Dawidowi spłonął samochód. "Bez niego ciężko mi żyć"

Bliscy 23-latka liczą na pomoc ludzi dobrego serca i to, że uda się uzbierać pieniądze na samochód dla niego

Dawid Mikrut jeździ na wózku inwalidzkim. Mimo swojej niepełnosprawności 23-latek dobrze radzi sobie w życiu. Ma pracę, przyjaciół, w wolnych chwilach lubi jeździć na ryby.

- Jest kucharzem i dużo pomaga także w domu - mówi Halina Mikrut, mama Dawida.

Dużą niezależność dawało Dawidowi auto: "Peugeot 306". Dzięki specjalistycznym przeróbkom młody człowiek mógł jeździć nim samodzielnie.

- To wiele dla mnie znaczyło. Jeździłem do pracy, na ryby, czasem na zakupy. Nie obciążałem najbliższych nieustannymi prośbami o podwiezienie - opowiada Dawid.

Tak było jeszcze kilka tygodni temu. - Pewnego dnia wyjątkowo zawoziłam syna do pracy. Gdy wysiadł i wracałam już do domu, na jednym ze skrzyżowań w Rzeszowie auto nagle zgasło. Nie dawało się zapalić, a chwilę później spod maski poszły kłęby dymu. Udało mi się uciec z palącego się samochodu, który musieli gasić strażacy. Cały czas myślałam tylko o jednym: jakie to szczęście, że akurat tego dnia to nie Dawid prowadził. Miałby ogromne trudności, by szybko wysiąść - drżącym głosem mówi pani Halina.

Uszkodzenia wywołane pożarem były tak duże, że samochodu nie udało się naprawić. Peugeot trafił na złom.

- Otrzymałem za niego 750 złotych. Odłożyłem te pieniądze na zakup nowego samochodu. Jednak o uzbieraniu całej kwoty nawet nie mam co marzyć - nie kryje smutku Dawid.

Samochód, nawet wiekowy, to dla rodziny Dawida wydatek minimum kilku - kilkunastu tysięcy złotych. Do tego trzeba doliczyć koszty dostosowania pojazdu do potrzeb osoby niepełnosprawnej. W poprzednim aucie pochłonęło to 3 tysiące złotych.

- Nie stać nas, by kupić synowi samochód. Dlatego zbieramy na auto z pomocą fundacji Balian Sport.Będziemy wdzięczni każdemu, kto nam w tym pomoże. Dawid, mimo swojej choroby, radzi sobie w życiu, nie poddaje się zwątpieniu. Duże znaczenie miała dla niego niezależność, jaką dawało auto - mówią bliscy Dawida.