Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Syn zamordowanej Ukrainki: mama już nie chciała wracać do Polski

Norbert Ziętal
41-letni Wiktor K. oskarżony o zabicie 37-letniej Walentyny B. z Ukrainy, nie przyznaje się do morderstwa. Przed sądem znacznie zmienił swoje wyjaśnienia złożone w czasie śledztwa.
41-letni Wiktor K. oskarżony o zabicie 37-letniej Walentyny B. z Ukrainy, nie przyznaje się do morderstwa. Przed sądem znacznie zmienił swoje wyjaśnienia złożone w czasie śledztwa. Norbert Ziętal
- Z wyjazdów do Polski mama utrzymywała całą naszą rodzinę. Mówiła, że prasuje ubrania w szpitalu a także sprząta - przed przemyskim sądem okręgowym zeznawał 21-letni Oleg B., syn 37-letniej Ukrainki Walentyny B. zamordowanej w styczniu 2014 r. w okolicach Ryszkowej Woli w pow. jarosławskim.

Oskarżonym o zabicie kobiety jest 41-letni Wiktor K., mieszkaniec pow. jarosławskiego, który przez pewien okres korzystał z seksualnych usług świadczonych przez kobietę. Jak twierdził przed sądem, darzył ją również uczuciem. Z jego wyjaśnień wynika, że w trakcie trwania znajomości przekazał kobiecie ok. 150 tys. złotych, traktował to jako pożyczkę. Kupował jej sporo rzeczy, m.in. sprzęt elektroniczny.

Oskarżony nie przyznaje się do zabójstwa

Zdaniem prokuratury Wiktor K. miał zadać Ukraince 39 uderzeń ostrym lub ostrokończystym narzędziem. Żyjąca jeszcze kobieta prawdopodobnie została wrzucona do rowu melioracyjnego, na skraju lasu. Tam utonęła. Wiktor K. w sądzie zmienił wersję wydarzeń, którą przedstawiał podczas śledztwa. Nie przyznaje się do zabójstwa. Twierdzi, że "tylko" kilka razy uderzył kobietę śrubokrętem i zostawił ją żywą na drodze.

- Mama wyjeżdżała do Polski na kilka dni, potem jakiś czas była w domu i znowu wyjeżdżała. Nie opowiadała zbyt dużo o tym, co robi w Polsce. Mówiła, że ma tam przyjaciela, który pomaga jej finansowo - zeznał Oleg.

Po śmierci mamy to on musiał zająć się opieką nad 74-letnią babcią oraz niepełnosprawnym bratem. Mieszkają w okolicach Lwowa.

- W ubraniach mamy znalazłem kartę, napisaną po polsku, z pogróżkami. To miał być ostatni wyjazd mamy do Polski. Już nie chciała tam wracać, planowała wyjechać do Włoch - mówi syn zamordowanej.

Walentyna B. miała wrócić najpóźniej 10 stycznia 2014. Gdy się nie pojawiła i nie odbierała telefonu rodzina zgłosiła zaginięcie ukraińskiej milicji i polskiej policji. Po kilku tygodniach jej ciało w rowie, obok lasu, koło Ryszkowej Woli, znaleźli przypadkowi przechodnie.

- Moja chrzestna, która jest w Polsce, zadzwoniła do mnie, że mama się znalazła. Ucieszyłem się. Wtedy ona zaczęła płakać. Zrozumiałem o co chodzi - mówił Oleg.

Bezpośrednią przyczyną śmierci było utonięcie

Biegły, lekarz patomorfolog, wykonujący w prosektorium oględziny zwłok, a później również sekcję, biorąc pod uwagę obrażenia ofiary oraz miejsce znalezienia zwłok, jako bezpośrednią przyczynę śmierci wskazał rozedmę płuc wynikającą z utonięcia w rowie melioracyjnym. Na ciele ofiary stwierdził 36 ran kłutych w obrębie głowy i twarzy, oraz dwie na prawej ręce. Ponadto wgniecenia kości czołowych.

- Według mojej oceny sprawca, zadając tyle ran, chciał zadać rany śmiertelne - odpowiedział przed sądem patomorfolog, zaznaczając, że w tej sprawie powinien wypowiedzieć się biegły psychiatra.

Przed sądem zeznawał również świadek, który jako kolejna osoba w tej sprawie zaprzeczył wersji oskarżonego co do miejsca spędzenia ostatniej nocy z Walentyną B.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24