Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samo szczęście w Samoklęskach. Oto rodzina, jakich mało

Alina Bosak
W Samoklęskach czeka się na święta. Wtedy zjeżdżają do domu wszystkie dzieci. Karol i Urszula Baciakowie mają ich ośmioro. Na zdjęciu stoją z synem Michałem, córką Lucyną i wnuczkiem Dawidem.
W Samoklęskach czeka się na święta. Wtedy zjeżdżają do domu wszystkie dzieci. Karol i Urszula Baciakowie mają ich ośmioro. Na zdjęciu stoją z synem Michałem, córką Lucyną i wnuczkiem Dawidem. Krzysztof Kapica
Na święta u Urszuli i Karola będą: babcia Władysława i dziadek Edward, dzieci - Ania, Asia, Jasiu, Adaś, Gosia, Lucynka, Edziu i Michał, 4 zięciów oraz wnuki - Bartoszek, Przemek, Wiktorek, Dawidek i Jaś. Razem 21 osób. - Czyli oczko - śmieją się Baciakowie.

Samoklęski leżą pomiędzy Nowym Żmigrodem a Gorlicami. Dawniej nazywały się Sowie Klęski. Jedni mówią, że to od przezwiska mieszkańców, inni, że od kląskania sów, które zamieszkiwać miały pobliski las. Okolica jest pagórkowata i na drodze prowadzącej do wioski nieraz wieje tak, że jak się wjeżdża na wzniesienie, to samochodem trzęsie. W tym przeciągu zimą rosną na asfalcie wielkie zaspy, przysparzając pługom niemało roboty. Czasem trudno więc dojechać do pracy.

- Ale jakoś woziliśmy przez kilkanaście lat wszystkie dzieci do szkoły muzycznej w Jaśle - wspomina Karol Baciak, miejscowy organista, hodowca owiec i głowa sporej rodziny. Tutaj się urodził, ale żonę ponad 30 lat temu przywiózł ze Skalnika, spod polsko-słowackiej granicy.

- To właściwie ja go wypatrzyłam - śmieje się Urszula. - Grał na weselu, na które byłam zaproszona.
- Na akordeonie i keyboardzie - wtrąca Karol. - Dopiero potem zostałem organistą.- Takie, widać, przeznaczenie - mówi ona. - Mój tato też grał w kościele. Ponad 60 lat.

Urszuli i Karolowi urodziło się ośmioro dzieci. Cztery dziewczynki i czterech chłopców. Najstarsza córka ma 30 lat, najmłodszy syn - 13. Teraz na świat przychodzą wnuki. Na razie sami chłopcy. Jest ich pięciu, a szósty w drodze.

Podczas kiedy inni narzekają, że dzieci to kłopoty, koszty i wyrzeczenia, rodzina z Samoklęsk z dumą zasiada do wigilijnej wieczerzy. Chociaż najstarsze pociechy już się po świecie rozjechały, na święta wracają do domu pod Nowym Żmigrodem. W tym roku tylko Asia dotrze z Radomia dzień później, by podzielić się z bliskimi opłatkiem.

Póki co, Ania z Lucynką nalepiły pierogów. Będzie też barszcz czerwony z uszkami, kapusta z grochem i różne kasze gotowane na mleku. Gołąbki, groch, ziemniaki oraz ryba. Na końcu ciasto. Potem któreś z dzieci podejdzie do pianina, chłopcy podzielą się na głosy. Każdy śpiewa, ile w piersiach ma tchu. Dom drży.

- Mamo, tęsknię za kolędami - powiedziała Urszuli córka, kiedy umawiały się na święta.
- Trudności z tego powodu, że mam dużą rodzinę, nie zauważyłem, raczej samą radość - oświadcza z przekonaniem organista z Samoklęsk.

Dzieci to nie towar na półce

Najstarsza jest Ania. Ukończyła szkołę muzyczną I stopnia w Jaśle, klasę fletu oraz studia pedagogiczne w Rzeszowie. Pracuje jako nauczycielka w szkole w pobliskiej Mrukowej. Ma dwóch synów - 7-letniego Bartoszka i 4-letniego Przemka.

Joanna (27 lat) jest po Akademii Muzycznej w Łodzi. Gra na fortepianie i uczy w szkole muzycznej w Radomiu. O dwa lata jest od niej młodszy Jan - absolwent Akademii Muzycznej w Krakowie. Gra na organach i na klawesynie. Pozostał na uczelni i dodatkowo pracuje w szkole muzycznej w podkrakowskich Domosławicach.

Bliźnięta Małgorzata i Adam przyszły na świat 24 lata temu. Adam jest już po studiach na Akademii Muzycznej w Łodzi i to on musi odbyć najdalszą podróż, by dotrzeć do domu na święta. W orkiestrze wojskowej marynarki wojennej w Świnoujściu gra na tubie.
Jego siostra bliźniaczka wybrała studia ekonomiczne, chociaż, jak wszystkie dzieci Baciaków, ukończyła także podstawową szkołę muzyczną (skrzypce). Mieszka w pobliskim Mytarzu z mężem i dwójką dzieci - 1,5-rocznym Wiktorkiem oraz miesięcznym Jasiem. Jaś - najmłodszy w rodzie - w Boże Narodzenie zostanie ochrzczony.

To nie pierwsza ważna, rodzinna uroczystość w tym roku i nie pierwsze chrzciny. Za mąż wyszła i synka Dawida urodziła Lucyna, szóste dziecko Urszuli i Karola. Teraz kończy rolnictwo w Krośnie i nadal mieszka z rodzicami. Podobnie, jak 17-letni Edward, który w podstawowej szkole muzycznej grał na akordeonie, ale w liceum wybrał profil matematyczno-fizyczny.

- Na maturze będę zdawał rozszerzona matematykę. Jakie studia wybiorę, jeszcze nie wiem, ale może coś związanego z budownictwem - zastanawia się. Ciągnie go też do piłki. Jest zawodnikiem w klubie Zamczysko Mrukowa.

Najmłodszy jest Michał, gimnazjalista, który uczy się grać na gitarze. Nie bardzo ta artystyczna edukacja mu się uśmiechała, ale rodzeństwo przemówiło do jego ambicji: "To ty jeden nie pójdziesz do szkoły muzycznej? Wstydu nam narobisz." I Michaś dał się przekonać, bo jakie miał przecież inne wyjście?

- Pobierając się, nie planowaliśmy, ile chcemy mieć dzieci. Czasem w rozmowach pojawiało się, że może czworo, a wyszło razy dwa - mówią rodzice. - Ludzie często traktują dzieci jak towar na półce w sklepie - "wezmę sobie jedno albo dwa, bo tyle mi potrzeba". A my nie. Byliśmy gotowi na dużą rodzinę.

Z wyborem imion poszło gładko. Tylko przy Ani było najwięcej dyskusji, bo mama chciała, żeby dać jej Magdalena, ale babcia Władysława uparła się, że Anna jest najpiękniej. - Asię nazwałam już po swojemu, Jasiowi imię po dziadkach wybrał Karol. Gosia, bliźniaczka Adama, przez chwilę miała być Ewą, ale się rozmyślili - uśmiecha się rodzicielka. - Nie kierowaliśmy się nigdy modą.

Pogoda ducha i spokój mają moc

Karol imponuje spokojem i łagodnością. Kiedy wychodzi na łąkę, by przegonić owce, wystarczy że zagwiżdże, a całe stado rusza w jego kierunku. To samo w sadzie - jeden gwizd i już dudnią kopyta dwóch, nadbiegających koni.

- U dzieci też ma pan taki posłuch? - Nic na siłę - tłumaczy. - Pogoda ducha i spokój też mają moc, bo udzielają się innym.
Czy krzyknął czasem na dzieci? Tak, ale sporadycznie. Tylko w wyjątkowych sytuacjach, gdy trzeba było któremuś chłopcu do słuchu przygadać. Jak należy postępować, wolałem tłumaczyć przy różnych, nadarzających się okazjach, posługując się przykładami z życia. Nie mówiłem: "Albo posłuchasz, albo przez tydzień masz zakaz na komputer". Nie szantażowałem dzieci. Przekonywałem.

- Tatę trudno wytrącić z równowagi - potwierdzają zgodnie Lucyna i Edek. - Zawsze wolał rozmawiać. To mama bardziej potrafiła na nas krzyknąć. Jej się baliśmy bardziej.

Robili psikusy. Zwłaszcza Adaś z Gosią nieraz wystawili cierpliwość rodziców na próbę. - Adaś miał może roczek - wspomina Urszula. - Coś gotowałam w kuchni, była zima, za oknem ogromne zaspy. Adaś biegał po domu i nagle gdzieś zniknął. Szukam, wołam, w końcu wyjrzałam na dwór i słyszę głos ze śniegu. Wpadł w zaspę po szyję. Byłby mi zamarzł, gdybym w porę nie zaczęła szukać. Potem, już starszy, wyszedł z siostrą na dach nad garażem. Stanął na brzegu i zawołał Gosię. Rozpędziła się i nie wyhamowała. Spadła z trzech metrów. Cud, że nic się jej nie stało.

Jasiu też parę razy dał się we znaki. Załamał jeden obojczyk, a dzień przed wyjazdem do kontroli - drugi. Edzio miał może 4 lata, jak oparzył nogę we wrzątku. Adamowi zdarzyło się przynosić uwagi ze szkoły. Raz na kartce ze sprawdzianem zagiął róg i napisał: "Nie zaglądaj do beczki, bo ci spadną majteczki". Pani zajrzała i była afera. Jak Jasiek wybił okno piłką, też. Edzio również raz podpadł: "Bije kolegę po dzwonku", napisała nauczycielka w zeszycie.

Urszula się śmieje. Często. - Kiedy byłam mała, babcia poprosiła, abym odlała wodę od masła w maśniczce. Wyszłam przed dom, ale razem z wodą wysypało się masło. Kury przybiegły i jedzą, a ja się śmieję. Babcia na to: "Nie dość, że masło wysypała, to jeszcze zęby wystawia, ty zębata! Ona się zawsze śmieje, czy trzeba, czy nie trzeba".

Ucz się. To będzie twoja skarbonka

Dzieci nauczyła, że życie trzeba opierać na Dekalogu. Czasy się zmieniają, ale dziesięć przykazań - nie. - Religia zawsze była w naszym domu ważna . Na tym budujemy. Wierzę, że kiedy Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, reszta się sama ułoży. Trzeba mu zaufać.

Oni ufają i zawsze radzili sobie z trudnościami. - Dziś to nie do pomyślenia, ale kilkanaście lat temu nawet potrafiliśmy z ósemką dzieci zapakować się do malucha - wspominają. Dużo pomagali im dziadkowie. Urszula nie tylko zajmowała się domem i dziećmi, ale także pracowała jako przedszkolanka.

Karol zarabiał na rodzinę dzięki hodowli owiec, którą przejął po swoich rodzicach. To wciąż ważne dla nich źródło utrzymania. Stado liczy 170 sztuk. Na wiosnę, kiedy na świat przyjdą młode - będzie 200. Dzieci pomagały w gospodarstwie. Ale nauka zawsze była ważna. Karol często im powtarza: "Ucz się. To, co nazbierasz teraz, zaowocuje w dorosłym życiu. To twoja skarbonka - z wiedzą i zasadami."

Zdarzało się, że dzieci przychodziły z problemami. - Janek i Adam w szkole średniej mieszkali w internacie. Bywało im wtedy ciężko - wspomina Karol. - Zwłaszcza Jankowi. "Jak nie dasz rady, nic się nie stanie", mówiłem mu wtedy. "Zrezygnuj, przyjedź do domu, jakoś będziemy radzić." Ale się zmobilizował. Dziś, jako muzyk, odnosi sukcesy. W ubiegłym roku na konkursie organowym we Włoszech zajął II miejsce. Kiedy przyjedzie z Krakowa na święta, zagra na pasterce w pobliskiej Pielgrzymce.

- Nie kłóciliśmy się, może o komputer, ale teraz, jak podrośliśmy, to już wcale - mówi Edward. - Wiem, że mogę na nich liczyć. Nigdy nie wstydziłem się, że mam dużo rodzeństwa. Zawsze mnie to cieszyło. A świąt już nie mogę się doczekać, bo wiem, że wszyscy przyjadą, będzie dużo śmiechu. Dziewczyny ruszą, żeby pomoc mamie w kuchni. My z tatą zajmiemy się choinką, porządkami w gospodarstwie, karmieniem baranów.

Teraz dzieci zakładają już swoje rodziny. W tym roku u Baciaków były dwa wesela i dwa razy chrzciny.
Wesela mamy duże - uśmiecha się Urszula. - Bo ja mam ośmioro rodzeństwa, Karol - dwoje. Ich rodziny też rosną. Ale Baciakom wciąż mało i zaadoptowali na odległość 10-letnią dziewczynkę z Rwandy. Od dwóch lat co miesiąc wpłacają na jej edukację 58 zł. Bo dzieci trzeba kształcić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24