Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mnóstwo chętnych na castingu do Hell's Kitchen w Rzeszowie

Beata Terczyńska
Amaro, bardzo cię lubię. Nie jesteś wcale gorzki. Choć wiekiem może jestem starszy, to duchem wciąż młody - przekonywał Józef Fejdasz z Krasnego.
Amaro, bardzo cię lubię. Nie jesteś wcale gorzki. Choć wiekiem może jestem starszy, to duchem wciąż młody - przekonywał Józef Fejdasz z Krasnego. Bartosz Frydrych
Wybrańców czeka mordercza rywalizacja w najgorętszej i najbardziej piekielnej kuchni.

Hell's Kitchen bije rekordy popularności

Hell's Kitchen bije rekordy popularności

Format zrealizowano w 15 krajach m. in. w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, Niemczech, Francji, Hiszpanii, Finlandii, Danii, Belgii, Rumunii, Rosji ina Litwie i Ukrainie.

Jest o co powalczyć
Zwycięzca trzeciej edycji programu "Hell's Kitchen - Piekielna Kuchnia", który
startuje wiosną, dostanie 100 tys. zł i możliwość współpracy w Atelier Amaro. Startując w castingu, można być amatorem i zawodowcem. Ważna jest pasja gotowania i interesująca osobowość.

- Co pana podkusiło, żeby na starość zgłosić się do programu telewizyjnego - pytają podczas castingu w Rzeszowie producenci kulinarnego show "Hell's Kitchen"? - Adrenalina - śmieje się 62-letni Józef Fejdasz.

Kilkadziesiąt osób postanowiło we wtorek szukać szczęścia na castingu w Rzeszowie do "Hell's Kitchen - Piekielna Kuchnia", jednego z najpopularniejszych kulinarnych reality show. Format jest znany na całym świecie, a wersja z Gordonem Ramsayem bije rekordy popularności.

Gospodarzem polskiej edycji jest Wojciech Modest Amaro, który jako pierwszy i jedyny w Polsce zdobył dla swej restauracji "Atelier Amaro" prestiżową gwiazdkę Michelin. Sprawdziliśmy, co powodowało mieszkańcami regionu i okolic i dlaczego nie boją się "morderczej pracy w najgorętszej i najbardziej piekielnej kuchni w Polsce".

Wchodzimy do sali przesłuchań w hotelu Rzeszów z najstarszym uczestnikiem, który informacje o naborze wypatrzył w Nowinach, przerzucając strony w poszukiwaniu sportowych newsów.

- Panie Józiu, co pana podkusiło, żeby - przepraszam - na starość zgłosić się do programu telewizyjnego? - śmieje się mężczyzna z produkcji.

62-latek z numerem startowym "10" odpowiada, że lubi adrenalinę i energii mu nie brak. Biega po 5, 10 km, a ostatnio nawet półmaraton pokonał w 2 godziny.

- Czyli chce pan mieć jeszcze w życiu trochę radochy i z młodymi poszaleć. Jak pan będzie się czuł wśród nich?
- Dobrze. Co w lustro popatrzę, to widzę w nim młodzieńca - żartuje emerytowany nauczyciel, który fachu uczył m.in. w tzw. przyzakładówkach, a jego wychowankowie to szefowie kuchni w Anglii, a niektórzy mogą się poszczycić współpracą z Kurtem Schellerem z charakterystycznym wąsem i beretem.

Drugą młodość zacznę też od hotelu Rzeszów

Józef Fejdasz zdradza, że karierę w gastronomii zaczynał właśnie w hotelu Rzeszów. Tym, który młodym znany jest już tylko z pocztówek i starych zdjęć: To były wspaniałe czasu - z sentymentem wraca pamięcią do minionej epoki. - Nowiutki hotel utworzony na Wyścig Pokoju był wspaniałym miejscem. W kuchni pracowało nas z 30 osób. Królowało jadło staropolskie. Na sylwestra bażanty w całej okazałości wjeżdżały na stół na podstawach z chleba. Z fantazyjnymi piórami w ogonie. Wołowina, mięso dziś zapomniane, dawniej królowało. Na smak sosiku z porcją smażeniny aż ślinka leci.
Śmieje się, że być może teraz po castingu w nowym hotelu rozpocznie drugą młodość.
- Pan jest dla nas bardzo atrakcyjną osobą, bo trudno spotkać w Polsce człowieka, który ma tyle lat, jest aktywny fizycznie, biega półmaratony i jeszcze mu w głowie, żeby iść do telewizji na "wygłupy", ale musimy też pamiętać, że ten program rządzi się swoimi prawami. Jest rywalizacja i show, ale też wszystko dzieje się naprawdę i gotuje się dla gości w prawdziwej restauracji - tłumaczy mężczyzna zza stołu komisji castingowej.

- To przecież wiem - ucina 62-latek.
- Jest pan gotowy na takie nieprawdopodobne skoki emocji? W naszej kuchni jest od miłości do nienawiści. I przekleństwa się zdarzają...
- Eeem, sam też czasem zaklnę.

Przekonuje, że nie miałby też problemu, gdyby się okazało, że jakiś 20-letni "łebek" gotuje lepiej niż on, który pół życia kucharzył. Z tempem pracy i wydawania posiłków też by sobie dał radę, bo w genach, po babci, ma zapał do roboty.
Podpytywany, czy podoba mu się dzisiejsza wydziwiona, wysmakowana, wymuskana kuchnia, gdzie kawałek rybki na talerzu skierowany jest w lewo, a buraczek w prawo, mówi, że z jednej strony fantazja jest piękna na talerzu, ale z drugiej niekoniecznie to zawsze jest smaczne.

- Przedtem kucharze gotowali z pasją i sercem, a dziś zwycięża szybkość i chemia. Prosty człowiek chce michę pierogów ze skwarkami, a nie cokolwiek na talerzu, z czego nic się prawie nie zje - mówi "Karuś", bo tak się podpisał na formularzu, ponieważ curry i imbir to jego ulubione przyprawy.

- Nie wypełnił pan jednej rubryki: "Jakiej potrawy nigdy byś nie zjadł?"

- Nie wypełniłem, bo nie ma dla mnie problemu, czy żaba, czy szczur... Mnie nic nie przeraża - odpowiada, a filmowcy zaczynają sprawdzać, czy mężczyzna z Krasnego wytrzymuje konfrontację z kamerą. Kilka powtórek i jest coraz lepiej.

Pan Józef opuszcza salę z wiadomością, że jeśli produkcja nie zadzwoni do niego w ciągu kilkunastu dni, żeby zaprosić go do Warszawy, gdzie uczestnicy zmierzą się już w kuchni, to wtedy serdecznie zapraszają go na casting do następnej edycji.

19-letnia Ola Gatkowska, tegoroczna maturzystka w technikum gastronomicznym, przyjechała z Sandomierza. Z kolegą "nakręciła się", by spróbować szczęścia, choć obawy ma, bo to pierwszy casting w życiu. Jest fanką "Hells Kitchen", choć przyznaje, że kilka odcinków zaniedbała, bo praca, szkoła, nauka.

Zaglądamy do jej formularza. Puste miejsce w rubryce "Kto jest dla ciebie kulinarnym wzorem?".

- Nie ma jednego. Wielu mi imponuje. Z każdego wyciągam to, co najlepsze.

Czego by nie wzięła do ust? Surowych żabich udek. Nie wpisała też, czego nie potrafi ugotować? - Ale jak to ująć? Bez przepisu, czy w ogóle? Moje popisowe danie? Zupa krem z dyni, ale znana jestem z tego, że potrafię zrobić coś z niczego. Patrzę, co mam w lodówce i tworzę danie "na winie", czyli co mi się pod rękę nawinie. Oczywiście jadalne, którym będę mogła nakarmić rodzinę - śmieje się, zdradzając, że najbardziej ciągnie ją do cukiernictwa.
Podałbym Amaro steka po irlandzku lub zupę z rekina

Rafał Kądziołka z Niska dostał naklejkę "13" i śmieje się, że żona mu to wywróżyła, ale absolutnie nie jest przesądny: - Na casting przyciągnęła mnie ciekawość, ale też namowy żony i współpracowników. Jestem szefem kuchni w hotelach Galicja i Tanew w Ulanowie - przedstawia się mężczyzna z 12-letnim stażem w gastronomii, który kuchnią zauroczył się jako dziecko, podpatrując babcię wyrabiającą domowy makaron. - Startuję, by uczyć się od najlepszego kucharza w Polsce, ale też ludzi, którzy podzieleni na drużyny Czerwonych i Niebieskich walczyć będą o zwycięstwo.

Zapewnia, że każde danie stara się wykonać tak, by najpierw zjadły go oczy, a później nie rozczarowało się podniebienie. Gdyby musiał wybrać popisowe dania, zdecydowałby się na zupę ze steka rekina, którą zauroczył połówkę, lub stek medium rare w sosie pieprzowym ze słodką cebulą, którego nauczył się w Irlandii.

Maciej Paszek, szef kuchni w dukielskiej restauracji, który doświadczenie zdobywał w londyńskich hotelach, marzy, by jeszcze rozwinąć skrzydła. Preferuje polskie jadło. Poleca schabowego wg własnego przepisu. Co w nim wyjątkowego, skoro używa tylko soli i pieprzu? Receptury nie zdradzi. Sekret tkwi w panierce i w tym, czego dorzuca do smalcu, by usmażyć kotlet. Najbardziej obawia się odpadnięcia z programu w pierwszym odcinku, bo to ujma na honorze. Gdyby miał oczarować Amaro, podałby mu risotto z homarem.

"25" to szczęśliwy traf? - Tak, jakoś dobrze mi się kojarzy. To numer domu babci, więc raczej szczęśliwa wróżba - uśmiecha się Beata Hady, drobna brunetka po liceum ekonomicznym i studiach z zarządzania, dla której gotowanie to pasja. - Pracuję w Starym Browarze w Rzeszowie, z kuchnią otwartą, gdzie goście widzą, co kucharze robią.

Beata mówi, że uwielbia styl jej kulinarnego autorytetu - Gordona Ramsaya, u którego wszyscy chodzą jak w zegarku.

- Latających garnków się nie boję. Po 10--letnim doświadczeniu w różnych kuchniach wiem, co kucharze potrafią i że bywa ostro - mówi. - Miłość do gotowania odkryłam dawno. Zawsze fascynowało mnie, jak kucharze sprawnie kroją ziemniaki, cebulę, tak ciach, ciach, ciach. Chciałam im dorównać. Nie jestem perfekcyjna. Raz coś wyjdzie, raz nie. Zawsze mąż szczerze powie, co mu smakuje, co nie. Mam satysfakcję, gdy wylizuje niemal talerz, a tak się zdarza, gdy dostaje np. filecik z kurczaka faszerowany suszonymi pomidorami.

Nigdy w życiu do ust nie włożyłaby... ośmiornicy. Zraziła się, gdy z koleżankami z liceum zamówiła pizzę z owocami morza, a po otwarciu opakowania pierwszym widokiem były macki z wypustkami. Nawet nie skosztowała. A jeśli przyjdzie podać ją gościom?

- Trzeba będzie się przemóc. Kiedyś nienawidziłam małży, a teraz je uwielbiam. Z wiekiem zmienia się smak.

W kuchni jest jak w życiu, temperamentna, szybko działająca. Jej dania przeważnie są pikantne, bo mąż lubi jeść na ostro. Dla dziecka kuchnia już łagodniejsza. Filet z kurczaka nadziewany suszonymi pomidorami i bazylią, do tego mozzarella, prosciutto i makaron w sosie śmietanowym - tym pochwaliłaby się Amaro. - Piętą achillesową jest ciasto na makaron, pierogi, pizzę. Wyjdzie albo za twarde, albo za miękkie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24