Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O Jędrku Połoninie, co w Bieszczadach tworzył dusiołki

Stanisław Siwak
Jędrek przyjechał w Bieszczady i od razu zakochał się w połoninach.
Jędrek przyjechał w Bieszczady i od razu zakochał się w połoninach. Aleksander Baranowski
Rogata dusza. Pełen humoru i fantazji pędziwiatr. Artysta, którego inni mogli tylko naśladować. Miłośnik Bieszczadów, który już za życia stał się legendą. 20 lat temu zginął tragicznie Jędrek Połonina.

Kruszy się stara bieszczadzka brygada twardych zakapiorów. Na Niebieskie Połoniny odszedł słynny rzeźbiarz Zdzichu Rados. A po nim tą samą drogą podążył legendarny bard i rzeźbiarz Andrzej Wasielewski, znany w kraju jako Jędrek Połonina.

Prawdziwy guru bieszczadzkich twardzieli, którzy wolność pokochali ponad wszystko, legendarny Henio Wiktorini wyprowadził się ze swego rancza znad zatoki na Jeziorze Solińskim. Zbudował nowe w bieszczadzkiej głuszy, bo ma dość cywilizacji i rosnącego zgiełku nad Soliną.

Lutek Pińczuk niezmiennie trwa w swej słynnej Chatce Puchatka na Połoninie Wetlińskiej. Ostatni z grupy wolnych ludzi, którzy przed laty w hippisowskiej grupie pod namiotami uczyli się trudnej sztuki obcowania z bieszczadzką przyrodą u stóp Otrytu.

Legendarny "Prezes" z Chmiela poszedł w biznes. Prowadzi gospodarstwo agroturystyczne, wytycza szlaki turystyki konnej w Bieszczadach i prowadzi wielodniowe rajdy dla miłośników jazdy wierzchem.

Jędruś pierwszy tworzył dusiołki

W tym roku przypada 20. rocznica śmierci Andrzeja Wasielewskiego, zwanego Jędrusiem Połoniną, najsłynniejszego z bieszczadzkich bardów i rzeźbiarzy. To właśnie Jędrek był twórcą słynnych dusiołków, czyli rzeźbionych w lipowym drewnie pogodnych bieszczadzkich diabełków: biesów i czadów. Ma dziś on wielu naśladowców w co drugiej bieszczadzkiej wiosce, ale wszyscy przyznają, że Jędruś był pierwszy.

Na cmentarzu w Kulasznem, przy drodze do Komańczy, bieszczadzcy przyjaciele położyli na grobie Jędrka potężny głaz. Góruje nad nim krzyż z pospawanych końskich podków, wszak zmarły artysta całe życie bardzo kochał konie. Krzyż wykonał Janek Mazur zwany "Betonem". Na nagrobnym głazie swego przyjaciela "Beton" wyrył napis: "Słuchałem pieśni sumienia wyrytej czekanem na kamieniach."

Na szczycie cmentarnego wzniesienia, w ramionach krzyża, wiatr przygrywa Jędrkowi wieczną melodię. A przecież w zamierzeniach zmarłego nagle Jędrusia ten wiatr miał wygrywać muzykę na fletni Pana.

Przygotowywał ją rzeźbiarz w urokliwej chatynce w Kulasznem, w której mieszkał przez ostatnich kilka lat swego życia. Fletnia składa się z rur, czyli suszonych przez Jędrka łodyg "dzięgielu". Owe organy miały być ustawione na wzgórzu obok drewnianej chatynki artysty.

Wielki talent i wesoły pędziwiatr

Połonina był stałym bywalcem "Latarni Wagabundy", czyli schroniska w Woli Michowej prowadzonego przez innego przyjaciela, Wojtka Gosztyłę, znanego jako "Kiju". Zaglądał tu często nawet wtedy, gdy zamieszkał na stałe w Szczawnem. Zawsze znał sekretne miejsce, gdzie leżał klucz do schroniska. - Miał Jędrek w schronisku swój pokój i gospodarzył nawet pod moją nieobecność - powie "Kiju".

Ma też pan Wojtek sporą kolekcję pięknych rzeźb Jędrusia. Gospodarz przytwierdził je solidnie do ściany, bo wcześniej niekiedy turyści zdejmowali sobie niektóre z nich "na pamiątkę".

- Wiesz, jak powstał ten dusiołek? - pyta Wojtek i od razu opowiada: - Pewnego razu wędrujemy z Połoniną przez dziki sad na zboczu góry. Nagle Jędrek staje i zaczyna się przyglądać niezwykłym kształtom korzenia świeżo przewróconej przez jesienną wichuręo starej jabłoni. Po chwili odcina korzeń i zabiera ze sobą. Kilka dni potem powstaje z niego bieszczadzki diabełek.

Na dokładkę częstuje mnie "Kiju" wesołą historyjką o Połoninie:

- Pewnego razu wyskoczyłem na kilka godzin, a w schronisku zjawił się Jędrek. Kiedy wróciłem, siedział na progu i spoglądał na mnie baranim wzrokiem. Widocznie miał pusto w żołądku tego ranka, gdyż wyjął z piwniczki butlę z winem owocowym i zajadał z niej "podrasowane" wiśnie. Więc raczej nie mógł patrzeć inaczej.

Jędrek często zarzucał na plecy worek z dłutami i kolekcją świeżo wyrzeźbionych dusiołków i ruszał przed siebie. Kupowali je zachwyceni turyści, często stawiali Jędrkowi piwo czy wódkę w przydrożnej knajpie. Obiadu nie postawił nikt.

Przystanek u Lutka na połoninie

Przyjechał w Bieszczady z głębi kraju i podobnie jak słynny pieśniarz i poeta Wojtek Bellon zatrzymał się u Lutka Pinczuka w Chatce Puchatka. Zakochał się w połoninach. Zawsze najlepiej czuł się na Wetlińskiej i Caryńskiej. Niewiele miał dobytku przy sobie, bo do rzeczy materialnych nie przywiązywał wagi. A tym, co akurat miał, dzielił się zawsze z przyjaciółmi.

Pewnego jesiennego dnia odwiedziłem Jędrka w jego chatce w Kulasznem z Ryśkiem Czerwińskim z Sanoka, miłośnikiem gór. Jędrek był zajęty, właśnie nad ranem spotkał w górach porzuconego, poranionego owczarka. Przygarnął zwierzaka, pieczołowicie opatrzył mu rany, które krwawiły po nocnym ataku dzików. Nazwał go Ajaksem i dzielił się z nim sprawiedliwie bochenkiem chleba i konserwą.

Innego razu odwiedziliśmy Połoninę w chatynce w Orelcu, gdzie akurat pomieszkiwał. Ale jego dziewczyna nie pozwoliła nam się z nim spotkać. Jędrek musiał terminowo ukończyć poważną rzeźbę, więc praktyczna kobieta zamknęła Jędrka w piwnicy razem z dłutami. Na chwilę tylko uchyliła wieko, abyśmy mogli się przywitać . Wyjrzał, uśmiechnął się szeroko, rozłożył ręce. Siła wyższa…

Był Połonina przyjacielem wielu znanych artystów, w tym Magdy Umer i Kazimierza Grześkowiaka. Odwiedzał Jędrusia legendarny poeta i pieśniarz Wojtek Bellon. Nasłuchały się wtedy okoliczne świerki i sosny śpiewu przyjaciół. Ale w równym stopniu przyjaźnił się z rwącymi górskimi potokami, których szumu mógł słuchać godzinami.

A także tajemniczymi biesami, czadami i przydrożnymi świątkami, które pobudzały jego twórczą wyobraźnię. Był też Jędruś pełnym humoru i fantazji wesołym pędziwiatrem, często otaczanym przez gromadkę urodziwych dziewcząt, wielbicielek jego talentu, zawsze gotowych podtrzymać strzemię słynnego kanadyjskiego siodła, kiedy wskakiwał na swą klacz Gwiazdę.

Cenił wolność ponad wszystko. Powtarzał, że nie wyobraża sobie przeszkody, która by mu stanęła na drodze. I płacił za to nieraz wysoką cenę.

Gdy nagły pożar strawił jego chatkę w Orlecu, stanął nad pogorzeliskiem, chwycił w dłonie nieodłączną gitarę i zaśpiewał: - Jeszcze nie czas chować marzenia do szaf…

Rogata dusza

Urokliwa, drewniana chatka w Kulasznem, w której mieszkał Jędrek w ostatnich latach życia, na każdym przybyszu wywierała niezatarte wrażenie. W jednej izbie artysta ustawił wyrzeźbione przez siebie stół i ławę. W kącie stary cerkiewny krzyż. Na ścianach wisiały obrazy z cyklu "Strażnice", przedstawiające ginący świat starych bieszczadzkich cerkiewek. Na honorowym miejscu zawisł portret Andrzeja Kmicica z wąsami i… rogami.

- To mój patron - rogata dusza - objaśniał.

Był Jędrek artystą całą gębą. Jego prace kupowali koneserzy ze Stanów Zjednoczonych, Niemiec. Sporą ich część mają bieszczadzcy przyjaciele. Snuł Jędruś plany, by swe przepojone bieszczadzkimi motywami rysunki opublikować w Nowinach w cyklu "Z teki Jędrka Połoniny". Nagła śmierć przerwała te plany.

Zginął w 1995 roku. Potrącił go samochód.

Po pogrzebie nad grobem Jędrusia stanął jego przyjaciel "Beton". Szarpiąc struny, zaśpiewał:
"On zawsze mówił prosto w oczy, że kląć nie trzeba na ten świat, że można leżeć nawet w błocie i patrzeć na niebo pełne gwiazd".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24