Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zespół Enej: Koncerty stały się niezwykłym sposobem na życie

Hubert Lewkowicz
Piotr Sołoducha: my dwaj jesteśmy akurat przedstawicielami ukraińskiej części zespołu i ta kultura, ten język i ta muzyka, są dla nas czymś codziennym.
Piotr Sołoducha: my dwaj jesteśmy akurat przedstawicielami ukraińskiej części zespołu i ta kultura, ten język i ta muzyka, są dla nas czymś codziennym. Hubert Lewkowicz
Muzyka nie ma granic, chcemy iść dalej na wschód, na południe - rozmowa z muzykami zespołu Enej, Piotrem "Lolkiem" Sołoduchą i Mirosławem "Myniem" Ortyńskim.

- Niedawno dostaliście w Opolu Superjedynkę w kategorii "Superzespół". To ważna dla was nagroda? Nagrody w ogóle są istotne?

Piotr "Lolek" Sołoducha: - Każda nagroda cieszy. Nie ma chyba podziału na ważne i mniej ważne nagrody, każda z nich jest istotna. Jeżeli mielibyśmy robić jakąkolwiek klasyfikację, to można rozróżnić nagrody przyznawane przez kilkuosobowe jury i takie, które są przyznawane przez publiczność, jak było w przypadku Superjedynki. W naszym odczuciu jest to podziękowanie za to, co robimy dla publiczności. Stąd też wielki ukłon w stronę fanów, że ta statuetka powędrowała w nasze ręce.

- Festiwal w Opolu to kultowa impreza, ale ta kultowość dotyczy raczej lat minionych. Jaka jest wasza opinia na temat tego festiwalu?

Mirosław "Mynio" Ortyński: - Jak sam wspomniałeś, Opole to legendarne miejsce i legendarny festiwal. W interesie wykonawców leży, by w dalszym ciągu ten festiwal funkcjonował, by organizować tam święto polskiej piosenki. Za każdym razem, gdy jesteśmy w Opolu, czujemy się wyróżnieni. Z muzycznego punktu widzenia wolimy klimat festiwalu Przystanek Woodstock, bo wywodzimy się raczej z takiego świata, ale każdy z festiwali ma swój cel i warto w nich uczestniczyć.

- Wystarczy spojrzeć na waszą stronę internetową, by spostrzec, że okres wakacyjny to bardzo pracowity czas. Koncert za koncertem. Tak teraz smakuje wasze życie?
Piotr "Lolek" Sołoducha:
- Faktycznie, okres letni, od maja do września, to czas koncertów plenerowych, ale okres jesienno-wiosenny też nie jest nam obcy, bo wówczas gramy w klubach. Czy tak smakuje życie? Pewnie tak, choć nigdy nie wiemy, co na takie pytanie odpowiadać. Bardzo cieszymy się z tego powodu. Udało nam się spełnić marzenie, możemy grać muzykę, którą tworzymy, możemy koncertować. Te koncerty stały się niezwykłym, można powiedzieć, sposobem na życie i normalną pracą. Po czterech, pięciu dniach wracamy do domów i mamy dzień odpoczynku. Jeśli nie idziemy na próbę, to do studia i wyjeżdżamy dalej. To tylko wygląda tak kolorowo, że zespół przyjeżdża, gra koncert i tyle. Pamiętać trzeba jednak o tym, że trzeba jeździć po całej Polsce, robić próby. Koncert to nie tylko półtorej godziny, gdy wychodzi się na scenę. Broń Boże, jednak nie narzekamy, bo o tym marzyliśmy. Cztery lata po wygraniu "Must be the music" gramy bardzo dużo koncertów i szybko przeminęła opinia, że Enej może być zespołem jednego przeboju. Mamy się dobrze i jeszcze wiele rzeczy przed nami.

- Lepiej się czujecie na dużych festiwalowych scenach czy na tych bardziej kameralnych?
Mirosław "Mynio" Ortyński:
- Każda impreza nas cieszy, jeżeli przed sceną są fani, którzy przychodzą na koncerty, śpiewają nasze piosenki, chcą nas zobaczyć i usłyszeć. Nieważne, czy to wielki festiwal, czy dni miast. Oczywiście, są pewne miejsca wyjątkowe, ale wielką satysfakcję daje nam sam fakt, że mamy przed sobą rzeszę ludzi, którzy przyszli specjalnie dla nas. Plenerowa scena jest większa i show jest bardziej kompletny, ale najważniejsi są dla nas ludzie.

[obrazek2] Mirosław Ortyński: nieważne czy to wielki festiwal, czy dni miast, każda impreza nas cieszy. (fot. Hubert Lewkowicz) - Wyrośliście z muzyki ukraińskiej, z folkloru ukraińskiego. Mam wrażenie, że teraz trochę go mniej pobrzmiewa w waszej muzyce.
Piotr "Lolek" Sołoducha:
- Czy ja wiem? Wydaje mi się, że z każdym krokiem jest go więcej. Na pierwszej płycie "Ulice" tego folkloru nie było praktycznie wcale. My dwaj akurat jesteśmy przedstawicielami ukraińskiej części zespołu i ta kultura, ten język i muzyka są dla nas czymś codziennym. Nie wkładamy jednak do naszej muzyki piosenek ludowych, to wszystko jest naszego autorstwa, choć inspirowane kulturą Wschodu. Te wstawki są w ukraińskim klimacie, ale i tak są nasze. Słyszeliśmy nawet komentarze, że ostatnio jest tego za dużo. Gama folku jest bardzo duża, pewnie jeszcze nieraz w ten folklor się zagłębimy.

Mirosław "Mynio" Ortyński: - Nie trzymamy się tylko folkloru ukraińskiego, czy polskiego. Chcemy iść dalej na wschód, dalej na południe. Muzyka nie ma granic. Chcemy się dalej rozwijać z każdą płytą.

- Ostatnia płyta ukazała się w tym roku. Myślicie już o kolejnej? W jaką stronę pójdzie?
Mirosław "Mynio" Ortyński:
- Te plany są odległe, bo faktycznie niedawno wydaliśmy nasz czwarty krążek. Na pewno będzie to muzyka folkowa, ale kiedy ta płyta powstanie, tego jeszcze nie wiemy. Marzy nam się płyta z kolędami, choć nie wiemy, czy stanie się to już tej zimy.

- Z kolędami polskimi czy ukraińskimi?
Piotr "Lolek" Sołoducha:
- Pewnie będzie pół na pół. Marzy nam się także nagranie koncertu unplugged. Takiego, jaki zagraliśmy końcem ubiegłego roku w Zabrzu z Goranem Bregovicem. Były cymbały, były skrzypce, było więcej instrumentów dętych. Piosenki, które gramy już od dawna na koncertach, nabrały świeżości i ludzie bardzo dobrze to przyjęli. Było około dwóch tysięcy ludzi, a przedział wiekowy był bardzo duży. Co poza tym? Musimy jeszcze trochę poczekać, odsapnąć, zresetować głowy i wtedy zobaczymy. Na pewno będzie folkowo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24