Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kazimierz Greń w rozmowie z Nowinami: Jeszcze nie zwariowałem

Tomasz Ryzner
- W 10 minut sąd oczyścił mnie z zarzutów - mówi Kazimierz Greń prezes Podkarpackiego ZPN-u, zatrzymany w Dublinie przez policję pod zarzutem nielegalnego handlu biletami.

- Ludzie mówią, że skompromitował pan siebie i PZPN na obcej ziemi.

- Nieprawda. O wszystkim napisano wiele nieprawdy. Nawiasem mówiąc nie byłem członkiem delegacji PZPN-u

- W Polskę poszła wieść, że Greń handlował biletami pod stadionem Dublinie a policja nakryła go na gorącym uczynku.

- Jak ktoś uwierzył w te rewelacje to rzeczywiście mógł pomyśleć, że mi odbiło.

- Ludzie pomyśleli, że chciał pan zarobić łatwe pieniądze.

- Zarobić? Na czym? Na dwunastu biletach. Gdyby chciał zarobić, wziąłbym nie dwanaście, a sto dwadzieścia. Po drugiej nie wystawiałby się na cel, nie stał jak konik, szczególnie teraz, gdy każdy może zrobić filmik telefonem i wrzucić go do internetu. Jest jednak pytanie. Po jakie licho miałbym to wszystko robić. Mnie naprawdę starcza do pierwszego. Mam nieruchomości, trochę grosza na koncie. Nie muszę sprzedawać biletów.

- No to jak pan się w to wszystko wpakował?

- Przed meczami reprezentacji dzwonią do mnie koledzy, działacze, dziennikarze, samorządowcy. Jak mogę to pomagam im z tymi biletami. Przed meczem w Dublinie Paweł Siarkiewicz, znajomy z Warszawy, poprosił, aby załatwił bilety dla jego polskich znajomych w Irlandii. No to załatwiłem. Sam siebie.
- Irlandzka gazeta informowała, że policja zarzuciła panu handel biletami bez licencji.

- Wiele bzdur ukazało się w tym artykule. Było tak, że stanąłem pod stadionem i czekałem na znajomych od Pawła. Nie miałem w ręku żadnego biletu. Jak się później okazało, wszedłem jednak metr czy dwa na prywatną posesję. Nie wiem, może ktoś pomyślał, że złodziej obserwuje dom.

- Pojawiła się policja.

- Poprosili mnie o paszport. Nie miałem go przy sobie. Pokazałem inne dokumenty, ale to nie wystarczyło. Na komisariacie trzeba było opróżnić kieszenie, więc wyciągnąłem także bilety. No i pojawił się zarzut handlu. Zatrzymano mi komórkę, mój angielski jest słaby, ale pojawił się adwokat i wyjaśniłem, aby zadzwoniono na numer ludzi, którzy czekają na bilety. Oni wszystko by potwierdzili, ale prawo w Irlandii jest takie, że jeśli policja cię zatrzyma, to o tym, co dalej rozstrzyga sąd.

- No to spędził pan nockę w areszcie. W jednoosobowej celi?

- Tak. Dodam, że policja zachowywała się kulturalnie.

- Jak wyglądała rozprawa?

Ani się obejrzałem, było po wszystkim. Trwała chyba z 10 minut. Nawet nie musiałem zabierać głosu. Zostałem oczyszczony z wszystkich zarzutów, dostałem swoje rzeczy w worku i byłem wolny.

- Irlandzka gazeta donosiła, że przyznał się pan do wszystkiego.

- Pojawiła się nawet taka bzdura, że stałem przed policją z podniesionymi rękami. Zapewniam, że nikt do mnie nie mierzył z pistoletu. A co do tego przyznania to kompletny wymysł. Jeśli ktoś się do czegoś przyznaje, to jak może zostać uniewinniony. Dostaje grzywnę, wyrok w zawieszeniu, albo idzie do więzienia. Ja do niczego się przyznałem, bo nie złamałem prawa.

- Pewien kawał kończy się tak "wiesz stary, może i jesteś niewinny, ale niesmak pozostał".

- Dziennikarz z telewizji też mówił, że przykleiło się do mnie trochę błota. Co mogę powiedzieć. Ludzie czasem są stawiani w idiotycznej sytuacji i muszą tłumaczyć, że nie mają garba.

- Tak czy owak najadł się pan strachu, stracił trochę zdrowia.

- W pewnym monecie z tych nerwów w sądzie poleciało mi kilka łez. Była to paskudna przygoda. Chcę jak najszybciej wrócić z tej ziemi irlandzkiej do Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24