Wisłoka Dębica ma radę, ale zawodników nadal niewielu

Będący na finansowym zakręcie dębicki klub długo nie mógł ruszyć z miejsca z wyborem nowych władz. Członkowie klubu zbierali się trzy razy i rozchodzili, ustalając najwyżej termin kolejnego zebrania.

Za czwartym podejściem udało się podjąć decyzje. Od wtorku w skład nowej rady Wisłoki wchodzą: Marek Raś, Kacper Bieszczad, Michał Dul, Witold Brniak, Piotr Chęciek, Roman Roztoczyński, Jan Skowroński. Duża część z tego grona wywodzi się spośród kibiców biało-zielonych.

Nadal nie wiadomo, kto zostanie następcą Marka Grabowskiego, prezesa klubu, oraz kto zostanie wybrany do zarządu. Możliwe, że kwestie rozwiąże nadzwyczajne walne zebranie członków klubu, które zaplanowano na 26 lutego (czwartek, godzina 19).

Są nowi działacze, ale nadal brakuje zawodników. Ze starej gwardii nie został prawie nikt. Nowi trenują, ale nie wiedzą, na czym stoją.

- Nie mogę im niczego obiecać. Proszę tylko, by trenowali, grali sparingi i czekali na rozwój wypadków - komentuje trener Krzysztof Podlasek, który dysponuje skromniutką kadrą.

- Na treningu pojawia się do dziesięciu ludzi. Mógłbym zapraszać juniorów, ale mają swoje treningi i nie chcę ich eksploatować.

Mimo że buduje całkiem nową drużynę, Wisłoka nie gra sparingów w środy.
- Może i by się przydały, ale parę tygodni temu nic nie było wiadomo - tłumaczy Podlasek. - Mogłem ustalić więcej gier, ale gdybym miał w kadrze z pięciu ludzi, musiałbym je odwoływać i świecić oczami przed klubami. Tak czy owak, dochodzą nas głosy, że mamy grać w III lidze. Czemu nie, tylko że czas ucieka, a nas ciągle tak mało - dodał szkoleniowiec Wisłoki.