Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna małżonków o syna. Gdzie dwóch sie bije, tam dziecko płacze

Andrzej Plęs
Jaki bywa efekt takich konfliktów? Że dziecko boi się przy matce wypowiadać słowo tata, a przy ojcu - mama.
Jaki bywa efekt takich konfliktów? Że dziecko boi się przy matce wypowiadać słowo tata, a przy ojcu - mama. 123rf
Matka i ojciec życie trawią na konflikcie. O syna. Było uprowadzenie, do akcji wkroczył Interpol, jest ostra batalia sądowa. A gdy o losie dziecka decyduje sąd, nigdy nie ma dobrego wyjścia .

Krystyna mówi, że przed ośmiu laty popełniła najstraszniejszy błąd swojego życia. Że związała się z Jackiem. A Jacek mówi, że jego błędem było to, że pozwolił Krystynie wyjechać do Anglii. I zabrać z sobą ich siedmioletniego syna.

Przecież miała wyjechać na dwa tygodnie, może odrobinę dłużej, a wyjeżdżając, doskonale wiedziała, że może na całe życie, bo przyszłość sobie tam układała już wcześniej. A on może stracić kontakt z synem.

Uruchomił policję polską, brytyjską i Interpol, oskarżył ją o uprowadzenie dziecka, wytoczył przeciwko niej Konwencję Haską i na tyle skutecznie, że Krystynę z siedmioletnim Mateuszem Brytyjczycy odesłali do Polski. Przed sąd, który ma zdecydować o losach dziecka.

Miłe złego początki

Poznali się w USA. Efektem ich związku jest Mateusz. Była jeszcze w ciąży, kiedy wróciła do Polski, tu urodziła, ale - mówi - przez dwa i pół roku nie doczekała się zainteresowania ojca dzieckiem.

- Wróciłem do Polski, kiedy syn miał dwa i pół roku - przyznaje Jacek. - Specjalnie zamieszkałem w Rzeszowie, żeby być z synem, choć pochodzę z Dolnego Śląska.
Niechętnie mówi, dlaczego dwa i pół roku zwlekał z kontaktem z dzieckiem, Krystyna nie ma oporów, żeby o tym mówić: - Dwa lata siedział w amerykańskim więzieniu za oszustwa i matactwa. Przez cztery lata nie widział swojego dziecka na oczy, bo nie miał na to ochoty.

Jacek do Polski w końcu wrócił, ale sielanki nie było. Po obu stronach związku. On mówi, że Krystynie przeszkadzało to, że Mateusz spotykał się z ojcem i chciał się z nim spotykać. To - według niego - był początek jawnego konfliktu.

- Zacząłem składać do sądu wnioski o uregulowanie kontaktów z dzieckiem, o przywrócenie władzy rodzicielskiej - opowiada. - Uzyskałem jedno i drugie. Syn był u mnie dwa razy w tygodniu, połowę wakacji, co drugie weekendy. Zaczęło być normalnie.

Według Krystyny, nie było normalnie. Ona twierdzi, że cicha wojna zaczęła się od momentu, kiedy wynajęła sobie większe mieszkanie, niż wynajmował on, gdy zaczęła zarabiać więcej od niego, co budziło jego zawiść. To jeszcze była cicha wojna.

Głośna miała wybuchnąć wkrótce. Kiedy Krystyna poprosiła Jacka o zgodę na wyrobienie Mateuszowi paszportu, ten nie protestował.

- Tłumaczyła, że chce z dzieckiem pojechać za granicę na wakacje - wspomina Jacek. - Nie miałem żadnych podejrzeń. Miała tu dobrą pracę w międzynarodowej firmie, nic nie zapowiadało, że chce wyjechać na stałe. Zgodziłem się. Nie pojechali, ale potem oświadczyła mi, że służbowo musi wyjechać do Anglii na dwa tygodnie. I że chce zabrać w tę podróż syna. Nie stwarzałem problemów. A po dwóch tygodniach napisała mi, że znalazła sobie tam pracę, dziecko zapisała do przedszkola, że zostaje. Nie chciała powiedzieć, jaką ma pracę, gdzie mieszkają, do którego przedszkola dziecko chodzi. Jestem pewien, że planowała to wcześniej.

Mówi, że z dzieckiem mógł rozmawiać tylko przez Skype'a, ale odwiedzić go nie mógł, bo nie wiedział, gdzie go w Anglii szukać.

Krystyna pamięta to inaczej. Wcale nie robiła problemów, by ojciec przyjeżdżał w odwiedziny do syna. Problemy zaczęły się dopiero wtedy, kiedy Jacek zażądał od niej, żeby pokrywała mu koszty tych wizyt: podróż w obie strony, hotel na miejscu i wynajęcie samochodu. Dopiero wtedy wojna rozpoczęła się na całego.

Szukanie porwanego

Jacek poszedł na policję i zgłosił uprowadzenie rodzicielskie. Wiedział, kto i kogo uprowadził, ale nie miał pojęcia dokąd, bo nie znał miejsca pobytu matki i Mateusza.

- Rozmawiała ze mną przez Facebooka przez komórkę - mówi o Krystynie. - Z danych z logowania jej telefonu znalazłem miejscowość koło Cambridge, ale nie byłem w stanie zlokalizować ulicy.

Do Ministerstwa Sprawiedliwości napisał wniosek o uruchomienie Konwencji Haskiej, dotyczącej zasad postępowania w przypadku porwania dziecka. Nie wiadomo, dokąd matka wywiozła dziecko, nie wiadomo, w jakich warunkach przyszło mu żyć, nie wiadomo, jak dziecko czuje się psychicznie w nowych warunkach - argumentował.

A nade wszystko - ojciec nie wydał formalnej zgody na wyjazd dziecka na stałe poza granice kraju. Ministerstwo widać wniosek zaakceptowało, skoro polska policja zaalarmowała brytyjską za pośrednictwem Interpolu.

Konwencja stawia na baczność policję każdego kraju, który konwencję respektuje, toteż Brytyjczycy błyskawicznie znaleźli pod Cambridge Krystynę i jej syna. I równie błyskawicznie odesłali do Polski, jak tylko zapadły decyzje sądowe. Bo Jacek wynajął na Wyspach kancelarię adwokacką, ta w jego imieniu wystąpiła o zwrot bezpodstawnie zatrzymanego przez matkę dziecka.

Sąd przyznał mu rację, że przecież Mateusz opuścił granice Polski bez zgody ojca, do czego zobowiązuje polskie prawo i Konwencja Haska. Krystynę z synem odesłano do Polski.

- Po prostu pozbyli się kłopotu z dwoma obcokrajowcami, a wcale tego nie musieli robić, bo nie było podstaw - przekonuje Krystyna.

Wojna o syna

Jacek nie poprzestał na ściągnięciu Mateusza do Polski, natychmiast po powrocie matki i syna złożył w sądzie wniosek o zablokowanie paszportu dziecka. Na wszelki wypadek, żeby matka nie mogła wyjechać z nim ponownie.

Sądowi ledwie kilka dni zajęło podjęcie decyzji o zablokowaniu. Jacek poszedł za ciosem, złożył dwa kolejne wnioski - zakaz wyjazdu syna za granicę i odebranie mu paszportu.

Krystyna nie czekała na decyzję sądową, zrewanżowała się Jackowi dwoma swoimi wnioskami sądowymi: zezwolenie dla dziecka na wyjazd i ograniczenie ojcu praw rodzicielskich. A przy okazji: zmianę zasad kontaktów ojca z dzieckiem i zmianę miejsca pobytu Mateusza.

I wygrała. Przynajmniej co do miejsca pobytu dziecka, bo sąd zdecydował, że Mateusz ma być przy matce. Dla niej i dla chłopca niewiele to zmieniało, bo owszem, Mateusz ma być z matką, ale tymczasem opuścić kraju mu nie wolno, ponieważ o tym sąd jeszcze nie zdecydował.

Drugą batalię sądową też wygrała Krystyna. Przy wydatnej pomocy rzeszowskiego Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego, który dla potrzeb sądu miał określić sytuację rodzinną chłopca. I określił: rodzice dziecka są z sobą mocno skonfliktowani, nie potrafią współdziałać dla dobra dziecka, malec wciągany jest w konflikt między dorosłymi.

Przede wszystkim przez ojca, którego - zdaniem RODK - cechuje wyraźny autorytaryzm wobec dziecka. Ale psychologowie przyznali w opinii, że Krystyna nie informowała Jacka o tym, że jej pobyt na Wyspach ma być dużo dłuższy niż obiecane trzy tygodnie.

- Wyraźnie tendencyjna opinia - protestuje Jacek. - To Krystyna na bieżąco informuje syna o przebiegu procesów sądowych. A tego nie wolno jej robić.

RODK orzekł też, że to z matką łączą chłopca znacznie silniejsze więzi emocjonalne niż z ojcem. Jacek przyznaje: od kiedy matka z synem wyjechali do Anglii, chłopiec był pod przemożnym i wyłącznym wpływem matki.

- Przy dziecku i do niego nigdy nie mówiła o mnie inaczej niż "on" albo po nazwisku - opowiada ojciec. - Mam to nagrane. Mocno pracowała nad tym, żeby oddalić syna ode mnie. I jej się udało. Nawet zablokowała w telefonie numer do mnie, żeby uniemożliwić kontakt. Teraz rzeczywiście Mateusz chce mieszkać z matką, chociaż na początku wolał ze mną.

I tak też orzekł sąd. Najpierw, że syn ma być przy matce, a potem - pozwolił Mateuszowi wyjechać z matką do Anglii. To była ta druga zwycięska batalia Krystyny.

Tylko dziecka żal

Przed sądem Jacek raz po raz przegrywa swoje ojcostwo, ale zapowiada, że wcale nie zamierza składać broni w walce o uwagę i uczucia syna. Choć tymczasem nie ma pojęcia, jak będą wyglądały jego kontakty z dzieckiem, kiedy on tu, a oni tam. Nie stać go na cotygodniowe loty na Wyspy, rozmowy przez Skype'a, to namiastka kontaktu ojca z synem.

Nawet jeśli będą przyjeżdżać do Polski, to nie wierzy, żeby Krystyna zezwoliła na swobodne kontakty. Zbyt dużo złego zdarzyło się już między dwojgiem dorosłych, by oboje mogli współdziałać dla dobra syna. RODK też coś takiego sugerował.

Toteż Jacek bliski jest rozpaczy, że straci kogoś, kto wciąż jeszcze do niego mówi - tato. Choć Krystyna na Wyspach związała się już z kimś innym i ten ktoś ojcuje Mateuszowi.

A Krystyna nie wierzy nawet w odrobinę ojcowskich uczuć Jacka.

- To nie jest zainteresowanie dzieckiem, to wyłącznie robienie na złość mnie i w jakimś stopniu mu się udało, bo przez niespodziewany wyjazd i przedłużający się pobyt w Polsce straciłam pracę w Anglii - tłumaczy. - Jego zainteresowanie synem wyglądało w ten sposób, że kiedy syn go odwiedzał, to sadzał go przed ekranem i zajmował się swoimi sprawami.

***
Banalnie powszechny dramat dwojga ludzi, którzy życie trawią na niszczeniu siebie wzajemnie. Między nimi dziecko, którego nikt nie pytał, jak się z tym czuje i dlaczego przy ojcu boi się wypowiadać słowo mama, a przy matce - wspominać o ojcu.
***
Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24