Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto chciał ukrzyżować Kazimierza Grenia? [WIDEO]

Tomasz Dębek
Kazimierz Greń przekonuje, że nie sprzedawał biletów na mecz z Irlandią. Od mediów, które go zaatakowały po wyjściu afery na światło dzienne, będzie domagał się "milionowych odszkodowań".
Kazimierz Greń przekonuje, że nie sprzedawał biletów na mecz z Irlandią. Od mediów, które go zaatakowały po wyjściu afery na światło dzienne, będzie domagał się "milionowych odszkodowań". Wojciech Barczyński
Kazimierz Greń uważa że afera biletowa, której jest głównym bohaterem, to intryga jego wrogów. We wtorek działacz przedstawił dziennikarzom dowody swojej niewinności, w tym... garderobę.

Przypomnijmy, działacz miał wspólnie ze swoją partnerką nielegalnie handlować biletami (policja znalazła przy nim 12) na spotkanie eliminacji Euro 2016 Irlandia - Polska. Został zatrzymany przez policję i spędził noc w dublińskim areszcie.

"Przegląd Sportowy" dotarł do kibiców, którzy rzekomo nabyli wejściówki od Grenia (te w nominalnej cenie 50 euro miał sprzedawać za 500 złotych, te po 70 euro - za 600 zł) - bilety po weryfikacji w PZPN miały okazać się pochodzącymi z puli przeznaczonej dla Podkarpackie-go Związku Piłki Nożnej.

Kazimierz Greń był inwigilowany? "Pytano mnie, kiedy i jakim samolotem lecę. Bardzo dziwna rzecz" (źródło: TVN24/x-news)

Wybuchł wielki skandal, o działaczu-koniku w Polsce pisało się o wiele więcej niż o występie kadry Adama Nawałki. Postępowanie wszczął Wydział Dyscypliny PZPN, a prezes Zbigniew Boniek zapowiedział, że sprawa zostanie wyjaśniona.

We wtorek piłkę przejął jednak antybohater afery - zorganizował w Warszawie konferencję prasową, na której miał bronić się przed zarzutami. W praktyce wyszło jednak "One Greń Show", bo działacz nie odpowiadał na pytania z sali.
- Tej sprawy w ogóle nie powinno być. Dwa zarzuty wobec mnie zostały oddalone przez sąd w Irlandii, rozprawa trwała siedem minut, nie musiałem na niej nawet zabierać głosu. Oświadczam, że nie pojechałem na mecz w celach zarobkowych, byłem tam za prywatne pieniądze. Z powodów dla mnie nieznanych i niezrozumiałych odebrano mi 12 biletów przeznaczonych dla kibiców z Polski. W mediach przeprowadzono na mnie nagonkę, chciano mnie ukrzyżować w Wielki Piątek - grzmiał Greń.

Przedstawił też, jak z jego perspektywy wyglądało zatrzymanie przez irlandzką policję.

- Czy nikt z państwa nie szedł kiedyś na mecz z biletami dla znajomych? Czekałem na przyjaciół mojego przyjaciela Pawła Siarkiewicza, którym miałem przekazać wejściówki. Spóźniali się, zatrzymałem się więc na posesji w okolicy stadionu. Nie trzymałem biletów w ręku, miałem je w kieszeni. Podczas zatrzymania wydarto mi je oraz telefon. Wezwano policję. Nie stawiałem oporu, myślałem że to nieporozumienie - tłumaczył. - Miałem sześć nieodebranych połączeń od jednego numeru, była to osoba, której miałem przekazać bilety. Potwierdziła to policjantom, którzy zadzwonili do niej z własnego aparatu. Tę wersję potwierdził też pan Siarkiewicz. Prawo w Irlandii jest jednak takie, że o zwolnieniu zatrzymanego nie decyduje policja, ale sąd. Ten niestety nie zebrał się o 22.30, więc musiałem zostać w areszcie do rana - wyjaśnił Greń.

Według prezesa Podkarpackiego ZPN biletami pod stadionem handlowało wiele osób, ale zatrzymano tylko jego, wydzierając mu wejściówki z kieszeni. Sugeruje, że to nie przypadek, że służby porządkowe podeszły wprost do niego. Ktoś miał skontaktować się z ochroną, fałszywie oskarżając go o nielegalną sprzedaż.

- Gdybym chciał zarobić na biletach, zrobiłbym to po cichu, przez osoby trzecie. A stałem naprzeciwko głównego wejścia na stadion, pod kamerą monitoringu. Czy to nie daje do myślenia? Nie miałem zamiaru robić czegoś niezgodnego z prawem - przekonywał Greń.

- Prezes i niektórzy członkowie zarządu wiedzieli, że lecę na mecz prywatnie. Pytali skąd lecę, z kim i kiedy. Bardzo dziwna rzecz. Dziś śmiem twierdzić, że byłem inwigilowany - dodał.
O "intrygę" przeciw jego osobie oskarżył portal i dziennik (weszlo.com i "Przegląd Sportowy"), zaprzyjaźnione według niego ze Zbigniewem Bońkiem i PZPN.

- Dlaczego zamiast uszanować orzeczenie irlandzkiego sądu rozpętali medialny samosąd by zdyskredytować mnie w oczach opinii publicznej? Dlaczego tylko te dwa media? Wprowadzając odbiorców w błąd mieli osiągnąć swój cel. Zniszczyć mnie jako człowieka i działacza - pytał (i odpowiedział) Greń.

Przedstawił też dowody na nieścisłości publikacji, które go atakowały. W relacjach pojawiały się informacje o tym, że sprzedawał bilety za 50 i 70 euro. Greń przekonuje jednak, że Podkarpacki ZPN, przez który je zakupił, dysponował tylko tymi po 50 euro. Na jego korzyść ma też działać raport z policyjnego depozytu.

- Znaleziono przy mnie 840 euro i 80 funtów, które miałem na zakup pamiątek. A podobno brałem po 600 złotych za bilet, gdzie się podziały te pieniądze? - pytał.

Greń pokazał dziennikarzom nawet... ubrania, które miał na sobie w trakcie zatrzymania. Według artykułów miał być ubrany na granatowo, tymczasem w rzeczywistości jego strój był czarny.

- Stoję na drodze niektórym osobom. W sądzie będę się domagał odszkodowań, i to milionowych - zagroził. Po godzinnym wystąpieniu opuścił jednak salę, nie odpowiadając na pytania dziennikarzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24