Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Kozdrański: Dwadzieścia lat czekamy na basen

Marcin Jastrzębski
- Białoruś lepiej dba o skoczków do wody - mówi Andrzej Kozdrański, trener Stali Rzeszów i reprezentacji Polski seniorów.

Start 28 i 30 lipca

Start 28 i 30 lipca

Andrzej i Kacper po obozie w Kijowie, wrócą do Rzeszowa 17 lipca. Już 19 wylecą na MŚ seniorów do Rosji. W Kazaniu wystartują 28 (synchron) i 30 lipca (indywidualnie, trampolina 3m).

- Marzenia są po to, by je spełniać. Andrzej Rzeszutek może być pierwszym pana podopiecznym, który wystartuje w igrzyskach olimpijskich.

- Teraz tak mocno nie skupiam się na tym, przyznaję, ważnym pragnieniu.

- Wygląda pan na konsekwentnego człowieka.

- Trenerem jestem do 15 lat. Na początku wyglądało to tak, że przez cztery lata jednocześnie byłem zawodnikiem i szkoleniowcem. Po swoim treningu przygotowywałem się do zajęć z dzieciakami. Od razu poczułem, że praca z innymi skoczkami da mi mnóstwo satysfakcji. Nie potrafiłbym skupić się na swojej pracy bez wyznaczenia konkretnych celów. Stalowiec w igrzyskach olimpijskich? Wszyscy wiemy, że byłaby to dla nas wielka sprawa.

- Pojechał pan z Andrzejem Rzeszutkiem i Kacprem Lesiakiem do Kijowa, żeby przygotowywać się do zaplanowanych na koniec tego miesiąca mistrzostw świata seniorów, wraz z reprezentacją Ukrainy. Ciekawy pomysł.

- Pierwszy raz tak robię. To eksperyment i wydaje mi się, że może się sprawdzić. Ukraińcy mają mocnych skoczków. Solidnych juniorów, a wśród seniorów stale odnoszą sukcesy. Warto potrenować wspólnie z medalistami mistrzostw Europy czy świata. Muszę jednak sprostować, nasza drużyna to nie tylko ja, Andrzej i Kacper.

Andrzej Kozdrański

Andrzej Kozdrański

Urodzony: 7 czerwca 1976 roku w Rzeszowie, brat bliźniak Grzegorza -uczestnika Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie (1992 r.), od zawsze w Stali Rzeszów, karierę zawodniczą rozpoczął w 1987 roku, zakończył w 2004 roku. Karierę trenerską w Stali rozpoczął w 2000 roku, od 2009 roku prowadzi kadrę Polski juniorów. W filmie "Dlaczego nie" dublował rolę Macieja Zakościelnego wykonując skok z 10-metrowej wieży.

- Zapomniałem o fizjoterapeucie Piotrku Kmiotku.

- Nie tylko. Mamy jeszcze panią trener od przygotowania fizycznego Justynę Krzysik, która jednocześnie jest naszym dietetykiem. To niezwykle ważne w profesjonalnym sporcie. W trakcie zajęć, które nie należą do łatwych, zawodnicy potrzebują fachowej pomocy, porad. Sam trener dziś to za mało. Szczególnie, że często nasze zajęcia zajmują 6 godzin w ciągu dnia.
Ponadto, pracujemy też z psychologiem Witoldem Bombą.

- Pan, wraz z bratem bliźniakiem Grzegorzem, miał jeszcze trudniej. Walczyliście o kwalifikacje olimpijskie, trenując tylko za granicą?

- Nie było szansy na przygotowanie się na miejscu. Nastawiliśmy się na starty z 10-metrowej wieży. Z perspektywy czasu wiemy, że to było do końca rozsądne. Skoki z takiej wysokości powodują kontuzje, to ciężki kawałek chleba. Bolały mnie ręce, kręgosłup.

- Teraz nie bolą?

- Odkąd zakończyłem karierę zawodnika, nic mi nie doskwiera. Cały czas coś trenuję, ale nie są to już tak znaczące obciążenia.

- Czuje się pan tak, jak pan wygląda?

- Niewiele osób wie, że wkrótce skończę cztery dychy. Wielu ocenia mój wiek na mniej niż 30 lat. Czuję się zdrowo.

- Bracia Kozdrańscy walczyli o olimpijską kwalifikację w nieco innych okolicznościach.

- Wtedy zawodnika na olimpiadę typował krajowy związek pływacki. Walczyłem z bratem o wyjazd do Barcelony w 1992 roku. Przed ważnym sprawdzianem doznałem zapalenia ucha. Grzesiek nieraz musiał udowodnić to, że zasługuje na wyjazd. Teraz kryteria są inne. To światowa federacja ustala minima.

- Rzeszutkowi niewiele brakowało w 2012 roku.

- Praktycznie jeden skok zadecydował o tym, że nie pojechał na igrzyska w Londynie. To było dla niego i całej naszej sekcji spore przeżycie. Mógł być lekko podłamany. Wiem, co czuł. Sam w 2000 roku starałem się o udział w igrzyskach w Sydney. Do osiągnięcia minimum, które ustalał jeszcze Polski Związek Pływacki, zabrakło mi.... 1,5 punktu. PZP był nieugięty, nie mogłem pojechać na tamte igrzyska.

- Rzeszutek jest cierpliwy?

- Andrzej potrzebował spokoju. Cztery lata temu startował chyba pod większą presją. To mu nie służy. To nie znaczy, że nie potrafi sobie radzić ze stresem. Teraz nabrał doświadczenia, jest w niezłej formie i... ciągle jest młody. Jeśli nie wejdzie do finału w mistrzostwach świata w Kazaniu, nie zrobię z tego tragedii. Będziemy mieli jeszcze szansę w lutym. Spokojnie.

- Warunki do pracy w Rzeszowie ma pan nadal "średnie".

- Szyby wypadają, płytki pękają, a my skaczemy. Nie poddajemy się łatwo, choć to dość deprymujące. Szczególnie, że biedniejsze od nas kraje potrafią stworzyć lepsze warunki dla sportowców walczących na międzynarodowej arenie. Ostatnio rozmawiałem z kolegą z Białorusi. W Mińsku mają trzy baseny olimpijskie, a stypendia dla skoczków do wody są wyższe niż średnia krajowa. My w Rzeszowie na basen czekamy już od 20 lat. To kawał czasu.

Dlaczego rezygnujecie ze skoków z metrowej trampoliny?

To nie jest przyrząd olimpijski, a ministerstwo niechętnie wspiera poza-olimpijskich sportowców. Poza tym, szkoda mi energii naszych zawodników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24