Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy ktoś planuje, żeby nasze domy znalazły się pod wodą?

Andrzej Plęs
W 2006 roku spłynęło rzeką Budzisz pół wsi. Cztery lata później spłynęła cała. Od dekady Zagorzyce zabiegają o uwagę miasta, powiatu, województwa i państwa. Bez efektu

W Zagorzycach (gm. Sędziszów Małopolski) uważniej niż gdziekolwiek obserwuje się prognozy pogody. Bo tu kłopotem może być deszcz, a ulewa może przynieść kataklizm. Doświadczali tego już nieraz. Rok 2006, kiedy po kolana brodzili w wodzie we własnych domach, to była dopiero zapowiedź tego, co stało się 4 lata później.

- Łowiłem swoje zwierzęta domowe po okolicy, składowane na podwórku deski popłynęły w siną dal - opowiada Franciszek Bochnak, sołtys Zagorzyc Dolnych.

Barbara Traciak postanowiła zostać sołtysem Zagorzyc Górnych, bo do ostateczności zirytowało ją, że ani władze lokalne, ani regionalne, ani krajowe nie reagują na to, że jej wieś przy niewielkim nawet oberwaniu chmury może pójść pod wodę.

- Tu widać drogę zmytą przez Budzisz, kładka przestała istnieć, a tu gruba warstwa błota na boisku, kiedy woda już opadła - pokazuje zdjęcia z kataklizmu sprzed pięciu lat. - Tutaj rozdajemy wśród mieszkańców worki na piasek, a tu widać na ścianie budynku, dokąd sięgała woda, a to wnętrze szkoły, można było brodzić po łydki.

Jedne i drugie Zagorzyce na pochyłości terenu się położyły, między wzniesieniami, środkiem płynie Budzisz. Kompletnie nieobliczalny. Jak sucho, to nawet nie wiadomo, że jest, jak lunie, to może brać ze sobą dobytek, zwierzęta i ludzi. Woda opadowa spływa z okolicznych górek do Budzisza i jego dopływów, a wtedy ten zaczyna szaleć. I coś z tym trzeba było zrobić.

Do "zrobienia" było już blisko, kiedy miejscowi odstąpili część swoich prywatnych terenów na budowę suchych polderów. Niechby zbierały wodę opadową, której koryto Budzisza nie może pomieścić.

Trzy takie miały tu powstać: Rogówka i Malskówka powyżej Zagorzyc, i ten trzeci - największy - w Górze Ropczyckiej, poniżej wsi. Miało, bo sprawa utknęła na lata pomiędzy papierami urzędników.

Aż w Zagorzycach dowiedzieli się przed kilku dniami i przez przypadek podczas obrad radnych sędziszowskich, że dwóch pierwszych polderów nie będzie, ostał się tylko ten w Górze Ropczyckiej.

W Zagorzycach zawrzało, przecież ten trzeci bezpieczeństwa im nie podnosi. Wręcz przeciwnie. - Bo jeśli wypełni się powyżej określonego poziomu, to cofnie wodę z Budzisza wprost na Zagorzyce - tłumaczy Wojciech Kozek.

W Zagorzycach zawrzało, tym bardziej że - jak tu uznano - plany Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie wskazują na to, że przed szaleństwami Budzisza ma być broniony przede wszystkim Sędziszów Małopolski, a Zagorzyce niech sobie idą pod wodę.

A niech się potopią

Okazuje się, że już w 2013 roku jakieś tajemnicze instytucje zaniechały budowy dwóch zbiorników w Zagorzycach. Z miejscowymi nikt tego nie konsultował, nikt ich nie powiadamiał, choć przez kilka poprzednich lat mieszkańcy alarmowali wszystkich oficjeli: od burmistrza Sędziszowa, przez starostę, Podkarpacki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych, podkarpackiego marszałka, po posłów i senatorów.

- Wszyscy wyrażali poparcie i zrozumienia, ale nic z tego nie wynikało - oburza się Ireneusz Domański, który wziął na siebie trud społecznego komunikowania się z wszelkimi instytucjami w tej sprawie. - Do dziś wyrażają. Z takim samym skutkiem.

W Zagorzycach mają już dość tego nieustającego pogotowia i strachu. Zwołali kolejne zebranie wiejskie. Tym razem nie dla poparcia budowy trzech polderów, ale w proteście przeciwko zaniechaniu budowy dwóch.

- W 2006 roku było miejscowe oberwanie chmury tylko nad Budziszem, ale popłynęliśmy - przypomina Kozek. - Cztery lata później Zagorzyce w ogóle spłynęły z Budziszem. To samo może być jutro, za miesiąc i za pół roku. I nic się z tym nie robi.

Plany ochrony przeciwpowodziowej dla tego terenu opracowywała firma KV z Warszawy. A założenia dla tego projektu dał jej Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej z Krakowa i nazwał go "Programem ochrony przed powodzią w dorzeczu Górnej Wisły".

W Zagorzycach przeciwko nazwie nic nie mają, ale wytyczne RZGW ich zaszokowały. Stoi w nich, że nie uważa się za zagrożone powodzią budynki mieszkalne, o ile nie zostaną zalane do poziomu powyżej pół metra.

I że nieopłacalne ekonomicznie jest chronienie mniej niż dwóch budynków mieszkalnych. A w ogóle to ochronę przeciwpowodziową trzeba zaprojektować dla zagrożeń takiej skali, jaka występuje raz na sto lat.

- Nie skończyłem trzydziestki, a przeżyłem w Zagorzycach już dwie takie "stulatki" - denerwuje się zaleceniami RZGW jeden z mieszkańców wsi.

- Według tych planów, to ja nie jestem zagrożona, a pięć lat temu miałam w domu wody na metr dwadzieścia - oburza się młoda kobieta.

Na głośne uwagi mieszkańców Zago- rzyc, że aktualne plany budowy polderów mają tak naprawdę chronić przed zalaniem Sędziszów Małopolski, a Zagorzyc nie ochronią w najmniejszym stopniu, nikt z oficjeli nie zaprzeczył, projektanci z firmy KV też nie. Choć burmistrz Sędziszowa zapewniał, że mieszkańcy miasta i mieszkańcy Zagorzyc mają takie same prawa. Prawo do poczucia bezpieczeństwa też.

Co ma być chronione, a co nie

Na spotkaniu, oprócz przedstawicieli firmy KV, była dyrekcja Podkarpackiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych, był poseł, senator, starosta i burmistrz Sędziszowa.

Przedstawicieli RZGW nie było, choć zostali zaproszeni. Ci obecni, od szczebla gminnego po parlamentarny, chórem wyrażali poparcie i zrozumienie, ale sugerowali, że nie mogą nic, bo to krakowskie RZGW określa gdzie, jakie i ile urządzeń przeciwpowodziowych należy ustanowić, także na terenie Zagorzyc.

Miejscowi najpierw wieszali psy na rzeszowskim PZMiUW, ale dyrekcja instytucji wyjaśniła, że - owszem - jest inwestorem urządzeń przeciwpowodziowych w województwie, ale to Kraków określa, gdzie i jakie mają być. I czy w ogóle. Zgromadzonym dyrekcja wytłumaczyła, że budowa polderów to nie takie hop-siup, bo na przykład Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska zażyczyła sobie, żeby na terenie polderów zinwentaryzować wszystkie żyjątka, włącznie z występującymi tu grzybami.

I to nie raz, a stale trzeba monitorować ich obecność. Co zgromadzonym uświadomiło, jak piekielnie skomplikowaną urzędowo operacją jest ochrona ich przed zatopieniem. Ale kluczowe są kryteria, które określają, co ma być, a co nie ma być chronione.

- A tych nie ustaliliśmy ani my, ani firma KV, one zostały określone przez RZGW w Krakowie - dopowiedziała Małgorzata Wajda, dyrektor rzeszowskiego PZMiUW. - Identyczne dla zlewni Wisłoki, Sanu i Wisły sandomierskiej.

I obiecała, że będzie interweniować w Krakowie w sprawie zmiany tych kryteriów. Obiecali też obecni na sali poseł, senator, starosta, obiecał burmistrz. Obietnice mieszkańcy przyjęli z wdzięcznością, choć przez ostatnie dziesięć lat starań obiecywano im już wielokrotnie.

Tymczasem wciąż nie wiedzieli, dlaczego władza w tamtym i owym urzędzie zrezygnowała z budowy dwóch suchych zbiorników, które miałyby chronić Zagorzyce przed kolejnym potopem. A jeśli nawet nie uchronią, to dadzą im kilka godzin na ewakuację ludzi i zwierząt, bo woda najpierw zbierać się będzie w tych zbiornikach, zanim runie na nich wraz z Budziszem.

- Bo z naszych obliczeń wynika, że zbiorniki Malskówka i Rogówka nie spełnią tego zadania - tłumaczył Tomasz Wilk z firmy KV. Po czym przyznał, że nie spełnią według kryteriów, jakie narzucił im RZGW w Krakowie.

I natychmiast został zakrzyczany, że jakaś instytucja z dalekiego Krakowa określa plany, jakaś firma z Warszawy je kreśli, żadna z nich nie była w Zagorzycach, ale udają, że chcą chronić Zagorzyce. Zza biurka i przy użyciu komputera. I nawet mapy, jakimi próbowano przekonywać mieszkańców, są dawno nieaktualne.

- Nie macie pojęcia o tym, co tu się dzieje - wytykał Krzysztof Dziuba, radny powiatowy. I dziwił się, że onegdaj każdy dziedzic potrafił na swoich terenach skutecznie chronić przed powodzią swoich poddanych, budując młyny, zapory, planując rozlewiska.

I chyba wszyscy w sali mieli przekonanie, że ochroną Zagorzyc zajmuje się szereg instytucji, od gminnych po krajowe, ale od dziesięciu lat żadna z nich nie zrobiła nic, by było tu choć odrobinę bezpieczniej.

- Miał rację, jak mówił, że państwo istnieje tylko teoretycznie - skwitował jeden z zagorzyczan, powołując się na słynną, a podsłuchaną rozmowę byłego ministra spraw wewnętrznych.

Będą czekać, aż Kraków zmieni kryteria tego, co ma być, a co ma nie być chronione przed powodzią. A tymczasem pozostaje im śledzenie prognozy pogody. Z rosnącym niepokojem, bo zbliża się okres wiosennych burz. A po każdej z nich Zagorzyce mogą spłynąć z Budziszem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24