w poniedziałek podał Zarząd Fundacji Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki.

Bargiel: Wstyd mi za wspinaczy

Akcję poszukiwawczą w mocnych słowach w rozmowie z dziennikarzem RMF FM ocenił Andrzej Bargiel. "Trochę mi wstyd za tych wszystkich wspinaczy, którzy byli w bazie pod Gaszerbrumami, bo nikt się w poszukiwania Olka nie zaangażował. Standardy, które panują teraz w górach, są bardzo przykre" - mówił - rozgoryczony - Maciejowi Pałahickiemu.

"To jest niezdrowe, że dla ludzi wchodzenie na szczyt nie jest niebezpieczne, a pomaganie ludziom jest niebezpieczne. Wartość samego wyjścia na szczyt jest jakby większa niż podjęcie jakiejś próby pomocy komuś i uratowania życia".

Bargiel sam chciał iść z szerpami w góry, ale na to nie zgodził się porucznik pakistańskiej armii.

Partner Olka z wyprawy opowiedział mu, jak wyglądały dramatyczne chwile: "Olek jechał pierwszy (...) i - niestety - urwała się deska śnieżna, która go zabrała, i wpadł razem z tą lawiną do szczeliny. Piotr to widział, próbował pomóc (...). Nie był w stanie sam nic zrobić" - relacjonował Bargiel.

Chłopie, to nie tak miało być!

Koledzy Olka z Grupy Bieszczadzkiej GOPR nie mogą się pogodzić z jego stratą. - Olek został w górach. Za pasję, którą kochał i z którą był związany od wielu lat, zapłacił najwyższą cenę. Wielu z nas nie może tego zrozumieć, nie może się z tym pogodzić. Ze łzami w oczach pytamy: dlaczego? Pocieszamy się, mówiąc, że ma najlepsze narty, najlepsze stoki, że puch przesypuje się mu nad ramionami i zalepia gogle. Do zobaczenia na Niebieskich Połoninach, Przyjacielu - mówią.

Krzysztof Szczurek, naczelnik Grupy Bieszczadzkiej GOPR: - Co tu mówić, jest ciężko. Zupełnie nie tak to wszystko miało wyglądać. Przecież miał być kolejny sukces Olka, wielka radość, a potem szczęśliwy powrót do domu. Wszyscy, na ile mogliśmy, wspieraliśmy go, dopingowaliśmy, przytakiwaliśmy wyprawie, którą przygotowywał, a która kosztowała go wiele wysiłku i energii. Zebrać fundusze nie było taką prostą sprawą, ale udało się. Tak bardzo się cieszył na ten wyjazd...".

Wiedzieli, że narciarz jest bardzo ambitny i jak sobie coś postanowi, to za wszelką cenę będzie brnąć, by to osiągnąć. - Wiedzieliśmy też, że do wyprawy był dobrze przygotowany oraz że ma świadomośc, że nie będzie łatwo, ale czeka go wyzwanie. Wierzyliśmy jednak, że da radę. Jak za pierwszym razem. Byliśmy wtedy tacy dumni - wspominają.

"Dzięki wszystkim, jesteście wielcy" - film wyprodukowany przez Szymona Kowalczyka i Adama Śmiałka, będący relacją, zapisem wydarzeń z wyprawy Olka na Czo Oju, można znaleźć i obejrzeć w Internecie. Otrzymał wyróżnienie National Geo- graphic Traveler i Martyny Wojciechowskiej.

- Wyróżnienie dla twórców, ale przede wszystkim - dla bohatera filmu za dystans do siebie i świata mimo wielkiego osiągnięcia, za poczucie humoru, prawdziwość i niepoddawanie się komercjalizacji. Dzięki Olek, jesteś wielki! - argumentowała podróżniczka.

"Dzień doberek. 30 września, 2014 rok. Himalaje wysokie. Obóz pierwszy pod Czo Oju. 6400 m. Jeśli to wszystko mi się nie przyśniło, to wczoraj zdobyłem Czo Oju i zjechałem na nartach z niego. Dzięki wszystkim za pomoc, że tutaj mogłem przyjechać. Jesteście wielcy. Buźka" - to wzruszający fragment tego nagrania.

Góry + narty = wielka miłość

Olo, jak mówią na niego koledzy, z górami związany był od zawsze, bo w nich się przecież wychowywał. Nieraz mówił w wywiadach, że to jego całe życie, a te prawdziwe szczyty pokazał mu tato. Opowiadał, że pochodzi z miejscowości, w której nie ma wielu wyciągów, więc jazdę na nartach rozpoczynał poza trasą. I tak mu już zostało.

- W poczet kandydatów na ratowników GOPR został przyjęty już w 2007 roku, czyli praktycznie zaraz po tym, jak stał się pełnoletni - wspomina naczelnik Szczurek. - Niespełna trzy lata później otrzymał już krzyż i został jednym z nas. Wykazywał się wieloma cechami, które w ratownictwie są bardzo ważne. To odwaga, ale i zdrowe, bardzo świadome podejście do tematu gór. Wspaniale jeździł na nartach, bo uczył się tego od dziecka. Był jednym z najlepszych narciarzy w naszej grupie. Wielokrotnie reprezentował nas w różnych zawodach narciarskich.

Olek wziął udział w 39 akcjach i wyprawach poszukiwawczych i ratunkowych w Bieszczadach.

- To niemało, zważywszy na okres jego służby - podkreśla naczelnik. - Wypracował blisko dwa tysiące godzin, łącząc ratownictwo ze studiami na geografii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie i licznymi pasjami. Zostanie zapamiętany jako otwarty na ludzi, z poczuciem humoru, życzliwy, nieodmawiający pomocy.

W gronie ratowników jest dziś jego starszy brat - Tomasz. Rodzina Ostrowskich jest znana w Bieszczadach. Prowadzi schronisko Pod Wysoką Połoniną w Wetlinie.

***
"Jesteś teraz strażnikiem gór. Dbaj o nie" - apelują przyjaciele Olka. Wszyscy zapewne będą obecni na jego symbolicznym pożegnaniu podczas mszy św. w Wetlinie, która rozpocznie się w sobotę o godz. 16.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24