Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

7 tysięcy kibiców na Podpromiu! Rzeszowska hala dorośnie do wielkiej siatkówki

Bartosz Gubernat
Hala Podpromie urośnie dzięki nadbudowie tylnych trybun (na zdjęciu z lewej i prawej strony). Prace pochłoną ok. 30 mln zł.
Hala Podpromie urośnie dzięki nadbudowie tylnych trybun (na zdjęciu z lewej i prawej strony). Prace pochłoną ok. 30 mln zł. Krzysztof Łokaj
W 2017 roku hala Podpromie w Rzeszowie będzie gotowa na przyjęcie 7 tysięcy kibiców. Miasto liczy, że dzięki temu zagra u nas siatkarska kadra.

Kiedy w latach 70. Resovia zdobywała cztery tytuły mistrza Polski i z powodzeniem rywalizowała w europejskich pucharach, mecze naszego zespołu odbywały się w hali przy ul. Pułaskiego. Głównych aktorów - Bronisława Bebela, Stanisława Gościniaka, Marka Karbarza, Jana Sucha, Alojzego Świderka i Wiesława Radomskiego oklaskiwał komplet publiczności. Janusz Makar, obecny dyrektor Rzeszowskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji,pamięta, że kibice stali dosłownie wszędzie.

- Widownia była wypełniona do ostatniego miejsca, a ci, którzy nie zmieścili się na krzesełka, gnietli się skupieni wokół boiska. Pamiętam mecze, kiedy niektórzy obserwowali rywalizację z drabinek gimnastycznych, na których wisieli. Szukało się każdego wolnego miejsca, żeby tylko wejść na halę, ale nawet mimo to siatkarzy oglądało maksymalnie 900-1000 osób - wspomina dyrektor Makar, który jako 14-letni chłopak chodził na mecze z tatą.

Organizacja meczów wyglądała wówczas zupełnie inaczej. Janusz Makar pamięta, jak po drugim secie robiono przerwę na wietrzenie obiektu.

- Był problem z wentylacją, a nadkomplet publiczności tak rozgrzewał wnętrze, że z sufitu na parkiet kapała skraplająca się para - opowiada. - Nikomu nie przeszkadzało też, że ludzie stali blisko zawodników. Dzisiaj jest inaczej. Samo boisko musi mieć zostawione poza bocznymi liniami po 5 metrów przestrzeni i za końcowymi po osiem metrów. Dlatego minimalne wymiary boiska muszą teraz wynosić 39x34 m. Przy ul. Pułaskiego nie ma takiej powierzchni, nawet gdyby Resovia chciała, nie mogłaby tu rozegrać już żadnego oficjalnego meczu.

W odpowiedzi na sukcesy siatkarzy w latach 70. w mieście zapadła decyzja o budowie nowej hali. Początkowo budynek powstawał głównie dzięki pracy działaczy sportowych i kulturalnych, ale prace szły bardzo powoli. Zdaniem dr. Mieczysława Janowskiego, który w 1991 roku objął fotel prezydenta Rzeszowa, brakowało przede wszystkim formalnej akceptacji dla projektu ze strony ówczesnych władz partyjnych, a co za tym idzie, także pieniędzy.

- Zastaliśmy ten obiekt w kiepskim stanie, otoczony rozsypującym się płotem. Mieliśmy z tym poważny problem, bo Rzeszów nie był bogatym miastem i dokończenie tak potężnego budynku było zadaniem, któremu samodzielnie byśmy nie podołali. Miałem sporo nacisków, aby sprzedać tę halę wraz z działką za niewielkie nawet pieniądze, ale się nie zdecydowałem. Uznałem, że jako stolica województwa miasto potrzebuje dużej hali sportowej i widowiskowej - wspomina Mieczysław Janowski.

Po podjęciu decyzji poprosił o konsultację profesora Stanisława Kusia, projektanta budynku. Jego zadaniem była ocena stanu wytrzymałościowego konstrukcji, które przez wiele lat stała w surowym stanie.

- Zespół profesora przygotował ekspertyzę, z której wynikało, że budowę można kontynuować. Zaczęliśmy więc szukać pieniędzy. Część budynku udało się rozbudować na tyle, aby za zgodą nadzoru budowlanego w niewykończonych jeszcze pomieszczeniach zorganizować jeden z festiwali polonijnych zespołów folklorystycznych. Niestety w trakcie budowy okazało się, że nachylenie trybun jest niezgodne z europejskimi normami, a mając na uwadze unijne aspiracje Polski, musieliśmy się zmierzyć z tym problemem. Na wzór hali w niemieckim Bielefeldzie, naszym partnerskim mieście, uznaliśmy za konieczne przebudować widownię, dostosowując ją do tych wymogów i wprowadzić częściowo składane trybuny - wspomina Mieczysław Janowski, który w 1999 roku został senatorem.

Misję dokończenia hali przejął jego następca, Andrzej Szlachta. Ale bez pomocy Janowskiego i innych podkarpackich parlamentarzystów budynek jeszcze długo stałby zapewne w podobnym stanie jak do tej pory.

- Szukaliśmy pieniędzy w budżecie centralnym. Pamiętam, że z pomocą m.in. posłów Zbigniewa Rynasiewicza i Józefa Górnego oraz przy wsparciu ówczesnej wiceminister finansów Haliny Wasilewskiej-Trenkner udało się zabezpieczyć pieniądze w budżecie centralnym na ten cel. Poprawki budżetowe zaakceptował Senat oraz Sejm i mój następca mógł kontynuować budowę, doprowadzając do otwarcia hali - wspomina dr Janowski.

Przeprowadzka dwa lata po otwarciu

Prezydentowi Szlachcie budowę hali udało się dokończyć w trzy lata. W czerwcu 2002 roku budynek został oficjalnie otwarty, a zachęcona wizją gry w potężnej hali Resovia zbudowała ekipę na miarę awansu do ekstraklasy.

Sukces przypieczętowała 25 kwietnia 2004 roku, pokonując przy ul. Pułaskiego Górnika Radlin. O sile "pasiaków" stanowili wówczas m.in. Sławomir Gerymski, Stanisław Pieczonka, Tomasz Kamuda i grający tu do dzisiaj Łukasz Perłowski. Zespół prowadził Jan Such wspomagany przez Andrzeja Kowala. Drugi z nich, obecnie pierwszy coach Asseco Resovii, dobrze pamięta przeskok z ul. Pułaskiego na Podpromie.

- Różnica była olbrzymia, trzeba było trochę czasu, aby przyzwyczaić się do nowego, dużego obiektu. Zawodnicy od początku chwalili sobie jednak warunki - wspomina Adam Kowal.

Zmiana hali była konieczna z dwóch powodów: wymagań ze strony władz ligi oraz dużego zainteresowania ze strony kibiców. Początkowo dysponujący przeciętnym składem rzeszowianie walczyli jedynie o utrzymanie w lidze, ale już wówczas przyciągali na trybuny nawet ponad 4 tysiące kibiców.

Mimo to bilety pozostawione w wolnej sprzedaży można było zdobyć bez większego problemu. Z każdym rokiem budżet rósł, a drużyna z ligowego przeciętniaka szybko urosła do miana jednego z faworytów w walce o złoto na krajowym podwórku. Dziś 4300 miejsc to kropla w morzu potrzeb.

- Podczas najbardziej atrakcyjnych spotkań Ligi Mistrzów oraz meczów na szczycie siatkarskiej ekstraklasy widownia pęka w szwach - mówi Grzegorz Leśniak, dziennikarz sportowy Radia Rzeszów. - Biletów najczęściej nie ma, a jeśli nawet do sprzedaży trafią pojedyncze sztuki, rozchodzą się w ciągu kilku minut. Np. finałowe spotkania z ZAKSĄ Kędzierzyn- -Koźle w sezonie 2012/2013 chciało obejrzeć 300 tysięcy kibiców z całej Polski. Jeśli Resovia nie rozbuduje hali albo nie zacznie grać kluczowych meczów w Krakowie, to nigdy nie doczekamy się organizacji finałów europejskich pucharów.

Nowa hala, albo rozbudowa

W odpowiedzi na takie głosy władze miasta podjęły w ubiegłym roku decyzję o zainwestowaniu w obiekt z dużą widownią. Początkowo mówiło się o nowej hali na 10 tysięcy kibiców, którą przymierzano na osiedlu Zwięczyca. Koszt budowy - 100 mln zł - okazał się jednak zbyt duży, dlatego prezydent polecił sprawdzić możliwości rozbudowy Podpromia. Do ratusza wpłynęło właśnie osiem koncepcji.

- Najbardziej przypadła nam do gustu wizja budowy nowych trybun za boiskiem. Dzięki temu liczba miejsc siedzących wzrośnie w sumie do ok. 7 tysięcy. Koszt inwestycji szacujemy maksymalnie na 30 mln zł. W tym roku przygotujemy projekt i postaramy się znaleźć w Warszawie na ten cel pieniądze. Prace chciałbym zacząć w przyszłym roku - mówi Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa.

Nowe, wysokie trybuny powstaną w miejscu dzisiejszych jednopoziomowych. Urosną dzięki likwidacji lokali , które obecnie mieszczą fitness klub i pomieszczeń wykorzystywanych na siedzibę klubu. Klatki schodowe zostaną wysunięte bardziej na północ i południe oraz powiększone.

- Ponieważ hala nie zmieni znacząco gabarytów, koszty jej utrzymania pozostaną na podobnym poziomie. A zmiany otworzą przed nami zupełnie nowe możliwości. W Rzeszowie będzie można rozegrać wreszcie upragniony turniej finałowy Ligi Mistrzów, czy zaprosić reprezentację Polski - cieszy się dyrektor Makar.

- To dobrze, że miasto postawiło na rozbudowę hali, a nie na budowę nowego obiektu, bo tu czujemy się dobrze - podkreśla trener Kowal. - 7000 miejsc? To optymalna, bardzo rozsądna propozycja. Trzeba pamiętać, że liczba kibiców zależy od wyników sportowych. Dzisiaj są dobre, więc ludzie chodzą na mecze i nie ma problemu z wypełnieniem widowni. Ale nie wiemy, co nas czeka w przyszłości. Budowanie olbrzymiego obiektu, który stałby w połowie pusty, nie ma sensu.

Trener liczy, że prace będą prowadzone tak, aby jego zespół nie musiał wyprowadzać się z hali. - Taki jest plan. Chcemy prowadzić roboty etapami, głównie między sezonami siatkarskimi. Przetarg na wykonawstwo rozpiszemy tak, aby firma, która go wygra musiała szybko wywiązać się z powierzonego zadania - zapowiada Tadeusz Ferenc.

7000 widzów na Podpromiu ma zasiąść najpóźniej w sezonie 2017/2018.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Polacy chętniej sięgają po krajowe produkty?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24