Kasjerka z Husowa miała wspólnika?

Przypomnijmy, że do śledczych od ponad miesiąca zgłaszają się poszkodowani, których konta zostały ogołocone z oszczędności życia. W tej chwili to już 69 osób, w tym 10, które dowiedziały się, że na ich nazwiska zostały zaciągnięte kredyty. Mieszkańcy Husowa nie mieli o tym pojęcia.

W sumie kwota, która zniknęła z kont, to ok. 1,5 mln zł. Proceder trwał od 2007 r., bo mieszkańcy nie mieli kart bankomatowych, kont online i nie dostawali wyciągów z konta. Kasjerka wypisywała stan rachunku na kartce. W banku trwa wewnętrzny audyt, który ma wykazać, co zawiodło w systemie nadzoru nad pracownicą. Niewykluczone, że w sprawę zamieszany jest jeszcze inny pracownik banku.

- Skłaniamy się ku takiej wersji, bo niemożliwe, by proceder trwał tak długo bez niczyjej wiedzy. Przecież ta kasjerka też chodziła na urlopy, zwolnienia, a podczas jej nieobecności nieprawidłowości nie wyszły na jaw - mówi prok. Krzysztof Ciechanowski z Prokuratury Rejonowej w Łańcucie.

Prokuratura cały czas szuka pieniędzy, bo kasjerka żyła bardzo skromnie. Nigdy nie wyjeżdżała za granicę, nie miała nawet wyrobionego paszportu. Na ślad prywatnego konta w dokumentach znalezionych w domu policja na razie nie trafiła. Ukrycie pieniędzy?

- Sprawdzaliśmy to przy użyciu specjalistycznego sprzętu. Pieniędzy nie ma ani w domu, ani wokół niego, np. pod ziemią - zdradza prokurator Ciechanowski.

Prokuratura wysłała już prośbę do centrali wszystkich polskich banków o udostępnienie danych kasjerki. Kolejnym krokiem będzie sprawdzenie, czy pieniądze nie zostały zainwestowane w fundusze inwestycyjne lub obligacje, a także, czy nie zostały gdzieś w rodzinie.

- To zbyt duża kwota, żeby mogła przepaść bez śladu. Na pewno ją znajdziemy, mimo że na razie w tej sprawie jest więcej pytań niż odpowiedzi - zapewnia prokurator.