Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pięcioletnia Maja ze Strzyżowa potrzebuje pomocy życzliwych ludzi

Małgorzata Motor
Bartosz Frydrych
Po tym, jak dziewczynka przeszła przeszczep szpiku kostnego, zapadła na poważną chorobę, która bardzo często zbiera śmiertelne żniwo.

Maja Gajda przyszła na świat jako zdrowe dziecko. Niestety, trzy lata temu zapadła na bardzo ciężką chorobę - HLH. To zagrażające życiu zaburzenie immunologicznei, na które cierpi w Polsce raptem kilka osób. Oprócz tego ma nadciśnienie i początki osteoporozy.

- Nasza córeczka była w tak ciężkim stanie, że cudem uszła z życiem. Musiała dwukrotnie zaczynać leczenie hematologiczne, żeby wyciszyć chorobę. Ostatecznie skończyło się na przeszczepie szpiku, bo tylko w ten sposób mogła przeżyć - opowiada Wioletta Gajda ze Strzyżowa.

Niestety, Maja po przeszczepie szpiku nie wyzdrowiała. Wciąż walczy o każdy dzień życia. - Zapadła na okrutną chorobę Graft (GvHD). Powoduje ona powikłania śmiertelne u osób właśnie po przeszczepie. Córka jest wciąż leczona przez zespół lekarzy ośrodka transplantologii w Lublinie. Choroba nie daje jednak za wygraną - podkreślają rodzice dziewczynki.

Jakby tego było, sytuacja pozostałych domowników też nie jest najlepsza. - Oprócz Mai mamy jeszcze dwie córki w wieku 16 i 11 lat. One na szczęście są zdrowe. Mam jednak chorych rodziców, którzy mieszkają z nami. Nie leczą się, bo nas po prostu nie stać. Psychicznie i finansowo nie dajemy już rady - przyznają.

- Mama choruje na cukrzycę. Kilka lat temu pojawiła się u niej zmiana na klatce piersiowej, która się nie goiła. Początkowo myślała, że przejdzie. Niedawno okazało się, że to rak skóry. Zmiana została już wycięta. Nie wiemy, co będzie dalej- tłumaczy kobieta. Jej tato, który w dzieciństwie miał wypadek, jest osobą niepełnosprawną. - Wydaje się nam, że odpowiedzialny za te wszystkie choroby w naszym domu jest eternit. Niestety, nie stać nas na wymianę dachu. I tak już żyjemy z kartką w ręku - mówią Gajdowie.

Większość pieniędzy, które mają, to darowizny życzliwych ludzi, którzy wpłacają je na specjalne konto Mai. Mogą one być przeznaczone wyłącznie na leczenie dziewczynki.

- Mąż pracuje dorywczo, a ja jestem na świadczeniu pielęgnacyjnym. Te z kolei pieniądze wystarczają jedynie na dojazdy do szpitali, leki, konsultacje lekarskie. Żyjemy więc z dnia na dzień. Choroba córki uniemożliwia nam normalne funkcjonowanie - przekonuje pani Wioletta.

Liczy się każda złotówka

W tej chwili najpilniejszą dla rodziny sprawą jest wymiana dachu. - Nie potrzebujemy dla siebie pieniędzy. Liczymy tylko na pomoc życzliwych ludzi, którzy pomogliby nam pozbyć się eternitu z dachu. Nie jesteśmy w stanie tego zrobić, bo brakuje nam nawe na leki i dojazdy do szpitala. Poszukujemy wsparcia materialnego osoby lub osób, które zechcą nam pomóc w trudnej sytuacji. Nie potrzebujemy nic więcej tylko i aż wymiany dachu, by nasze dziecko i mama mogły żyć, by wyszły z tych chorób. Nie chcemy mieszkać pod tykającą bombą, która powoduje dalsze komplikacje - twierdzi pani Wioletta.

Dach ma 140 mkw. Ze wstępnych wyliczeń Gajdów wymiana kosztowałaby co najmniej ok. 15 tys. zł do 17 tys. zł. Osoby chętne pomóc rodzinie mogą kontaktować się z autorką artykułu ([email protected]).

Wszyscy, którzy chcieliby przekazać 1 proc. na rzecz Mai, mogą to zrobić, wpisując w zeznaniu KRS: 0000037904, a w rubryce informacje uzupełniające - cel 1 proc. - 12987 Maja Gajda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24