Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Blogerka kulinarna: Zepsutą potrawę można zmienić w coś pysznego

Alina Bosak
Archiwum Pauliny Stępień
Rozmowa z PAULINĄ STĘPIEŃ, współautorką kulinarnego bloga kotlet.tv i książki "Mała wielka uczta".

[obrazek1] Paulina i Michał Stępniowie to jedni z najbardziej znanych blogerów kulinarnych w Polsce. Ich blog kotlet.tv śledzi na facebooku ponad 100 tys. fanów, zaś kanał YouTube ma 45 tys. subskrybentów. W wolnym czasie podróżują i uprawiają jogging, choć tego wolnego czasu nie mają zbyt wiele, ponieważ zajmują się dwójką swoich małych dzieci. Właśnie ukazała się ich książka kulinarna pt. "Mała, wielka uczta" (Wydawnictwo: MUZA SA).

Paulina i Michał Stępniowie to jedni z najbardziej znanych blogerów kulinarnych w Polsce. Ich blog kotlet.tv śledzi na facebooku ponad 100 tys. fanów, zaś kanał YouTube ma 45 tys. subskrybentów. W wolnym czasie podróżują i uprawiają jogging, choć tego wolnego czasu nie mają zbyt wiele, ponieważ zajmują się dwójką swoich małych dzieci. Właśnie ukazała się ich książka kulinarna pt. "Mała, wielka uczta" (Wydawnictwo: MUZA SA).

Od lat prowadzi pani z mężem kulinarnego bloga. Teraz postanowiliście wydać książkę z przepisami. Dlaczego?

Z taką propozycją zgłosiło się do nas wydawnictwo, a my chętnie podjęliśmy wyzwanie. Już wcześniej myśleliśmy o książce, ale na planach się kończyło.

Może dlatego, że wolicie kanały elektroniczne - stronę w internecie filmiki na YouTube?

Nie do końca. Wiadomo, że internet to nasza codzienność, on jest najważniejszy, bo tam prowadzimy nasz blog, stronę na Facebooku, Instagram itd. Ale książka to fajna odmiana i prezent na 5-lecie bloga. Dla nas i czytelników. To się wzajemnie nie wyklucza.

Zastanawiam się, czy dziś książki kulinarne są jeszcze potrzebne, skoro można włączyć tablet czy smartfon i w ich asyście robić pizzę czy cokolwiek innego?

To zależy od konkretnego człowieka. Część osób rzeczywiście robi danie zerkając na tablet. Ale wielu czerpie lubi mieć na półce ładnie wydaną książkę kulinarną. Usiąść z nią na kanapie, poprzeglądać, zastanawiając się, którą potrawę przygotować. Sama tak robię. Książki mnie inspirują.

Pani półka z książkami kulinarnymi jest bogata? Czy kultowy pozostaje zeszyt z przepisami mamy?

Dla mnie najważniejszy jest zeszyt z przepisami mamy i babci. Ale książek mam bardzo dużo. Czasem nawet myślę, że za dużo.

Tyle gotowców, a pani pisze książkę z nowymi przepisami? 130 receptur, wszystkie autorskie, przetestowane. Nowe danie chyba trudno wymyślić?

Im więcej się gotuje, tym więcej ma się pomysłów. Myślę: "następnym razem zamiast śliwek użyję brzoskwiń, dodam mniej cukru, coś zmienię" itp. W książce, poza "rodzinnymi" klasykami, które musiały do niej trafić, jak "Murzynek" czy "Ciasto mojego Taty", są przepisy, będące wariacjami dań, które nasi internetowi czytelnicy bardzo polubili.

Jak narodził się blog?

Z potrzeby chwili. Chcieliśmy z mężem podzielić się przepisami ze znajomymi i mieć porządek. Zamiast 10 notesów, porozrzucanych kartek - zebrać przepisy w jednym miejscu, porządnie je posegregować, by łatwiej było ulubiony przepis znaleźć i powtórzyć.

A skąd zamiłowanie do gotowania?

W moim domu smacznie gotowała mama i babcia, i tato też. Posiłki jedliśmy wspólnie. Pyszne dania zawsze towarzyszyły świętom, imieninom. Można powiedzieć, że zamiłowanie do gotowania wyssałam z mlekiem matki.

I od małego pomagała pani w kuchni?

Rozbijanie jajek, mieszanie - takie zadania dostawałam w domu. Tak naprawdę samodzielnie gotować zaczęłam dopiero, kiedy się usamodzielniłam. To była na początku konieczność, a potem przyjemność.

Pasję do gotowania dzieli pani z mężem?

Oboje bardzo lubimy zaskakiwać się czymś smacznym, przygotowywać dla siebie jedzenie. To jest nie tylko bardzo przyjemne, ale jednocześnie staje się znakomitym początkiem do rozmowy.

Kto rządzi w kuchni?

Ja. Chociaż Michał przyrządza znakomite dania obiadowe.

Jesteście współautorami książki "Małej, wielkiej uczty". Kto wymyśłił więcej przepisów?

Ja. Ale wszystko testowaliśmy wspólnie. Michał jest najlepszym krytykiem kulinarnym.

To potwierdza opinię, że mężczyźni bardzo przy jedzeniu grymaszą.

Absolutnie. Ale uwagi Michała są zawsze konstruktywne. I raczej nie odsuwa od siebie talerza.

Blog to codzienna praca?

Tak. Codzienna praca i codzienne gotowanie. Czasami także nagrywanie filmów. Kamera i aparat towarzyszą mi stale. Czasem pomaga maż, czasami sama sobie radzę. Staram się fotografować przygotowania potrawy krok po kroku, pokazać konsystencję ciasta, jak może wyrosnąć, w którym momencie dodawać poszczególne składniki. Ale poza tym jest dużo pracy, o której się zapomina - kontakt z czytelnikami, odpowiadanie na ich pytania, przed świętami wpisują około 1000 komentarzy dziennie. Na większość pytań staram się odpowiadać. Do tego dochodzą sprawy administracyjne i dbanie o to, aby wszystko sprawnie działało. Mamy z Michałem pełne ręce roboty.

W kuchni zawsze się pani wszystko udaje?

Jasne, że nie. I wszystkim to powtarzam, żeby się nie przejmowali, kiedy coś im nie wyjdzie. Często, zanim opublikuję jakiś przepis, robię parę podejść. Tak jest, kiedy na przykład piekę chleby. Kiedyś przez półtora tygodnia piekłam też bezy - dopóty, dopóki nie ubiłam pianek tak, że wyszły mi doskonałe. Staram się publikować przepisy, których jestem pewna. Kiedy jakiś przepis się nie uda, ludzie do mnie piszą. Czasem zgaśnie im piekarnik w połowie pieczenia, czasem śmietana się rozwarstwi. To się zdarza. A ja wtedy radzę, jak zepsutą potrawę zamienić na coś pysznego. Zawsze jest sposób, aby uratować coś, co nam nie wyszło.

Placek z zakalcem na przykład?

Zakalec jest zazwyczaj w środku, więc pozostałą część ciasta można odkroić, skruszyć do miski, dodać troszkę twarożku, dżemu, kakao i uformować z tego małe bajaderki. Są przepyszne. Wszyscy je uwielbiają i często cieszą się większym powodzeniem niż zaplanowane wcześniej ciasto.

Lada moment wigilia. Jak obchodzi się ją w rodzinie kulinarnej blogerki?

To wyjątkowy czas w roku, podczas którego sięgamy po tradycyjne jedzenie. Muszą być pierogi, zupa grzybowa z uszkami, karp w galarecie. Spotykamy się całą rodzina u moich rodziców albo u teściów. Jest mniej więcej dwanaście potraw. Wspólnie delektujemy się smacznym jedzeniem.

Pani ulubiona kuchnia?

Lubię eksperymentować. Zmieniać przepisy. Smakuje mi kuchnia włoska, ale i polska - trochę może tłusta, za to z różnymi kaszami, które są przecież bardzo zdrowe.
Ostatnio widziałam na pani blogu gofry na bazie mielonej kaszy jaglanej...
Trochę nad tym przepisem siedziałam, ale wyszły gofry przepyszne, chrupiące i bardzo zdrowe. Ostatnio, stawiam na taką właśnie, zdrową kuchnię.

Smaczna, zdrowa, ale pewnie pracochłonna...

Niekoniecznie. Wcale nie trzeba stać wieki przy garach, żeby coś zrobić. Czasem wystarczy coś wrzucić na patelnię, doprawić i jedzenie jest gotowe.

Pani gotowanie się nie nudzi?

Uwielbiam to. Odkrywanie nowych smaków, receptur sprawia mi wielka frajdę. Wciąż coś wymyślam, czasem coś mnie zainspiruje podczas podróży, próbuję odtworzyć jakiś smak, połączyć inne niż zazwyczaj składniki. To fascynujące.

A przepis na sukces? Stron kulinarnych w internecie jest przecież mnóstwo, a pani blog należy do najpopularniejszych.

Konsekwencja i autentyczność. Nie poprawiam zdjęć, staram się pokazywać dania takie, jakie mi wychodzą. Moja zupa pomidorowa jest bardziej pomarańczowa niż czerwona i taką ją widzą internauci. Stawiam na domowe przepisy. No i staram się być w stałym kontakcie z czytelnikami, odpowiadając na ich pytania, pomagając rozwiązywać kulinarne problemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24