Ginekolog Wiktor Ś., współpracujący ze szpitalem Pro-Familia, na ławie oskarżonych

O sprawie po raz pierwszy pisaliśmy w listopadzie 2012 r. Dwa miesiące wcześniej w 27. tygodniu ciąży trafiła tam Justyna Kowalska-Kret. Przyjechała z mężem, bo czuła silne bóle i twardnienie brzucha. U pacjentki wykryto odklejenie łożyska, ale jak twierdziła, zbyt późno.

W konsekwencji ważące 900 g maleństwo zmarło, a pacjentka musiała przejść operację. Szpital tłumaczył, że diagnozy nie dało się postawić wcześniej, bo patologia przebiegała u niej bardzo nietypowo, bez krwawienia zewnętrznego. Prowadząca sprawę Prokuratura Rejonowa w Łańcucie stwierdziła jednak, że lekarz nie dokonał oceny stanu płodu przy przyjęciu na izbę przyjęć, nie monitorował stanu płodu po przyjęciu na oddział, nie wykonał badań KTG, USG i nie zastosował odpowiedniego leczenia, czym spowodował rozstrój zdrowia zagrażającego życiu poczętego dziecka i naraził matkę na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia.

Z uwagi na osobisty charakter poruszanych kwestii, w tym stan zdrowia byłej pacjentki Pro-Familii sędzia wyłączyła jawność rozprawy. Obrońca pokrzywdzonych, którzy do tej pory bardzo emocjonalnie reagują na pytania o tragedię, jakiej doświadczyli zdradził, że w przyszłym roku małżeństwo złoży także pozew z powództwa cywilnego.

- Na tym etapie razem z oskarżycielem publicznym będziemy się starali wykazać, że śmierć dziecka i zagrożenie dla matki wynikało z błędu ludzkiego - mówi adwokat Łukasz Barszcz.

Jak dodał, w jego ocenie oskarżony lekarz, który udzielał pomocy pacjentce tylko na pewnym etapie nie jest jedyną osobą, która powinna zasiąść na ławie oskarżonych. Tego obecna na rozprawie prokurator nie chciała jednak komentować. Wiktor Ś. jest zawieszony w pełnieniu obowiązków w szpitalu Pro-Familia.