Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwie 14-latki uratowały mężczyznę

Jakub Hap
Małgosia Kupczyk i Weronika Wojdyła nie bały się szalejącego ognia.

Gimnazjalistki po rekolekcjach wielkopostnych spotkały się, aby wspólnie pojeździć na rolkach. To był poniedziałek, ok. godz. 14.30. Będąc na drodze prowadzącej w kierunku Jabłonicy, w oddali zauważyły unoszący się dym. Bez wahania ruszyły w jego kierunku. Jak się okazało, na skraju lasu położonego w bliskim sąsiedztwie cmentarza z okresu I wojny światowej, z dala od domostw, wybuchł pożar.

- Gdy byłyśmy już blisko, na drogę wybiegł jakiś pan. Krzyknął, że kilkadziesiąt metrów od drogi, między drzewami, leży poparzony człowiek. Pokazał nam to miejsce, a sam pobiegł po pomoc - relacjonuje przebieg zdarzeń Weronika.

Dziewczyny pobiegły we wskazane miejsce. Małgosia natychmiast zadzwoniła po służby ratunkowe i od razu zaczęła instruować kierowców, jak dojechać na miejsce pożaru. Weronika czuwała w tym czasie nad poparzonym mężczyzną. Później okazało się, że to 74-letni Kazimierz S., mieszkaniec Bączala Górnego. Mężczyzna leżał nie więcej niż 2 m od szalejących płomieni, które szybko rozprzestrzeniały się.

- Nie myślałam wtedy o tym, że nam też grozi niebezpieczeństwo. Po prostu czekałyśmy przy tym panu cierpliwie, aż nadejdzie pomoc - wspomina Weronika. - Ten pan był przytomny. Prosił, bym ściągnęła mu but, ale sznurówki miał zawiązane na guzek i nie dałam rady. Podałam mu chusteczkę, by mógł zasłonić nią twarz przed duszącym dymem - opowiada Małgosia.

Dym był coraz większy. Płomienie zajmowały już drzewa. W stronę lasu zaczęło biec coraz więcej mieszkańców wioski. W końcu na miejsce dotarli też strażacy, którzy natychmiast zajęli się opanowywaniem ognia. 74-letni Kazimierz S. z poważnymi poparzeniami trafił do jasielskiego szpitala. Stamtąd został przetransportowany do Wschodniego Centrum Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Łęcznej.

- Pacjent przebywa na OIOM-ie. Więcej nie mogę powiedzieć - usłyszeliśmy wczoraj od pielęgniarki dyżurnej.

W wiosce nikt nie ma wątpliwości, że Małgosia i Weronika uratowały życie 74-latkowi, choć same były w ogromnym niebezpieczeństwie.

Małgosia i Weronika nie czują się bohaterkami. Podkreślają,że to, co zrobiły dla Kazimierza S. - najpierw wezwały straż i pogotowie, a potem czuwały przy rannym mężczyźnie do ich przyjazdu - było dla nich naturalnym zachowaniem.

- Zostałyśmy z tym poparzonym człowiekiem same, czułyśmy się za niego odpowiedzialne. Zrobiłyśmy swoje i spokojnie wróciłyśmy do domów. Nie było naszym celem, żeby to wszystko się rozeszło - twierdzą skromnie, dziwiąc się wywołanym wokół nich szumem.

Bohaterską postawę dziewcząt doceniono w Zespole Szkół Publicznych w Bączalu Dolnym, gdzie Małgosia i Weronika chodzą do I klasy.

- Jesteśmy dumne, że mamy takie uczennice. Zdecydowały się pomóc potrzebującej osobie, pomimo grożącego im niebezpieczeństwa. To nie było łatwe, zwłaszcza że działały w stresie - podkreśla Katarzyna Czerkowicz, wychowawczyni gimnazjalistek.

Wedle zapewnień dyrektora szkoły, Małgosia i Weronika zostaną nagrodzone.

- Działanie dziewcząt było bohaterskie. To sukces nie tylko ich samych. Wynika on również z tego, co wyniosły z domu i szkoły. Wszyscy jesteśmy dumni. Chcemy, żeby dziewczęta otrzymały nagrodę godną tego, co zrobiły. Może dofinansujemy im wyjazd na wycieczkę szkolną? - mówi Izabela Maduzia, dyrektor. szkoły. - Uczulamy naszych uczniów, żeby nie byli obojętni na potrzeby innych, żeby mieli w sobie odwagę cywilną. Te uczennice dały piękny przykład takiej postawy - dodaje. Wszystko wskazuje na to, że za swoje dzielne zachowanie Małgosia i Weronika zostaną również nagrodzone przez wójta Skołyszyna. Będzie wnioskował o to Stanisław Święch, prezes Zarządu Oddziału Powiatowego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP w Jaśle.

- Gdyby nie te dziewczyny, poszkodowany mężczyzna mógłby nie przeżyć - dodaje Święch.

Gimnazjalistki nagrodził już proboszcz miejscowej parafii, który nagłośnił sprawę. Obie dostały od niego pamiątkowe książki.
Obrażenia, jakich doznał w pożarze 74-latek są bardzo rozległe. Wszystko wskazuje na to, że do nieszczęścia doszło na skutek wypalania traw - mieszkańcy Bączala Górnego i okolic podkreślają, że ogień na łąkach, przy których doszło do pożaru był podkładany już od soboty. Nie wiadomo, czy za wypalaniem traw stał poszkodowany 74-latek, czy też próbował gasić rozprzestrzeniające się płomienie.

Kom. Łukasz Gliwa z jasielskiej policji przypomina, że wypalanie traw jest zabronione. Osoby, które to praktykują, muszą liczyć się z konsekwencjami.

- Ustawa o ochronie przyrody zabrania wypalania roślinności na łąkach, pastwiskach, nieużytkach, rowach, pasach przydrożnych, szlakach kolejowych lub w strefie oczeretów i trzcin. Osobom, które popełnią to wykroczenie grozi kara grzywny lub aresztu. Jeżeli w następstwie wypalania dojdzie do zniszczenia mienia, sprawcy grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Natomiast w sytuacji, kiedy pożar zagrozi życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, zagrożenie karą wzrasta aż do 10 lat pozbawienia wolności - powiedział w rozmowie z nami komisarz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24