Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

150 osób protestowało przed szpitalem w Mielcu

Anna Janik
- Chcemy podwyżek, ale nie kosztem zwolnienia aż tylu pracowników - mówiły pielęgniarki i przedstawiciele innych grup pracowników mieleckiego szpitala, którzy prowadzili dziś strajk ostrzegawczy.

Dwugodzinny strajk ostrzegawczy średniego personelu Szpitala Powiatowego w Mielcu, który od kilku miesięcy walczy o podwyżki płac rozpoczął się dziś o godz. 7.30. Strajk to efekt fiaska rozmów, jakie toczyły się w tym tygodniu w szpitalu. W poniedziałek miało dojść do podpisania porozumienia pomiędzy szpitalnymi związkami a dyrekcją. Obie strony zgodziły się na podwyżkę w wysokości 130 zł do podstawy dla 711 pracowników zarabiających poniżej 2450 zł brutto.

Ale z podpisania dokumentu dyrekcja w ostatniej chwili się wycofała.

- Nie wiemy dlaczego tak się stało. Usłyszeliśmy nową propozycję, która jest nie do zaakceptowania - mówi Iwony Burdzy wiceprzewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Szpitalu Powiatowym w Mielcu. - Nie tyle ze względu na kwotę podwyżki, co sposób pozyskania na nią pieniędzy - dodaje.

Bo dyrekcja zaproponowała pracownikom o 5 zł mniej niż początkowo. Pula wygospodarowanych w ten sposób oszczędności miała być przekazana na podwyżki dla personelu zarabiającego od 2451 do 3 tys. zł, głównie pielęgniarek oddziałowych i diagnostów.

Sęk w tym, że owe 125 zł na podwyżki miałoby pochodzić z etatów zwolnionych pracowników. W planie naprawczym szpitala, zatwierdzonym zresztą przez zarząd starostwa powiatowego dyrekcja przewiduje zwolnienia ok. 30 osób.

- To m.in. 8 położnych z oddziału ginekologicznego, 6 rehabilitantów i 8 osób ze stacji sterylizacji łóżek, która ma być zamknięta - wymienia Burdzy. - Szpital już w tym momencie ma za mało pracowników, dlatego podwyżki nie mogą być nam przyznane tak ogromnym kosztem - dodaje.

Dlatego jeśli stronom nadal nie uda się dogadać związkowcy rozważą strajk generalny. Referendum w tej sprawie planowane jest przyszłym tygodniu. Wczoraj o sytuacji w szpitalu dyrektor rozmawiał ze starostą. Ustalili, że innej propozycji dla związków nie będzie.
- Okazaliśmy maksimum dobrej woli, bo udało nam się przekonać kadrę zarządzającą szpitala, czyli tych, którzy de facto wypracowują kontrakty, żeby nie wchodzili w spór - mówi Leszek Kołacz, dyrektor mieleckiego szpitala. - A kwota, którą zabezpieczyłem na podwyżki, czyli ponad 1,7 mln zł tylko w 40 proc. pochodzi ze zwolnień, a raczej nieprzedłużania umów - zaznacza.

I dodaje, że w szpitalu jest obecnie przerost etatów. Te precyzyjnie wylicza kontrakt z NFZ, który określa ile miejsc pracy przypada na daną liczbę łóżek lub, jak w przypadku ginekologii, również liczbę porodów.

- Trzy lata temu rodziło się u nas 1100 dzieci,a teraz poniżej 800, czyli o 30 proc mniej. Dlatego cięcia etatów są konieczne, bo jeśli bym je utrzymał i przyznał podwyżki w czerwcu zabrakłoby na wypłaty dla wszystkich - mówi dyrektor Kołacz.

- Jeśli z kolei zalegałbym z płatnościami np. w laboratorium wstrzymano by dostawę odczynników, a przecież bez wyników badań lekarze nie mogliby leczyć. Jesteśmy gotowi podpisać porozumienie, piłka jest po stronie związkowców - dodaje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24