Trzeba jechać 17 km, żeby oddać krew

- W ostatnim czasie kilka razy czytałem apele o braku krwi. Okazuje się, że w Łańcucie nie można jej oddać. Konieczny jest wyjazd do Rzeszowa. Podejrzewam, że znalazłoby się wielu chętnych do oddania krwi, gdyby był taki punkt. Wielu osobom można byłoby pomóc. Nie oszukujmy się, we współczesnym świecie każdy liczy złotówki i minuty, a - mówiąc kolokwialnie - "nie opłaca" się jechać do Rzeszowa oddawać krew. Jestem pewien, że punkt krwiodawstwa w Łańcucie miałby sporą szansę przyciągnąć młodych ludzi - twierdzi pan Paweł, nasz Czytelnik z Łańcuta.

Niestety, na utworzenie w mieście takiego punktu nie ma co liczyć.

- Trend jest raczej taki, żeby rezygnować ze stałych miejsc na rzecz organizowania ekip wyjazdowych, które przeprowadzają akcję poboru w terenie. Jeśli docierają do nas informacje, że w danej miejscowości jest sporo osób chętnych do oddania krwi, organizujemy tam właśnie taką akcję. Harmonogram takich akcji publikujemy na bieżąco na naszej stronie internetowej www.rckk.rzeszow.pl - tłumaczy dr Urszula Bzdek, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Rzeszowie.

Na Podkarpaciu od wielu lat działa osiem oddziałów terenowych: w Dębicy, Jaśle, Krośnie, Leżajsku, Mielcu, Przemyślu, Sanoku oraz Stalowej Woli. Dlaczego akurat w tych miastach są punkty poboru krwi? - Decyduje o tym m.in. rentowność - w tych miejscowościach jest spora grupa dawców - ale też odległość do najbliższego oddziału. Poza tym - utworzenie takiego punktu jest kłopotliwe, bo potrzebny jest stały personel i wysoce specjalistyczny sprzęt - mówi dr Bzdek.

Dodaje jednocześnie, że osoba, która przyjedzie do oddziału oddać krew, może liczyć na zwrot kosztów dojazdu.