Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odszedł ks. Sondej. "Budowniczy świątyń" i "mąż modlitwy"

Anna Janik
W wigilię swoich 101 urodzin zmarł ks. infułat Józef Sondej, założyciel 6 rzeszowskich parafii. Pogrzeb kapłana zaplanowano na środę na godz. 14.30.

Choć od ponad 20 lat przebywał na emeryturze niemal do ostatnich chwil życia był obecny na wszystkich uroczystościach związanych z życiem parafii, diecezji i samego Rzeszowa. Do końca aktywnie pełnił też swoje obowiązki kapłańskie: spowiadał, odprawiał msze św., a jako znany kaznodzieja wygłaszał też okolicznościowe homilie.

- Jeszcze tydzień temu w niedzielę samodzielnie odprawiał mszę św., często można było go zobaczyć też w "jego" konfesjonale, gdzie potrafił przesiadywać godzinami - opowiada Irena Cios, parafianka. - Miał bardzo dobry słuch, chodził wyprostowany mimo, że podpierał się laseczką. Choć był drobny i niepozorny wyglądał na zdrowego. Będzie nam go bardzo brakowało - mówi.

W ostatni wtorek ks. Sondej wyjechał do Stalowej Woli, by wziąć udział w sesji okolicznościowej poświęconej abp. Tokarczukowi na Wydziale Zamiejscowym Prawa i Nauk o Społeczeństwie KUL. Tego samego dnia po powrocie do swojego mieszkania przewrócił się i uderzył w głowę. Trafił na pododdział udarowy Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie. Zmarł w otoczeniu rodziny w sobotę o godz. 20.05. 1 marca ks. infułat Józef Sondej skończyłby 101 lat.

- To był wspaniały ksiądz, taki, którego długo nie będzie. Osoba absolutnie wyjątkowa, bo z jednej strony bardzo uduchowiona, będąca "więźniem konfesjonału", do którego chętnie ustawiali się parafianie, z drugiej przystępna dla ludzi - mówi Marek Tomas, parafianin. - Nawet gdy gorzej się czuł nigdy nie odmówił pomocy duchowej lub materialnej. Zawsze przyjął, porozmawiał, wytłumaczył. Żal, że nie ma go już z nami - dodaje.

Ks. prał. Stanisław Zych, który objął obowiązki proboszcza parafii pw. Chrystusa Króla właśnie po ks. Sondeju podkreśla, że ks. infułat był wzorem tego, jak ustępujący proboszcz powinien odnosić się do swojego następcy.

- Od początku bardzo życzliwie mnie przyjął, wprowadził we wszystkie sprawy parafii. Pomagał jak mógł wtedy, kiedy było trzeba, ale w żadne decyzje się nie wtrącał. Przez 18 lat nie mieliśmy żadnego słownego spięcia, nie padło żadne nieżyczliwe słowo, nie mówiąc o kłótni - dodaje ks. Zych.
- Na początku zastanawiałem się, czy będę w stanie mu dorównać, ale to, że już za życia był pomnikową postacią, mężem stanu raczej mi pomagało niż przeszkadzało w posłudze. On nigdy się nie wywyższał, był bardzo skromny, pobożny, często się modlił. Regularnie można było go spotkać obok kościoła z różańcem w ręku. Chciał też, by ludzie się nawracali, by byli jeszcze bliżej Kościoła, zastanawiał się, co jeszcze można zrobić, by tak się stało - podkreśla ks. Zych.

Z ks. Sondejem zdążył się pożegnać jeszcze w sobotnie popołudnie. Mimo, że nie padło już żadne słowo.

- Uścisnął mnie za rękę. Nie wiem, czy świadomie, czy odruchowo, bo kontaktu słownego już nie było. W ten sposób tu na ziemi się rozstaliśmy - dodaje ks. Zych.

Z kolei ks. Daniel Drozd, który z ks. infułatem spotykał się głównie w pracy na rzecz duszpasterstwa akademickiego podkreśla jego zasługi w rozwój "Wieczernika" oraz neokatechumenatu.

- Był bardzo otwarty na nową ewangelizację i nowe formy docierania do człowieka. To właśnie decyzją ks. Sondeja do Rzeszowa zawitała wspólnota neokatechumenalna, co do której było wtedy jeszcze wiele pytań. On umadlał wszystkie moje działania w duszpasterstwie akademickim, cieszył się z "Festiwalu Wiary", z tego, że księża wychodzą na ulicę. Teraz mogę już powiedzieć, że wspierał finansowo wieczernik, a studenci chętnie ustawiali się do niego do spowiedzi mimo, że pod koniec spowiadał już dość głośno - uśmiecha się ks. Daniel Drozd.

- Był takim naszym dziadziem, który nie stronił od ludzi. Żaden wspólny posiłek nie mógł odbyć się bez długiej rozmowy, a kiedy wyjeżdżaliśmy gdzieś dalej przychodziliśmy do niego i prosiliśmy o błogosławieństwo. Piękne jest to, że dane mu było przeżyć 100 lat bez dawania innym udręki, bo przecież był samodzielny, nie leżał, bardzo zresztą dbał o swoje zdrowie. Zmarł w opinii świętości i bez wątpienia był świętym człowiekiem - podkreśla ks. Drozd.

Wiele ciepłych słów o ś.p. kapłanie powiedział też rok temu podczas uroczystej mszy św. z okazji jego setnych urodzin ks. Ireneusz Folcik. Był w przeszłości pasterzem akademickim w kościele, z którym ks. Sondej związany był całe życie.
- Słowo emeryt jest w stosunku do ciebie nieadekwatne, jesteś młodzieńcem, szalonym młodzieńcem - mówił kaznodzieja, który pamiętną homilię zakończył ucałowaniem dłoni ks. Sondeja, otrzymując brawa od wiernych.
W pełnej wspomnień homilii porównywał go do "pięknie oszlifowanego przez Boga brylantu", przypominając, że abp Tokarczuk uważał go za jednego z najbardziej zasłużonych kapłanów z czasów jego pracy biskupiej. Ks. Folcik zwrócił też uwagę na dobrą, uśmiechniętą twarz jubilata, nazywanego "specjalistą od nielegalnego budowania świątyń" oraz "kapłanem żywej wiary i mężem modlitwy".

Bo ks. Sondej znany był najbardziej z tego, że w okresie komunizmu uparcie walczył o rozbudowę struktur kościelnych w Rzeszowie. Rozbudował zaplecze parafii pw. Chrystusa Króla powiększając kościół parafialny, budując plebanię i dom katechetyczny. Przy jego bezpośrednim udziale powstało aż sześć nowych parafii. Kapłan był przez to stale inwigilowany przez ówczesne władze, wielokrotnie przesłuchiwany i skazywany na karę grzywny. Co ciekawe, w raportach funkcjonariuszy SB ks. Sondej opisywany jest wręcz laurkowo jako duszpasterz oddany Kościołowi, wierny biskupom, solidarny z innymi kapłanami, asceta "kurczowo" trzymający się zaleceń przełożonych.

Mimo tego ciągłego zainteresowania władz ks. infułat nigdy nie zrezygnował społecznikostwa. Opiekował się strajkującymi rolnikami, a w czasie stanu wojennego wspierał działaczy "Solidarności" i pomagał rodzinom osób internowanych. Wreszcie to on przyjął wyrzucone z Oświęcimia Siostry Karmelitanki Bose, które zamieszkały w przykościelnej plebani. Jako społecznik kapłan spełniał się zresztą od lat młodzieńczych.

- Powiem szczerze, mam wyrzuty sumienia związane z latami szkolnymi, ponieważ nie bardzo się przykładałem do nauki. Bardziej niż książki pociągała mnie działalność społeczna. Należałem do harcerstwa i wiele czasu poświęcałem zadaniom, jakie spełniałem w drużynie harcerskiej - przyznał w rozmowie z rzecznikiem kurii rzeszowskiej, przeprowadzonej rok temu. - Mieszkałem w bursie i tam również nie bardzo byłem wierny regulaminowi, który wyznaczał godziny na naukę. Za to niejednokrotnie przepraszałem już Pana Boga stając przed Nim czy to w sakramencie pokuty czy na rekolekcjach - opowiadał ks. Sondej.
W tej samej rozmowie ś.p. kapłan wspominał też dzień 17 listopada 2013 r., kiedy wziął udział w odsłonięciu pomnika Łukasza Cieplińskiego oraz Żołnierzy Wyklętych. Z sześciu popiersi tworzących pomnik ks. infułat osobiście znał dwóch działaczy IV Zarządu Stowarzyszenia Wolność i Niezawisłość: Józefa Rzepkę i Mieczysława Kawalca. Chodził z nimi do jednej klasy i zdawał maturę w ówczesnym I Gimnazjum przy ul. 3 Maja.

- Stanąłem przed tym pomnikiem z wielką pokorą i uniżeniem. Wobec moich kolegów i ich dowódcy poczułem się marnym prochem, ponieważ nie przelałem ani jednej kropli krwi dla odzyskania czy obrony niepodległości - powiedział ks. Józef Sondej. - W tym momencie przypomniałem sobie ich twarze i chwile, które spędziliśmy razem. Było to bardzo wzruszające - dodał.

Dokonania samego ks. Sondeja zauważyły i nagrodziły władze, zarówno kościelne jak i świeckie. Kapłan ma tytuł dziekana, kapelana honorowego Ojca Świętego, infułata, Honorowego Obywatela Rzeszowa i Frysztaka. Odznaczony został Krzyżem Armii Krajowej, medalem 60-lecia Polskiego Państwa Podziemnego, medalem Zasłużony dla Solidarności, odznaką Zasłużony dla Województwa Podkarpackiego, wyróżniony Nagrodą Honorową "Świadek Historii". W 2008 r. od prezydenta Lecha Kaczyńskiego otrzymał Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski. Mszę św. pogrzebową zaplanowano na najbliższą środę na godz. 12 w parafii p.w. Chrystusa Króla w Rzeszowie. Pogrzeb odbędzie się o godz. 14.30 na cmentarzu Wilkowyja. Dzień wcześniej, we wtorek o godz. 17 ciało zmarłego będzie wystawione w kościele. Modlitwy potrwają do godz. 21. O godz. 21 rozpocznie się msza św. żałobna. W poniedziałek o godz. 19.15 różaniec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24