Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sądowy system nas zrujnował. Straciliśmy mieszkanie, toniemy w długach

Andrzej Plęs
Andrzej Pieniądz: Przez 8 lat batalii sądowych z długu 30 tysięcy zrobiło się kilkaset tysięcy złotych, więc teraz nie mamy mieszkania, a komornik co miesiąc ściąga nam z emerytur łącznie około tysiąca złotych.
Andrzej Pieniądz: Przez 8 lat batalii sądowych z długu 30 tysięcy zrobiło się kilkaset tysięcy złotych, więc teraz nie mamy mieszkania, a komornik co miesiąc ściąga nam z emerytur łącznie około tysiąca złotych. Andrzej Plęs
Cudzy dług poręczył własnym mieszkaniem. Mieszkanie stracił, dług rozrósł się gigantycznie. - Do tego wszystkiego walnie przyczynił się wymiar sprawiedliwości - narzeka Andrzej Pieniądz z Rzeszowa.

To miała być uprzejmość, nie interes. Andrzej Pieniądz poręczył prywatną pożyczkę na ledwie 30 tys. zł dla bliskiego znajomego, który chciał uruchomić biznes na Ukrainie. Biznes nie wyszedł, znajomy ruszył po szczęście do USA, Pieniądz z poręczeniem został sam. Te 30 tysięcy dla znajomego wziął od Rafała K. Rafał K., przekazując gotówkę, nawet nie chciał potwierdzenia wypłaty, na słowo miało być.

Potwierdzenia zażądał, kiedy połapał się, że znajomy pana Andrzeja nie kwapi się do zwrotu pożyczki. Od upadłego biznesmena długu odzyskać się nie dało, ale dało się od pana Andrzeja. Ten gotówki też nie miał, ale zgodził się "poręczenie poręczyć" własnym mieszkaniem w Rzeszowie.

- Pod naciskiem państwa K. i po burzliwych spotkaniach podpisałem antydatowaną umowę, choć nie musiałem tego robić - przyznaje po latach Pieniądz. - Zgodziłem się na zastawienie własnościowego mieszkania, w przekonaniu, że zdołam spłacić dług znajomego. W ten sposób straciłem mieszkanie i wpadłem w niekończącą się spiralę długów. A wymiar sprawiedliwości bardzo mi w tym pomógł.

Komornik w akcji

Rafał K. nie zamierzał długo czekać na zwrot długu, zwrócił się do sądu z wnioskiem o licytację mieszkania Pieniądzów. Wolno mu, wolno też jego żonie, która była drugim wierzycielem Pieniądza, a wkrótce także - sędzią Sądu Rejonowego w Rzeszowie. Tego samego sądu, który rozpatrywał egzekucję na mieszkaniu pana Andrzeja. O czym ten wówczas nie wiedział.

Sprawiedliwość odwiedziła go wkrótce pod postacią komornika i biegłej od wyceny mieszkań. Ta oszacowała 65 mkw. własnościowego mieszkania przy ul. Jałowego w Rzeszowie na ok. 98 tys. zł, choć - jak dowiedział się później Pieniądz - wartość rynkowa lokalu była dwa razy wyższa.

Komornik rzucił lokal na żer za cenę wywoławczą 74 tysiące. I to dopiero dwa lata od wyceny, choć wartość lokali mieszkalnych w tym czasie poszybowała w górę. A potem Polska weszła do Unii Europejskiej i ceny mieszkań oszalały. Ale i tego pan Andrzej nie był świadomy do wizyty tajemniczej pani.

- Nie przedstawiła się, ale powiedziała, że przyszła obejrzeć, chce kupić mieszkanie, że przysłał ją komornik i zapewniał, że "mamy nóż na gardle", nie będziemy się opierać - opowiada pan Andrzej. - To ona nam powiedziała, że lokal jest dwukrotnie więcej wart, niż wyszacowała to biegła.

Nie po raz pierwszy poczuł się oszukany, ale po raz pierwszy przez przedstawiciela wymiaru sprawiedliwości. Wymyślił, że sam sprzeda mieszkanie, spłaci długi cudze i swoje, i może jeszcze zostanie na kawalerkę dla dwojga starszych ludzi.

Na taką operację nie zgodził się Miejski Zarząd Budynków Mieszkalnych, a i komornik wciąż upierał się, żeby mieszkanie Pieniądzów puścić za ok. 75 tys. zł, podczas kiedy jego rynkowa wartość, jak wynika z danych biur handlu nieruchomościami, dochodziła już do 200 tysięcy.

Nawet inni komornicy dziwili się, że trzypokojowe w centrum miasta idzie za bezcen. Pan Andrzej wściekł się, poskarżył wymiarowi sprawiedliwości na działalność komornika przy Sądzie Rejonowym w Rzeszowie i dopiero wtedy dowiedział się, że Alicja K., czyli żona jego wierzyciela, jest sędzią w tym sądzie.

Uzyskał tyle, że sąd zarządził ponowną wycenę mieszkania. Przyszła ta sama biegła i orzekła, że teraz 65 metrów kwadratowych w ścisłym centrum Rzeszowa warte jest... nieco więcej, więc komornik podniósł cenę wywoławczą do 123 tysięcy, choć w 2007 roku wartość takiego lokalu w takim miejscu dochodziła do 270 tysięcy.

Sąd Rejonowy w Rzeszowie po raz kolejny miał decydować o licytacji mieszkania, kiedy Andrzej Pieniądz zaprotestował przeciwko wycenie, działalności komornika i zwrócił uwagę, na rolę sędzi Alicji K.

- Przecież decydować miał sąd, w którym pracowała nasza wierzycielka - tłumaczy pan Andrzej. - Wprawdzie złożyła u komornika oświadczenie, że rezygnuje z roszczeń wobec nas, ale i tak decydować mieli jej koleżanki i koledzy z pracy. To ma być bezstronność?

Złożył w sądzie żądanie wyłączenia sędziów Sądu Rejonowego w Rzeszowie ze sprawy. Sąd uznał, że nie ma po temu powodu. Prawie trzy lata później się znalazły. Ale wtedy było już po wszystkim.

- Kiedy zostałam sędzią sądu w Rzeszowie, natychmiast złożyłam wniosek o wycofanie mojego udziału ze sprawy jako wierzyciel - tłumaczy dziś pani sędzia. - Wcześniej poinformowałam swoich przełożonych, że jestem stroną w postępowaniu, ale z chwilą, kiedy znalazłam się w Rzeszowie, ze sprawy się wycofałam.

Przyznaje, że stroną postępowania pozostał jej mąż i inni wierzyciele Pieniądzów.
- Od kiedy wycofałam się z tej sprawy dla oczyszczenia atmosfery, nie mam z nią nic wspólnego - zaznacza pani sędzia.

Zabawa w sprawiedliwość

Sąd Rejonowy w Rzeszowie zdecydował: licytacja mieszkania ma się odbyć, panu Andrzejowie dwukrotnie udało się ją odroczyć, po raz trzeci nie wyszło, ale odsetki od długu i koszty działania komornika rosły już od kilku lat. Na licytacji stawił się rzeszowski przedsiębiorca Jarosław K., jego wspólnik i dwóch figurantów. Pan K. kupił lokal za... 125 tysięcy. Czyli za około połowę jego rynkowej wartości.

- A potem robił nam naloty, wpadał do mieszkania z kilkoma mężczyznami, wyrywał zamki w drzwiach - opowiada niemal 80-letni mężczyzna. - A my nie mieliśmy dokąd się wynieść. Nawet wynajął nam na miesiąc pokój w hotelu, bylebyśmy opróżnili mieszkanie. Po jednej z takich wizyt kilku panów wezwaliśmy policję, policja orzekła, że to mieszkanie pana K. i może z nim robić, co chce.

Wydawało się, że licytacja rozwiąże część problemów państwa Pieniądzów, bo choć nagle stali się bezdomni, to przecież uzyskana tą drogą gotówka pozwoli spłacić długi. Nic bardziej mylnego, bo przez kilka lat użerania się z wymiarem sprawiedliwości i komornikiem o godziwą wycenę mieszkania, odsetki od długu wzrosły koszmarnie. Wymiar sprawiedliwości dorzucił koszty procesowe, a komornik - koszty komornicze.

- W ten sposób stosunkowo niewielkie na początku długi, które poprzez przepychanki z wymiarem sprawiedliwości tak gigantycznie się rozmnożyły, będziemy spłacać za pośrednictwem komornika do końca naszych dni - denerwuje się pan Andrzej. - Przez 8 lat batalii sądowych z długu 30 tysięcy zrobiło się kilkaset tysięcy złotych, więc teraz nie mamy mieszkania, a komornik co miesiąc ściąga nam z emerytur łącznie około tysiąca złotych.

A MZBM - za długi - już przed kilku laty odciął w mieszkaniu ogrzewanie.

Bezdomni? To do psychologa

Jeszcze długo od chwili, kiedy stracili mieszkanie, pan Andrzej próbował podważyć wycenę lokalu, unieważnić decyzję sądową o licytacji. Jarosław K. sprzedał kupione na licytacji mieszkanie, nowy właściciel był dla dwojga starszych ludzi bardziej wyrozumiały.

Co nie zmienia faktu, że wciąż mieszkali w cudzym już lokalu. Pieniądzowie od trzech lat nie byli już właścicielami mieszkania, kiedy stało się coś dziwnego - Sąd Okręgowy w Rzeszowie przyznał mu rację: uznał, że Andrzej Pieniądz nie miał w rejonowym możliwości pełnego i swobodnego przedstawienia swojego stanowiska, ale jego skargę potraktował również jako wniosek o wyłączenie sędziów sądu rejonowego z orzekania w jego sprawie.

Tym razem - o dziwo - wszyscy sędziowie rzeszowskiego sądu rejonowego sami złożyli wnioski o wyłączenie. Z takim samym uzasadnieniem - nie mogą orzekać, bo znają sędzię Alicję K. lub jej męża. Przez kilka poprzednich lat jakoś nie przeszkadzało im to decydować o losach Pięniądzów i ich mieszkania, a skutki tych decyzji pozbawiły małżeństwo starszych ludzi mieszkania i co miesiąc pozbawiają części emerytur.

Kiedy po mieszkaniu Pieniądzów było pozamiatane, sędziowie rzeszowskiego sądu rejonowego chórem wypisali się ze sprawy, a tę przejął sąd w Łańcucie. W zasadzie to i tak już było bez znaczenia, bo Pieniądzowie stali się formalnie bezdomni.

Ale i przy tej okazji nie obyło się bez dziwnych zdarzeń, co pan Andrzej uświadomił sobie dopiero, zerknąwszy w akta. Już w marcu 2010 roku trzyosobowy skład sędziowski Sądu Okręgowego w Rzeszowie wydał decyzję o wyłączeniu 64 sędziów Sądu Rejonowego w Rzeszowie - i to na ich żądanie - ze sprawy Pieniądzów. To o tyle dziwne, że sędziowie z rejonowego zaczęli pisać takie żądania dopiero 4 - 5 miesięcy później.

Z początkiem 2014 roku dwoje osiemdziesięciolatków uniknęło kolejnej eksmisji. Następnej mogą nie uniknąć, a iść wciąż nie mają dokąd. Zwrócili się do władz miasta z prośbą o przydział mieszkania socjalnego. Dostali odmowę.

Napisali skargę do Kancelarii Prezydenta RP, kancelaria poleciła Sądowi Apelacyjnemu w Rzeszowie pochylić się nad sprawą, a miejskiemu ośrodkowi pomocy społecznej zainteresować losem dwojga starszych, bezdomnych ludzi.

Sąd apelacyjny orzekł, że już się nad sprawą pochylał i nie widzi powodu robić tego ponownie, MOPS przysłał do Pieniądzów swojego przedstawiciela, który zaproponował im... pomoc psychologa.

- Chyba miał rację, bo trzeba być niespełna rozumu, żeby walczyć z naszym systemem wymiaru sprawiedliwości - mówi gorzko pan Andrzej.

Ostatnio zaświtało światełko w tunelu: miejskie służby socjalne wpisały Pieniądzów na listę oczekujących na mieszkanie socjalne. Jak będą mieli dużo szczęścia, to dożyją realizacji przydziału. O ile wcześniej nie dojdzie do skutku kolejna próba eksmisji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24