Kuriozalna sytuacja w Rzeszowie. Radni zrobili z chodnika plac

Z propozycją nazwania miejsca w rejonie kościoła farnego placem Biskupów Janów z Rzeszowa zwróciła się do urzędników grupa mieszkańców interesujących się historią i kulturą stolicy regionu. Uzasadniali oni, że w mieście nie ma miejsca, które przypominałoby istnienie tego wielkiego rodu.

- Sława nazwiska właścicieli naszego miasta nie znalazła jedynie w Rzeszowie należytego upamiętnienia. Tymczasem nawet mury katedry na Wawelu odznaczone są ich herbem, a papież Jan Paweł II osobną wizytę przeznaczył na spotkanie z krzyżem utworzonym przez ród Rzeszowskich - napisali do miasta członkowie zespołu obywatelskiego.

Na ich wniosek w poniedziałek radni zajęli się sprawą. O ile sam pomysł nie wzbudził kontrowersji, wybór miejsca już tak.

- Rodzina Rzeszowskich zakładała nasze miasto i nie mam żadnych wątpliwości, że zasługuje na tego typu uhonorowanie. Nie wiem tylko, czy szczęśliwie wybrano miejsce na wyodrębnienia placu ich imienia. W tradycji naszych miast plac to miejsce, które ma swoje pierzeje urbanistyczne i jest pewną czytelną przestrzenną całością. Tymczasem miejsce wskazane przez wnioskodawców to po prostu szersza część chodnika przy ul. Kościuszki - mówi Robert Kultys, radny PiS.

- Mam nadzieję, że nikt nie będzie wytykał radzie miasta tego dość luźnego potraktowania obowiązujących kanonów architektonicznych - wyjaśnia swoje wątpliwości radny Kultys, który podczas sesji sugerował, aby miejsce poświęcone Rzeszowskim niekoniecznie nazywać placem. Jego uwagi nie zyskały jednak aprobaty.

Część radnych PiS więcej wątpliwości miało wobec pomysłu nazwania imieniem Ludwika Chmury drogi łączącej ul. Krakowską ze strefą ekonomiczną Dworzysko. - Ale o jakich kontrowersjach tu mowa? Był prezydentem miasta, za jego czasów powstał szpital przy ul. Lwowskiej, elektrociepłownia i mnóstwo innych inwestycji. Był oddany miastu i intensywnie dla niego pracował - argumentował prezydent Tadeusz Ferenc.

- Ludwik Chmura był członkiem nomenklatury władz PRL, tworzył ten nieciekawy system. Już samo uczestniczenie we władzy było wówczas wielkim profitem, i nie było związane z żadnym poparciem mieszkańców. Szefem miasta było się z nadania komunistycznych władz. Można powiedzieć, że ludzie, którzy uczestniczyli w ówczesnej władzy swoje nagrody już otrzymali. Mamy wystarczająco dużo lepszych kandydatów na patronów dróg i placów - uważa R. Kultys.

Mimo to radni podjęli obie uchwały, co oznacza, że ulica i plac dostały nowe nazwy.