Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyprawy spod Jasła na pomoc Tatarom z Krymu

Andrzej Plęs
Dzieci Tatarki Gulnary entuzjastycznie witają każdą pomoc.
Dzieci Tatarki Gulnary entuzjastycznie witają każdą pomoc. archiwum prywatne
Dla "dobrowolców" z Donbasu - hełmy i... pluszowe misie. Dla uciekinierów z Krymu - wszystko. Oto spontaniczna pomoc Tomasza Rozbickiego ze Skołyszyna.

Gulnara z żalem spakowała siedem córek i ruszyła w nieznane. Na Krymie nie wytrzymała psychicznie. Im młodsza córka, tym bardziej buntowała się przeciwko tej ucieczce, bo też tym mniej rozumiała, że od wiosny Tatarom na Krymie żyć jest niebezpiecznie. Tym najmniejszym żal było zostawiać koleżanki i kolegów, ale Gulnara nie wytrzymała, jak kolejnej nocy do ich domu po raz kolejny wdarli się uzbrojeni ludzie, świecili przerażonym domownikom latarkami po oczach i pokrzykiwali, że przyszli szukać marihuany.

Kompletna bzdura, bo muzułmanom narkotyków tykać nie wolno, więc przecież nie o marychę szło. Przychodzili, żeby zastraszyć. I czort wie kto - niektórzy w mundurach, niektórzy po cywilnemu, ale każdy z gnatem w dłoni. Bandyci czy nowe służby nowej na Krymie rosyjskiej władzy?

Więc Gulnara spakowała siebie i córki w parę reklamówek i z całym majątkiem uciekły do Drohobycza. A jej mąż - do Donbasu. Wiadomo po co, ale głośno o tym nikt nie powie. Takich tatarskich uciekinierów z Krymu jak Gulnara i jej córki w okolicach Drohobycza jest około 80, w ogóle uciekinierów z Krymu - setki. Niektórzy opuszczali swoje krymskie domy na tydzień, żeby przeczekać, żeby na chwilę zniknąć agresorom z oczu, a kiedy wracali - nie było już do czego - dom albo mieszkania wyczyszczone przez nieznanych sprawców.

Tatarzy mieli jeszcze gorzej niż krymscy Ukraińcy. Wyróżniał ich typ urody, czasem strój, więc ciężko było im uniknąć agresji ze strony tamtejszych Rosjan, plucia i złorzeczenia na ulicach i pobić przez wciąż nieznanych sprawców.
Gulnara miała szczęście. Lwowski lekarz dał jej do zamieszkania stary domek po rodzicach, wokół którego jest spłachetek ziemi, więc na wiosnę coś sobie posadzi, z głodu jej dzieci nie umrą.

Ale na razie nie ma niczego. Miejscowi pomagają jak mogą, ale na Ukrainie teraz się nie przelewa, więc mogą niewiele. Zza Bugu dobrzy ludzie dosyłają trochę, niektórzy przez organizacje pomocowe, niektórzy spontanicznie i prywatnie - w odruchu solidarności.
Jak Tomasz Rozbicki.

Z potrzeby serca

Mówi, że z organicznej sympatii dla Ukraińców i z potrzeby serca zaczął ich wspierać, kiedy na kijowskim Majdanie padły pierwsze strzały.
- Trafiłem na młodego chłopaka, który dostał się do jasielskiego szpitala na rekonstrukcję dłoni, zgruchotanej przez snajperski pocisk - opowiada Rozbicki.

Potrzebowali nie tylko leków i środków opatrunkowych, także ciepłej odzieży, koców, żywności, żeby tysiące protestujących na głównym placu ukraińskiej stolicy mogły wygrać swoją drugą rewolucję o lepszą ojczyznę. W lutym Rozbicki zaczął wozić kamizelki kuloodporne i hełmy. Potem "zielone ludziki" zajęły Krym, ale jeszcze nie zaczął się exodus ciemiężonych przez nową władzę, za to zaczął się bój o Donbas.

Kamizelki i hełmy przestały być potrzebne w Kijowie, potrzebował ich wschód kraju, więc Rozbicki zbierał jedno i drugie, i woził prywatnym samochodem do centrów dystrybucji na zachodniej Ukrainie.
Potem z Krymu na zachodnią Ukrainę ruszyli ci, którzy z rodzinnych domów musieli uciekać przed szykanami tylko dlatego, że byli Tatarami albo przyznawali się do swojej ukraińskości. I ci też natychmiast potrzebowali wsparcia.

- Jest niby jakaś pomoc państwa ukraińskiego dla uchodźców, ale przy stanie tego państwa to nie zupełnie wystarcza - tłumaczy Rozbicki. - Potrzebują wszystkiego, bo najczęściej było tak, że uciekali z tym, co mieli pod ręką. Uciekali późną wiosną albo latem; zbliża się zima i trudno będzie im przetrwać ją w koszulkach z krótkimi rękawami.

W pomoc zaangażowały się szkoły w Bieczu, ludzie w Skołyszynie, gdzie Rozbicki mieszka, pracownicy i pacjenci skołyszyńskiego ośrodka zdrowia. Garaż Rozbickiego zatłoczony jest workami ofiarności ludzkiej, którą on sukcesywnie wywozi na Ukrainę. Najczęściej do drohobyckiego centrum wolontariatu Caritasu, któremu szefuje jego przyjaciel - Artur Deska.

Pluszaki na wojnie

Ochotnicy na donbaskim froncie też potrzebują wszystkiego. Pomocy potrzebuje miejscowa ludność. W garażu Rozbickiego stoi wór pluszowych zabawek, lada dzień ruszy na Ukrainę i albo trafi do uciekinierów z Krymu, albo do walczących w Donbasie.

- Jeśli tkwi się całymi dniami pod ostrzałem, to trzeba mieć obok siebie trochę takiej normalności, żeby przetrwać psychicznie - tłumaczy Rozbicki. - Ludzie tam żyją w koszmarze, widziałem zdjęcia głów umieszczonych w drewnianych skrzynkach i wystawionych do zakupu. W ten sposób separatyści - choć nie znoszę tego słowa, bo to regularni bandyci... Otóż, ci separatyści w ten sposób proponują ukraińskim rodzinom wykupienie ciał swoich poległych i zabitych krewniaków. A czasem tylko części ciał.

Jeśli Tomasz Rozbicki w Polsce prosi bliźnich o niepotrzebną im już odzież dla walczących w Donbasie, to prosi również o to, by do kieszeni sztuk odzieży wkładali od siebie karteczki.

- Pozdrowienia, wyrazy wsparcia, pamięci, kilka ciepłych słów - to dla tych z ochotniczych batalionów ma ogromne znaczenie - zapewnia. - Ściany namiotów, w których mieszkają, mają obwieszone kartkami i rysunkami od polskich dzieci, więc proszę te z naszych szkół, żeby coś dla nich narysowały. Widziałem zdjęcia tych "dobrowolców" w mundurach, w hełmach, pod bronią, ale z pluszakami w dłoniach. Dzięki temu wiedzą, że ktoś o nich pamięta, że nie są sami.

Podkreśla, że polscy ofiarodawcy nawet nie domyślają się, z jak ogromną wdzięcznością tę pomoc przyjmuje się na Ukrainie; i tę dla uciekinierów z Krymu, i tych walczących na wschodzie kraju. I nie mają pojęcia, jak ważna jest ta pomoc dla relacji pomiędzy oboma narodami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24