PIP w Rzeszowie: Ludzie giną w pracy z pośpiechu i lekceważenia bezpieczeństwa

Do pierwszego wypadku doszło w maju na placu budowy domu w Skołyszynie. Jeden z pracowników zginął w trakcie betonowania stropu.

- Prawdopodobnie, by zobaczyć, jak jest rozprowadzany beton, wyszedł na strop. Podczas pracy na wysokości nie miał hełmu ochronnego - mówi Wojciech Dyląg, rzecznik PIP w Rzeszowie. Został przygnieciony przez jedno z urządzeń budowlanych. Niestety, śmiertelnie. Inspektorzy pracy stwierdzili też m.in., że pracował na wysokości wbrew zaleceniom lekarskim. Poza tym - prace były wykonywane w warunkach ograniczonej widoczności.

Drugi wypadek wydarzył się na początku września. 31-latek zginął podczas demontażu urządzeń w nieczynnej galwanizerni w Sędziszowie Młp.

- Wraz z innymi pracownikami przecinał szlifierką metalowe elementy. Został śmiertelnie porażony prądem. W tym przypadku bezpośrednią przyczyną wypadku była przetarta izolacja przewodu zasilającego urządzenie elektryczne - dodaje rzecznik. Budownictwo jest branżą, która przoduje w niechlubnej statystyce śmiertelnych wypadków w pracy.

- Większości wypadków można byłoby zapobiec, gdyby przestrzegano przepisów BHP. Nie przestrzega się ich z wygodnictwa. Zakładanie na przykład rękawic staje się mało komfortowe, gdy na zewnątrz jest plus 35 stopni Celsjusza. Poza tym częstą przyczyną jest też pośpiech. Najczęściej do wypadków dochodzi pod koniec zmiany - stwierdza Dyląg.

W tym roku znacznie wzrosła też liczba niegroźnych wypadków. - Pracodawca nie musi nam ich zgłaszać, ale robi to policja. Sprawy dotyczyły głównie firm działających w przetwórstwie przemysłowym - mówi rzecznik.

Było ich dwa razy więcej niż w budownictwie, które dotychczas kojarzyło się z największą liczbą niegroźnych wypadków w pracy.