Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcesz biegać, płać! Bieganie tylko z licencją?

Bartosz Gubernat
- W listopadowym biegu niepodległości w Rzeszowie wzięło udział ponad 1000 osób. To rekordowa liczba, a mimo to nikt nie zasłabł i nie skarżył się na problemy ze zdrowiem - mówi Piotr Kowal.
- W listopadowym biegu niepodległości w Rzeszowie wzięło udział ponad 1000 osób. To rekordowa liczba, a mimo to nikt nie zasłabł i nie skarżył się na problemy ze zdrowiem - mówi Piotr Kowal. Krzysztof Kapica
Po ostatnim pomyśle Polskiego Związku Lekkiej Atletyki w środowisku wrze. - To ograniczanie naszej wolności! - grzmią biegacze.

O swoich planach działacze Polskiego Związku Lekkiej Atletyki poinformowali w ubiegłym tygodniu podczas zjazdu Polskiego Stowarzyszenia Biegów w Zielonej Górze. Proponowany przez nich projekt nazywa się roboczo "Klub biegacza PZLA". Zakłada wprowadzenie dla osób amatorsko uprawiających sport obowiązkowej licencji. Tylko osoby posiadające taki dokument mogłyby brać udział w dużych imprezach masowych.

Licencje na ich organizację musiałyby posiadać także stowarzyszenia i grupy zapaleńców, które dzisiaj robią to najczęściej bezpłatnie, przy pomocy sponsorów, wyłącznie dla promowania zdrowego trybu życia. Związkowcy przekonują, że w ten sposób chcieliby podnieść poziom zawodów, a przede wszystkim zadbać o bezpieczeństwo biegaczy. Aby otrzymać licencję, biegacz musiałby przejść badania lekarskie i wykupić ubezpieczenie.

Biegacze: PZLA chce wyciągnąć od nas pieniądze

Środowiska zrzeszające biegaczy w całym kraju na pomyśle nie zostawiają suchej nitki. Sportowcy nie mają wątpliwości, że wprowadzenie licencji zabije w ludziach zapał do biegania.

- Ja w ciągu roku przebiegam ok. 5 tysięcy kilometrów. Nie potrzebuję do tego żadnej licencji. Co dwa lata badam się u kardiologa, regularnie robię badania krwi. Każdy rozsądny człowiek obserwuje swój organizm i nie trzeba na siłę zmuszać go do wizyty u lekarza - mówi Robert Korab, ultramaratończyk z Rzeszowa.

Jego zdaniem pomysł związkowych działaczy to nic innego, jak próba wyciągnięcia od ludzi pieniędzy.

- Przecież wyrobienie i obsługa licencji będą kosztowały. Podobnie jak dodatkowe badania. Jeśli nie bezpośrednio, to poprzez wyższe koszty udziału w zawodach zapłacą za to ludzie, którzy biegają dla przyjemności i nie czują się zawodowymi sportowcami - ocenia Robert Korab.

Wątpliwości ma też Piotr Kowal, trener biegaczy CWKS Resovii.

- Owszem, ludzi należy motywować do badań, ale nie w ten sposób. Zamiast licencji proponuję przeprowadzić kampanię społeczną, zachęcającą do wizyty u kardiologa - mówi Kowal, który na koncie ma m.in. tytuł mistrza Polski w biegu na 800 metrów.

Biegacze są przekonani, że wprowadzenie nowego obowiązku zabije wśród tysięcy sportowców zapał do amatorskiego uprawiania sportu.

- Zawodowy sportowiec na wizytę u specjalisty czeka dwa-trzy tygodnie. Jak w takim razie przebadać w krótkim czasie tysiące amatorów, którzy dostęp do takich badań mają bardziej ograniczony, a w przyszłym sezonie będą chcieli dalej startować w zawodach? - pyta Piotr Kowal.

PZLA po fali krytyki ze strony biegaczy zapowiada dalsze konsultacje swojego projektu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24