Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Monika Szela - szczęściara, która łączy pracę z pasją

Alina Bosak
Jak ma się duży salon i mieszka tak blisko rodziny, trudno nie zapraszać wielu gości , zawsze razem biesiadowaliśmy, czasem już od obiadu - śmieje się Monika Szela. Pytana o ulubiony element wystroju swojego domu, bez wahania odpowiada, że plakat Rafała Olbińskiego do opery "Aida", który podczas aukcji charytatywnej wylicytował dla niej mąż.
Jak ma się duży salon i mieszka tak blisko rodziny, trudno nie zapraszać wielu gości , zawsze razem biesiadowaliśmy, czasem już od obiadu - śmieje się Monika Szela. Pytana o ulubiony element wystroju swojego domu, bez wahania odpowiada, że plakat Rafała Olbińskiego do opery "Aida", który podczas aukcji charytatywnej wylicytował dla niej mąż. Bartosz Frydrych
Monika Szela, dyrektor Teatru Maska w Rzeszowie, to kobieta filigranowa, ale energii pozazdrościć może jej niejeden osiłek. Jak sobie radzi ze sceną i domem na głowie?

Najpierw wdrapujemy się parę pięter po schodach. Monika Szela śmieje się, że mieszkają trochę jak włoska rodzina. Blisko mamy, która chętnie częstuje obiadem, pomaga zająć się dziećmi - 11-letnią Natalią i 7-letnim Mateuszem.

Aby poddasze nadawało się na część mieszkalną, niepotrzebne ścianki wyburzyli i powstała przestrzeń, która jest sercem domu. Z nowoczesną kuchnią, salonem, w którym "rozsiadła się" sofa leniwiec i jadalnią wyposażoną w okazały stół - dowód gościnności gospodarzy.

Wnętrze było zaprojektowane, ale zmieniali je na swój sposób. Trudno, żeby twórcze dusze (ona - aktorka, on - grafik komputerowy) urządzały się pod czyjeś dyktando. Pod jedną półkę wkomponowały się więc białe pnie brzózek, stół zaś jest taki, jaki narysowali wcześniej stolarzowi. Prosty, solidny, z wpasowaną w blat marmurową donicą. Niedaleko niego stawiają na święta choinkę. Wysoką na cztery metry, a i tak wciąż jej sporo zostaje do szczytu dachu. Przy strojeniu bez drabiny ani rusz. Drzewko zawsze podziwia rodzina zgromadzona na wigilijnej kolacji.

- Jak ma się takie spore pomieszczenie i mieszka tak blisko rodziny, trudno nie zapraszać wielu gości - śmieje się Monika Szela. - Zawsze razem biesiadowaliśmy, czasem już od obiadu. W gronie znajomych też byliśmy tymi, którzy pierwsi założyli dom, więc to do nas wszyscy zjeżdżali na spotkania. I ja ,i mąż jesteśmy bardzo towarzyscy, więc uwielbiamy te spotkania z przyjaciółmi. Z wieloma znamy się jeszcze od podstawówki, liceum, studiów. To wielkie, długoletnie przyjaźnie. Świetnie się razem bawimy. Po jednej z takich biesiad moja córka oznajmiła, że zachowujemy się skandalicznie, bo głośno rozmawiamy i śmiejemy się. Dziś okazuje się, że dzieci siedzą cicho z tabletami, a dorośli hałasują. Gdzie te czasy, kiedy to nas rodzice upominali.

Niektóre przyjaźnie liczą już po 30 lat i są z czasów, gdy Monika jako 8-latka marzyła dopiero o scenicznych występach.

Zawód: aktorka

- Zawsze chciałam być aktorką - zdradza. - W dzieciństwie tańczyłam i czułam, że występy na scenie są tym, co naprawdę podoba mi się najbardziej na świecie. Bo coś się tworzy, opowiada. Ogromnie lubię nie tylko, występy, ale też próby. Kiedy artyści wychodzą na scenę i chcą nam przedstawić jakąś bajkę, jakąś historię, jakiś świat. Wkręcić nas w inną rzeczywistość. To podoba mi się ogromnie. Lubię zapach sceny, przymierzanie kostiumów, pracę nad spektaklem.

Jeszcze do niedawna także panią dyrektor można było podziwiać na deskach Teatru Maska, w bajce dla dzieci "Mała Księżniczka", w którym grała główną rolę.

- Ale tej sztuki już wystawiać nie będziemy - mówi. - Do repertuaru wchodzą nowe premiery. Od listopada - "Opowieść wigilijna" Karola Dickensa. Spektakl zrobiony z rozmachem - duża obsada, widowiskowa scenografia i piękne kolędy. W maju pokażemy widzom równie bajkową realizację "Piotrusia Pana".W międzyczasie, 14 lutego, mamy premierę Sceny dla Dorosłych - muzyczną. To spektakl oparty na piosenkach, tekstach współczesnych autorów. Muzykę pisze Bogdan Szczepański, kompozytor współpracujący z teatrami w całej Polsce. Piosenki układają się w historię jednego dnia z życia człowieka.

Promocja Sceny dla Dorosłych spowodowała, że coraz więcej się o nas mówi i coraz więcej osób przychodzi na spektakle. Scena dla Dorosłych miała i Różewicza, i Mrożka.

- Przez wiele lat byliśmy oceniani jako teatr, który prezentuje repertuar tylko dla maluchów. Kojarzono nas z kukiełkowym wydaniem, chociaż nie tylko takie spektakle przygotowywaliśmy. Teraz, dzięki scenie dla dorosłych, a także Festiwalowi Teatrów Ożywionej Formy "Maskarada", mamy okazję pokazać, że "Maska" jest teatrem bardzo różnorodnym. Nasze lalki są prawdziwymi dziełami sztuki, a aktorzy to profesjonaliści. "Dorosłe" teksty są dla nas wyzwaniem, bo wiele lat mówiliśmy na scenie prostym tekstem. Teraz mierzymy się z Mrożkiem, Różewiczem, starając się, aby i ich, tak jak dziecięce sztuki, zagrać na 100 procent.

60-letnia tradycja teatru lalkowego w Rzeszowie sprawiła, że dziecięca widownia co weekend pęka w szwach. - Chcemy takiej widowni dorobić się i dla Sceny dla Dorosłych - mówi pani dyrektor.

Pomysłów jej nie brakuje. Gorzej z czasem. Tego wciąż mało. Czasem pół roku nie widzi się z przyjaciółką. - Wszyscy pracujemy, zajmujemy się dziećmi, więc trudno znaleźć wolną chwilę w tygodniu. Ale mamy na podtrzymywanie bliskich relacji sprawdzony sposób - zawsze razem wyjeżdżamy gdzieś na tydzień - zimą na narty, a latem na wakacje. Wolę to niż rozmowy przez telefon. Chociaż zdarza się, że w sobotę ze słuchawką i głosem koleżanki przy uchu ogarniam dom.
Lubi, kiedy wokół dużo się dzieje. Pod tym względem pasują do siebie z mężem doskonale.

- Czasem zastanawiam się, czy potrafimy odpoczywać - uśmiecha się Monika. - Bywa, że siedzimy w domu i już za chwilę ktoś rzuca: "Może byśmy gdzieś pojechali?". Otwieramy komputer i szukamy. Są jakieś tanie loty? Sprawdźmy temperaturę. Ech, nie uda się, bo noclegi nie pasują, za dużo dni. To co? Wetlina. I dwa tygodnie temu weszliśmy z dziećmi na Połoninę Wetlińską.

Woli to bardziej niż wyjścia na bankiety, na które zawsze trzeba się umalować, wyszykować. Dlatego, kiedy dzwoni koleżanka prawniczka i namawia na szaleńczy wypad na dyskotekę, to odmawia.

- Nie narzekam jednak, że życie za szybko ucieka. Cieszę się sukcesami teatru, chodzę na wszystkie premiery. Czasem wieczorem jest próba albo ważna uroczystość. W ten poniedziałek na przykład świętowaliśmy benefis trójki aktorów - Janusza Pokrywki, wieloletniego dyrektora teatru "Kacperek", Małgorzaty Machowskiej i Małgorzaty Szczyrek. Często jestem w pracy także w niedzielę, ale mam też czas na zabawę z dziećmi. Trzeba dbać o równowagę. Staram się o to, chociaż bywa, złapię się na tym, że przez dwa tygodnie nie widziałam rodziców, a oni przecież też mieszkają w Rzeszowie.

Mama i tato zawsze jej kibicowali, chociaż, kiedy wybierała przyszły zawód, to radzili, aby zdobyła jakiś pewniejszy fach niż aktorski i wysłali na germanistykę. Teraz bywają na wszystkich ważnych występach scenicznych córki, chodzą z nią na spektakle, ciesząc się każdym jej sukcesem.

- Bez wsparcia bliskich byłoby trudno - mówi Monika Szela. - Kiedy urodziły się nasze dzieci, pracowałam równocześnie w telewizji i w teatrze. To były zwariowane lata. Przez wiele miesięcy nie miałam ani jednego wolnego dnia, mąż już prowadził własną firmę. Jego mama ratowała nas w tym szaleństwie, to nasz prawdziwy skarb.

Monika Szela

Monika Szela

- od dwóch lat jest dyrektorem Teatru Maska w Rzeszowie; germanistka i aktorka - najpierw rzeszowskiego teatru lalkowego "Kacperek", a potem Teatru Maska; wieloletnia prezenterka Telewizji Rzeszów, zdobywczyni tytułu Kobiety Przedsiębiorczej 2012.

Dyrektor "Maski" przyznaje, że jest szczęściarą, bo udało jej się pasję połączyć z pracą. - I gdyby mnie zapytać, co bym najchętniej zrobiła z wolnym dniem, odpowiedziałabym, że skoczyłabym na przykład do Wrocławia, zobaczyć najnowszy spektakl Krystiana Lupy.

Dużo czyta. Co? Zależy od stopnia zmęczenia. Ostatnio połknęła najnowszy kryminał Zygmunta Białoszewskiego "Gniew".
- Uwielbiam prozę Thomasa Bernharda, austriackiego, nieżyjącego już pisarza. Kupiłam wszystkie jego książki, jakie znalazłam w naszych księgarniach. Zamówiłam też wydania w oryginale.

W tamtym roku przeczytała całą Alice Munro. Dyrektor teatru musi przecież wiedzieć, co piszczy w kulturze.

- W Teatrze Maska chcę rozwijać to wszystko, co udało się zrobić przez ostatnie lata. Ciężka praca przynosi efekty. Nasza ostatnia premiera Sceny dla Dorosłych - spektakl "Białe małżeństwo", został zaproszony na międzynarodowy festiwal teatrów dramatycznych do Budapesztu. Będą tam tylko dwa teatry lalkowe, w tym my. Inny spektakl Sceny dla Dorosłych "Na pełnym morzu" był emitowany w internecie w telewizyjnym teatrze dla szkół. Rozwija się festiwal "Maskarada", ze wspaniałymi, plenerowymi spektaklami, które każdy może zobaczyć. Planujemy kolejną edycję festiwalu "Źródła Pamięci. Szajna-Grotowski-Kantor", co też jest okazją do zetknięcia się z czymś nowym i oryginalnym. Na najbliższą edycję przygotowujemy wspólną produkcję z Pawłem Passinim i jego lubelskim teatrem. Wkrótce nastąpi też w "Masce" mała rewolucja. Od stycznia zatrudnimy mojego zastępcę do spraw artystycznych. Do tej pory naszym konsultantem był wspaniały Oleg Żiugżda, ale brakuje nam kogoś na miejscu.

Konkurs został już ogłoszony. Przyszło siedem zgłoszeń, a 10 grudnia kandydaci przyjadą do Rzeszowa na rozmowy.
Czy sama tęskni za aktorstwem?
- Na co dzień nie, ale kiedy siadam na widowni podczas premiery, to dopada mnie taka myśl, że chciałabym jeszcze kiedyś zagrać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24