Niespełna pięć miesięcy po tragedii sąd wydał postanowienie, rozstrzygające o dalszych losach czwórki dzieci, których matka zginęła w pożarze w styczniu tego roku. Do tej pory dzieci były pod opieką dziadków, którzy przyjęli je pod swój dach.
Sędzia Renata Leja-Syniec uznała, że najlepszym miejscem dla 9-letniej Ani, 8-letniego Rafała, 4-letniego Kamila i 2,5-letniej Roksanki będzie rodzina zastępcza. Nie będą nią jednak dziadkowie.
Rodzeństwo ma trafić do zawodowych rodziców zastępczych, którzy mają dwoje własnych dzieci w podobnym wieku i doświadczenie w wychowywaniu rodzeństw pokrzywdzonych przez los.
Tym samym sąd odrzucił wniosek Anastazji i Józefa Marczaków, którzy starali się o to, by czwórka ich wnuków, którymi opiekowali się na zasadzie decyzji czasowej, mogła nadal mieszkać z nimi w Daliowej.
Jak argumentował sąd, zasadniczym powodem, dla którego nie został uwzględniony wniosek dziadków, był brak więzi emocjonalnych pomiędzy nimi a dziećmi.
- Potwierdzają to badania przeprowadzone w Rodzinnym Ośrodku Diagnostyczno-Konsultacyjnym - mówiła sędzia Renata Leja-Syniec. - Wywiady, notatki urzędowe, informacje z instytucji i organizacji dowodzą, że dziadkowie nie mają umiejętności praktycznych w prowadzeniu domu, brak im też umiejętności wychowawczych.
Na decyzji sądu zaważył również fakt, że 70-letni dziadek rodzeństwa nie przedstawił zaświadczenia lekarskiego o stanie zdrowia.
- To nie rokuje pozytywnie w długotrwałej opiece - argumentowała sędzia. Jak tłumaczyła podstawowym kryterium, którym kieruje się sąd rodzinny jest zawsze dobro dzieci.
- Dobro dzieci przemawia za tym, żeby zostały umieszczone w rodzinie niespokrewnionej, ale dającej gwarancje zapewnienia nie tylko właściwej opieki, ale również wychowania - mówiła sędzia.
Sąd zdecydował, że rodziną zastępczą będą wskazani przez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, małżonkowie mieszkający pod Krosnem. To rodzice z kwalifikacjami, którzy sprawdzili się już w opiece nad trójką innego rodzeństwa. Deklarują, że dzieci będą przez nich obdarzone miłością i zainteresowaniem i że dołożą wszelkich starań by wyprowadzić dzieci z dysfunkcji.
Dziadkowie byli oburzeni postanowieniem. Anastazja Marczak w wielkim zdenerwowaniu opuszczała budynek sądu. - Ja dzieci nie oddam. Nie oddam, bo one tu się wychowały i dobrze się u mnie czują - przekonywała. - Będę się odwoływać, bo opinie, którymi kierował się sąd, nie są obiektywne.
Rodzice zastępczy deklarują, że nie chcą odcinać więzi wnuków z dziadkami. - Myślimy, że te kontakty zostaną uregulowane przez sąd - mówią.
Dodają, że zrobią wszystko, by osierocone dzieci u nich były szczęśliwe, miały możliwości rozwijania się.
- Mamy dwójkę własnych dzieci, które z niecierpliwością czekają na rodzeństwo. Wcześniej wychowywalkiśmy też trójkę rodzeństwa, którego rodzice byli pozbawieni praw rodzicielskich. Były u nas przez rok. Zaprzyjaźniły się z naszymi dziećmi, czuły się szczęśliwe. Ich rodzicie współpracowali z nami i PCPR. Dzięki temu po roku odzyskali dzieci. To był nasz sukces - opowiadają.
Do tragedii w Daliowej doszło 31 stycznia. Mama Ani, Rafała, Kamila i Roksany wyprowadziła dzieci z płonącego domu, ale sama nie zdążyła z niego wyjść. Ta historia poruszyła serca ludzi w całej Polsce. Ze wszystkich stron płynęła pomoc. Pozwoliło to na zebranie pieniędzy na remont domu dziadków, mieszkających w tej samej miejscowości, którzy dzięki temu mogli przyjąć dzieci do siebie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"