Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Giełda samochodowa w Rzeszowie zamknie rok na plusie

Bartosz Gubernat
Wśród najpopularniejszych w regionie volkswagenów i audi na giełdzie można często znaleźć także prawdziwe perełki. Za taką Syrenę 104 z 1968 roku w kwietniu trzeba było zapłacić 25 000 zł.
Wśród najpopularniejszych w regionie volkswagenów i audi na giełdzie można często znaleźć także prawdziwe perełki. Za taką Syrenę 104 z 1968 roku w kwietniu trzeba było zapłacić 25 000 zł. Bartosz Gubernat
Ponad 35 tysięcy samochodów przewinęło się w tym roku przez rzeszowską giełdę. Te, które były w dobrym stanie sprzedawały się szybko.

- Nie ma co narzekać. Ruch w interesie nie jest co prawda tak duży jak przed kilkoma laty, ale ciągle na samochodach można zarobić. Ludzie ciągle je zmieniają. Owszem, handel w internecie coraz szybciej się rozwija, ale mimo to, właśnie na giełdę mieszkańcy regionu przyjeżdżają szukać dla siebie samochodów - mówi jeden ze sprzedawców, który podczas wczorajszej giełdy sprzedał dwa auta - opla corsę i forda fiestę.

Giełda przy ul. Spichlerzowej to największy bazar motoryzacyjny w tej części Polski. W szczycie sezonu, czyli na wiosnę, oraz na przełomie sierpnia i września co tydzień wjeżdża tu ok. 1000 samochodów.

- Sprzedaje się średnio 10 procent i ta tendencja utrzymała się także w mijającym roku. Duże zmiany widać natomiast w podejściu sprzedawców do klientów. Ponieważ rynek jest pełen używanych aut, nie przywożą już z Niemiec byle czego. Zdają sobie sprawę, że aby zarobić, trzeba zaoferować coś dobrego. Dlatego jakość aut jest tu coraz wyższa - ocenia Marek Rak, kierownik giełdy.

Jego słowa potwierdza pan Grzegorz z Brzozowa, który samochodami handluje od 12 lat. Przeżył już otwarcie unijnych granic i zmianę stawek akcyzy, a teraz obserwuje wysoką specjalizację klientów. Samochodów sprzedał już dziesiątki, ale jak zapewnia, ruch w interesie zawdzięcza wyłącznie trosce o jak najwyższą jakość importowanych pojazdów.

- Kto liczy na łatwy i szybki zarobek, na rynku nie ma w tej chwili czego szukać. Klienci po auta przyjeżdżają z mechanikami, mają mierniki grubości lakieru, chcą jeździć przed zakupem do serwisów. W takiej sytuacji sprzedanie samochodu powypadkowego z cofanym przebiegiem nie przejdzie. Trzeba się nastawić na mniejszy zysk na pojedynczym aucie i zarabiać na większej sprzedaży - mówi doświadczony sprzedawca.

Do Niemiec jeździ tylko w sprawdzone miejsca, gdzie pośrednicy przygotowują mu wyszukane wcześniej, dobre egzemplarze. - Jadę za granicę, kiedy mam telefon, że jest coś ciekawego. Interesują mnie tylko samochody bezwypadkowe, z oryginalnym lakierem i niewielkim przebiegiem. Na konkretne marki się nie nastawiam, nie przyjmuję także bardzo sprecyzowanych zleceń - mówi pan Grzegorz.

Ceny samochodów w Rzeszowie nie są najniższe. Znacznie taniej używane auto można kupić w rejonie zachodniej granicy Polski. Przykłady? Podczas gdy tam toyota avensis 2,0 D4D z 2005 roku kosztuje ok. 20 tys. zł, na Załężu porównywalny egzemplarz to ciągle ok. 22 tys. zł. SEAT leon I z 2002 roku u nas kosztuje ok. 12-13 tys. zł, a w rejonie Zgorzelca podobne auto można kupić minimum tysiąc złotych taniej.

Marek Rak tłumaczy różnice kilkoma czynnikami. - Przede wszystkim to większa dostępność samochodów na zachodzie Polski. Tamtejsi sprzedawcy mają bliżej do Niemiec, przywożą auta częściej, a większy obrót pozwala im obniżyć marże. Druga sprawa to koszty transportu samochodów, które na Podkarpacie są znacznie wyższe - mówi Marek Rak. Zwraca jednak uwagę, że powoli różnice będą się zacierać. - Chociażby dlatego, że i nasi importerzy inwestują w sprzęt, Coraz więcej z nich jeździ na zachód lawetą z przyczepą i jednocześnie przywozi 3 i więcej samochodów - wyjaśnia.

Od początku roku największą atrakcją giełdy jest jednak jego część bazarowa. To tu co tydzień spotyka się kilkuset sprzedawców i nawet kilkanaście tysięcy klientów.

- Handlują w zasadzie wszystkim. Mają mnóstwo używanych przedmiotów przywożonych z zagranicy. Ludzie kupują tu m.in. stare, solidne kosiarki, piły i rowery. Znam wielu klientów, których byłoby stać na nowy sprzęt w sklepie, ale zamiast zawodnej chińszczyzny wolą zrobić zakupy tutaj - wyjaśnia M. Rak.

Opowiada, że kilka tygodni temu jeden ze sprzedawców przywiózł na bazar ok. 40 piecyków typu "koza" sprowadzonych z Danii. W ciągu kilku godzin sprzedał wszystkie. Olbrzymim zainteresowaniem cieszą się też używane zabawki i meble.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24