- Tej sprawy w ogóle nie powinno być. Dwa zarzuty wobec mnie zostały oddalone przez sąd w Irlandii, rozprawa trwała siedem minut. Oświadczam, że nie pojechałem na mecz w celach zarobkowych, byłem tam za prywatne pieniądze. Odebrano mi 12 biletów, które miałem dla przyjaciół z Polski. W mediach przeprowadzono na mnie nagonkę, chciano mnie ukrzyżować w Wielki Piątek - grzmiał Greń, członek zarządu PZPN i prezes Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej
Działacz przedstawił też dowody na nieścisłości publikacji mediów, które zaatakowały go po wyjściu afery na jaw. W relacjach pojawiały się informacje o tym, że sprzedawał wejściówki za 50 i 70 euro (miał brać za nie odpowiednio po 500 i 600 złotych). Greń przekonuje jednak, że Podkarpacki ZPN, przez który zakupił bilety, dysponował tylko tymi za 50 euro. Na jego korzyść ma też działać raport z policyjnego depozytu.
- Znaleziono przy mnie 840 funtów, które miałem przeznaczyć na zakup pamiątek. A podobno brałem po 600 złotych za bilet, więc gdzie się podziały te pieniądze? Według doniesień mediów powinienem mieć przy sobie kilkadziesiąt tysięcy złotych - mówił Kazimierz Greń.
Greń pokazuje, jak był ubrany w Dublinie. (Źródło: TVN24/x-news)
Greń pokazał dziennikarzom nawet... ubrania, które miał na sobie w trakcie zatrzymania. Według artykułów miał być ubrany na granatowo, tymczasem w rzeczywistości jego strój był czarny. Działacz uznał, że cała afera to nagonka PZPN i przyjaznych związkowi mediów.
- Stoję na drodze niektórym osobom. W sądzie będę się domagał odszkodowań, i to milionowych - zagroził.
Po godzinnym wystąpieniu opuścił jednak salę, nie odpowiedział na pytania dziennikarzy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?