Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prypeć - miasto widmo. Oto, co pozostało po katastrofie w Czarnobylu

Michał Okrzeszowski
- W Prypeci i Czarnobylu widzi się rzeczy, których nigdzie indziej nie zobaczysz - mówi Piotr Durak.
- W Prypeci i Czarnobylu widzi się rzeczy, których nigdzie indziej nie zobaczysz - mówi Piotr Durak. Piotr Durak
Rozpadające się budynki, porzucone zabawki, maski. Na szkolnej tablicy zapiski z ostatniej lekcji pod datą 25 kwietnia 1986 r. Tego dnia mieszkańcy opuścili 50-tysięczne miasto na zawsze.

Piotr Durak miał zaledwie 8 miesięcy, kiedy nastąpiła katastrofa w Czarnobylu. 23 lata później pisarz i podróżnik z Mielca (dziś mieszkający w Tarnobrzegu) wraz z członkami Polskiego Towarzystwa Nukleonicznego odwiedził to przerażające, ale fascynujące miejsce.

Prypeć, pięćdziesięciotysięczne miasto widmo. Wybudowano je w 1970 r. jako nowoczesne osiedle dla pracowników Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej. 27 kwietnia 1986 r. zostało przez nich opuszczone na zawsze.

- W Prypeci uderza niesamowita cisza - mówi Piotr Durak. - Jesteśmy w mieście i nastrajamy się na dźwięki miasta, np. odgłos przejeżdżających samochodów. Mnie wydawało się, że słyszę ludzkie śmiechy. Wiele osób przyjeżdża tam specjalnie, żeby doświadczyć tej ciszy.

Nie jest to jednak całkowita cisza.
- Słychać jeden wielki świergot ptaków. Gnieżdżą się w opuszczonych budynkach - mówi Piotr.

Oaza dla zwierząt

Opuszczone przez ludzi miasto stało się oazą dla zwierząt. Po ewakuacji na miejscu pozostało wiele żywności, co przyciągnęło myszy. Za nimi przyszły koty, a po jakimś czasie pojawiły się wilki, jelenie, konie Przewalskiego, niedźwiedzie. Wbrew pozorom, zwierzęta wyglądają normalnie - nie mają dwóch głów ani pięciu nóg.

- Wokół katastrofy narosło wiele mitów - zauważa Piotr. - Na pewno z powodu skażenia wiele osób zmarło na białaczkę, raka tarczycy. Lecz tak naprawdę jedyne mutacje w świecie zwierzęcym, które zaobserwowano w okolicach Czarnobyla, to pojawienie się białych jaskółek albinosów. Szybko jednak wyginęły, gdyż inne nie chciały się z nimi rozmnażać.

On sam natknął się na trzymetrowe sumy. Jednak urosły one do takich ogromnych rozmiarów nie z powodu promieniowania, lecz dlatego, że po prostu nikt ich nie łowi.

Unia daje, to likwidują

Sama elektrownia atomowa działała jeszcze do roku 2000, kiedy wyłączono, ostatni z czterech, reaktor nr 2. Do dzisiaj w tym miejscu pracuje jeszcze ok. 3500 ludzi, którzy zajmują się likwidacją elektrowni.

- W praktyce tam już nie ma wiele do likwidowania - stwierdza Piotr. - Jednak Unia Europejska daje na likwidację bardzo dużo pieniędzy, więc w interesie tych ludzi leży, by trwało to jak najdłużej.

Obecnie francuska firma buduje nowy ogromny sarkofag, który w przyszłym roku zostanie przywieziony na specjalnych szynach i przykryje starą konstrukcję. Ma on wytrzymać 150 lat. Stary sarkofag przewidywano na 10 lat, a stoi już 29.

Pracownicy elektrowni mieszkają w Sławutyczu, oddalonym od niej 60 km na wschód. Miasto to wybudowano specjalnie dla wysiedlonych. Codziennie dojeżdżają do pracy koleją. Sławutycz jest również bazą wypadową dla osób wybierających się do Czarnobyla. Na czas trzydniowej wyprawy zatrzymał się tam także z towarzyszami Piotr Durak.

W Prypeci najwięcej pamiątek po ludziach zachowało się w szkołach i przedszkolach. W jednym z przedszkoli podróżnik natrafił na misie, którym pozakładano maski przeciwgazowe.

- To pewnie sprawka fotografów odwiedzających opuszczone miasto, którzy chcieli nadać swoim zdjęciom więcej grozy - przypuszcza Piotr.

W pokoju nauczycielskim znalazł zeszyt, w którym było napisane, że "Zaplanowany spacer nie odbył się z powodu komunikatu radiowego o konieczności pozostania na miejscu". To był ostatni zapis, który wykonała przedszkolanka. Nosi on datę 27 kwietnia. W tym dniu nastąpiła ewakuacja.

- Kobieta, u której mieszkaliśmy, opowiadała, że wtedy nie było żadnej paniki. Mieszkańcom powiedziano, że nastąpiła niezbyt groźna awaria w elektrowni, więc muszą wybrać się "na piknik". Kazano zabrać zapasy na 3 dni. Nasza gospodyni wspominała, że ludzie wsiadali do autobusów w dobrym nastroju, brali gitary - mówi Piotr.

Gdzie pika licznik Geigera

W miejscowym liceum, w sali od fizyki, podróżnik zauważył tablicę, na której pozostały jeszcze ślady ostatniej lekcji. Zapisano na niej zasady dynamiki Newtona oraz datę 25 kwietnia. Przez lata tablica zmieniła kolor, ale ślady kredy pozostały.

- Chodząc po szkolnych korytarzach, trzeba było przejść po "dywanie" z książek. Przegniłe książki uginają się pod nogami i zgrzytają. Sam napisałem parę książek, więc przyszła mi do głowy myśl: "Po co mi to wszystko, do cholery, jeżeli i tak taki koniec ma myśl ludzka?" - stwierdza Piotr, który ma na swoim koncie powieści "Ostatni rok" i "Dzienniki rowerowe" oraz zbiory wierszy "Odnaleźć siebie" i "Wiatro- łomny".

Będąc w Prypeci, zajrzał także do szkoły muzycznej, gdzie spotkała go niemiła przygoda.
- Przegniła podłoga zapadła się pod nogami i przez 15 minut byłem uwięziony - wspomina.

Najbardziej znanym i najczęściej uwiecznianym na fotografiach miejscem w Prypeci jest wesołe miasteczko. Przyjechało do miasta 24 kwietnia, na tydzień przed świętem pracy. Miało ruszyć 1 maja, na kiedy to był planowany wielki festyn. Ze względu na duże nagromadzenie w tym miejscu metalowych części do dziś promieniowanie jest kilkanaście razy wyższe niż na ulicach, jednak nie jest to dawka szkodliwa.

- Tuż po katastrofie w Prypeci było promieniowanie rzędu dwóch rentgenów, które w ciągu kilku dni potrafi zabić człowieka. Teraz jednak na powierzchni jest ono bardzo niewielkie, podobne można spotkać w Rzeszowie - porównuje Piotr.
Gorzej wygląda sytuacja pod powierzchnią gruntu. Opady deszczu spowodowały, że cząstki promieniotwórcze dostały się do wód gruntowych.

- Kiedy włożyłem rękę z dozymetrem do otwartej studzienki kanalizacyjnej, to zaraz usłyszałem pikanie, a liczby wyraźnie rosły - wspomina Piotr.
Zajrzał również do najbardziej niebezpiecznego miejsca w Prypeci, do podziemi szpitala. Leżą tam kombinezony strażaków, którzy gasili pożar elektrowni.
- Przywożono ich z objawami choroby popromiennej, ściągano te kombinezony i wrzucano je w piwnicy. Do dzisiaj, gdy wejdzie się do tego pomieszczenia, na liczniku Geigera kończy się skala - opowiada Piotr.

Mocno napromieniowany jest także "Czerwony Las".

- Wybuch nastąpił w nocy. Rankiem 26 kwietnia mieszkańcy Prypeci zauważyli, że nad elektrownią unosi się gęsty słup dymu. Oddzielający miasto od elektrowni dwukilometrowy las przez jedną noc z zielonego stał się czerwony. Od wysokiej dawki promieniowania drzewa obumarły, stały, wyschnięte, rudawoczerwone - wyjaśnia podróżnik.

Później podczas usuwania skutków katastrofy drzewa ścinano i zakopywano 2 metry pod ziemią. Na ich miejscu wyrosły nowe. Dziś las znów jest zielony, lecz promieniowanie wciąż jest niebezpieczne.

Miasto samo się zawali

Wyprawę do Prypeci i Czarnobyla Piotr odbył w kwietniu 2009. Mówi, że dziś strefa zamknięta wygląda już nieco inaczej.

- Mój znajomy Arkadiusz Podniesiński odwiedza te okolice regularnie, był tam kilkanaście razy. Z roku na rok obserwuje zmiany. Jeżeli więc chcemy tam coś jeszcze zobaczyć, to lepiej się spieszyć, bo wszystko niszczeje. Szacuje się, że do 2100 roku to miasto samo się zawali, stanie się wielką kupą gruzów - mówi.

Zniszczeń dokonują także ludzie.

- Kiedyś w Kijowie była afera, bo ktoś zabrał kaloryfery z Prypeci i chciał je sprzedać na skupie złomu. Znikają także pojazdy używane podczas akcji ratunkowej, pozostawione na ogrodzonym drutem kolczastym złomowisku w Burakówce. Nikt nie chce powiedzieć, co właściwie się z nimi dzieje - dodaje Piotr.

Miejsce katastrofy budzi grozę, ale też na odwiedzających wywiera niezwykłe wrażenie.

- Wizyta w Prypeci zaraziła mnie chęcią odwiedzania innych miejsc opuszczonych przez człowieka - fabryk, szpitali, kopalni - mówi Piotr. - W Prypeci i Czarnobylu widzi się rzeczy, których nigdzie indziej nie zobaczysz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24