Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miała w ręce siekierę, więc chwyciłem broń

Ewa Gorczyca
Mariusz S., zeznając, mówił o krewnej "ta kobieta". Stwierdził, że jemu i konkubinie groziła siekierą i rzucała w nich cegłami.
Mariusz S., zeznając, mówił o krewnej "ta kobieta". Stwierdził, że jemu i konkubinie groziła siekierą i rzucała w nich cegłami. Tomasz Jefimow
- Feralnego dnia nie chciałem zamordować Lucyny K. Nie miałem takiego zamiaru. Wręcz przeciwnie. To ja przeszkodziłem jej w dokonaniu mordu na mnie i mojej kobiecie - twierdzi 45-letni oskarżony. Dzisiaj w Sądzie Okręgowym w Krośnie rozpoczął się jego proces.

Mariusz S. nie miał stałej pracy. Utrzymywał się z dorywczych zajęć. Z żoną się rozwiódł, alimentów nie płacił. Związał się ze starszą od siebie o 13 lat Stefanią M. Razem z konkubiną zamieszkał u swojej ciotki w Haczowie. 48-letnia Lucyna K. pracowała we Włoszech, więc zdecydowała się wynająć siostrzeńcowi swój dom na 5 lat za 5 tys. zł. Jednak ze względu na stan zdrowia wróciła do rodzinnej miejscowości. Przywiozła też koleżankę. Zamieszkali w czwórkę: część domu zajęła właścicielka z przyjaciółką, drugą - Mariusz S. z konkubiną.

4 listopada ub. roku do Lucyny K. przyszła narzeczona syna z 8-miesięcznym dzieckiem.

- Wyszłam do wspólnego przedpokoju zapalić papierosa. Wtedy oskarżony wpadł z pretensjami i zaczął mnie dusić. Brakło mi tchu, udało mi się go odepchnąć. Uciekłam do swojego pokoju, zadzwoniłam po policję, bo bałam się o dziecko - zeznawała dzisiaj.

Według jej relacji, siostrzeniec wpadł we wściekłość. Zaczął wybijać szyby, wyrywać okiennice.

- Koleżanka była nad rzeką, zadzwoniłam, żeby wróciła, bo Mariusz się awanturuje. Wyszłam przed dom, bo obawiałam się, że ją też zaatakuje. Wtedy zaczęła się bitka. Uderzył mnie z pięści w ucho, walił gdzie popadnie. Uciekłam za róg domu, patrzyłam, czy policja już jedzie. W pewnej chwili zobaczyłam go z bronią.

Według aktu oskarżenia, Mariusz S. z odległości 1,5 metra wycelował w głowę ciotki i próbował oddać strzał. Kilkakrotnie naciskał spust, ale broń, którą mężczyzna sam skonstruował, nie wypaliła, bo iglica nie trafiła w spłonkę naboju.

Mariusz S. podczas śledztwa przyznał, że tamtego dnia zdenerwował się na ciotkę. Dowiedział się, że powiedziała w opiece społecznej, żeby nie dawać mu zasiłku. To wzburzyło go do tego stopnia, że powybijał szyby. Uważał, że skoro wynajął dom, miał prawo w nim robić, co chce. Zirytowało go, że Lucyna K. zadzwoniła po policję. Wyciągając broń, chciał ciotkę postraszyć.

Dzisiaj 45-latek przedstawił nową wersję wydarzeń. Stwierdził, że Lucyna K. przyniosła z drewutni siekierę i groziła mu. On wziął samoróbkę, ale nie podchodził blisko, tylko stał w odległości 7,5 metra.

- Nie była nabita - przekonywał. - Ona się zasłoniła, odrzuciła siekierę. Uznałem, że osiągnąłem swój cel, i też opuściłem broń. Wtedy w moim kierunku poleciały dwie cegły. Jedna uderzyła mnie w nogę - opowiadał sądowi.

Lucyna K. nie obciążała siostrzeńca. Tłumaczyła, że była rozkojarzona, nie widziała, czy celował w jej głowę czy naciskał na spust.

- Ja myślę, że on tego nie chciał zrobić. On nie jest złym człowiekiem, nie posunąłby się do tego, by mnie zabić - mówiła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24