Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marta Półtorak: Mąż od dawna radził, żebym odeszła od żużla

Anna Janik
Współwłaścicielka firmy Marma Polskie Folie, Marta Półtorak, zrezygnowała z roli głównego sponsora, ale deklaruje, że od żużla nie odchodzi.
Współwłaścicielka firmy Marma Polskie Folie, Marta Półtorak, zrezygnowała z roli głównego sponsora, ale deklaruje, że od żużla nie odchodzi. Krzysztof Łokaj
Po 11 latach zrezygnowała z roli tytularnego sponsora rzeszowskiego żużla. Miała dość kolesiostwa i "skoków na jej kasę". - Żużel idzie w złym kierunku, a sponsorzy nie są mile widziani - mówi Marta Półtorak.

Decyzja o odejściu była podyktowana emocjami czy zdrowym rozsądkiem?

- Jestem kobietą i czasami faktycznie co innego podpowiada rozum, a co innego serce. Trudno rozstać się z dyscypliną, z którą było się związanym 11 lat, zwłaszcza kiedy nie decyduje o tym chłodna kalkulacja ekonomiczna. Bo to nie finanse były głównym powodem mojej decyzji. Nie ukrywam, że od jakichś dwóch lat nie układały nam się stosunki z federacją. Nasz ostatni rok w Speedway Ekstralidze obfitował w kary finansowe, co rzutowało na budżet. Okazało się wtedy, że w interpretacji przepisów panuje duża dowolność i uznaniowość. Nie ma jasnych zasad gry, a regulamin nie wszystkich obowiązuje w równym stopniu. Najlepszy przykład to sytuacja z Tarnowa, kiedy zepsuła się polewaczka, a zawody zostały przerwane. Klub otrzymał karę 5 tys. zł, podczas gdy my za brak jednego traktora, który w dodatku nie spowodował przerwy w spotkaniu, dostaliśmy karę 20 tys. zł.

Czyli żużlowa centrala korzysta z faktu, że rzeszowski klub ma z czego płacić?

- Powiem więcej: do tej pory nie otrzymaliśmy pieniędzy od firmy Enea, sponsora tytularnego żużlowej ekstraligi, nie wiadomo ,kiedy one wpłyną i czy w ogóle wpłyną. Prawdopodobnie skończy się w sądzie. A jak usłyszałam niedawno, w najbliższym sezonie rzeszowski klub mógłby być jedynym, który nie dostałby z centrali ani złotówki z uwagi na konkurencyjność branżową firm Enea i PGE. Bo ta ostatnia ma ważną umowę i dalej pozostanie przy rzeszowskim żużlu. Dodam, że dawniej fakt, że te firmy działają w jednej branży nie miał dla nikogo znaczenia. Widać więc, że zasady, jakie obowiązują w żużlu, przestały być jasne, czyste i przejrzyste. Tymczasem my bardzo długo pracowaliśmy nad marką firmy, jej wizerunkiem. Chcielibyśmy, żeby kojarzono nas ze sportem w najlepszym wydaniu, dlatego postanowiliśmy wycofać się ze sponsoringu tytularnego. To nie oznacza, że nie będziemy pomagać klubowi, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Nasza firma nie zamknie się na żużel, ale liczę na to, że znajdą się firmy, które będą chciały wziąć odpowiedzialność za ten klub, za losy drużyny. Zależy mi na tym, żeby żużel w Rzeszowie funkcjonował na wysokim poziomie, dlatego te 60 proc. akcji, jakie Marma ma w spółce Speedway Stal Rzeszów, nie są przeszkodą. Możemy je komuś przekazać nawet za symboliczną złotówkę.

Argumentów, żeby odejść, dostarczano pani od dawna. A co przelało czarę goryczy?

- Powiem wprost: dobiła mnie postawa naszego byłego zawodnika Rafała Okoniewskiego, który z jednej strony prowadził z nami rozmowy zmierzające do ugody, a z drugiej - wysłał do nas komornika, by ten zajął nam konto. A trzeba powiedzieć, że konflikt wziął się stąd, że Rafał zwyczajnie nie wywiązał się ze swoich obowiązków. Zawodników, którzy mieli obniżone wynagrodzenia, ze względu na brak wyników, było kilkunastu, w innych klubach te gaże obniża się nawet o 50 proc. Ale tak zachował się tylko Rafał. Zawodnik, który zarobił ponad milion złotych, a domagał się 90 tys. zł. Na jego miejscu byłoby mi po ludzku wstyd. W dodatku po spadku z ekstraligi kupił sobie nowe silniki i to do klubów, w których miał jeździć przeciwko nam. To co najmniej nieetyczne.

A propos pieniędzy. Ma pani sporo uwag odnośnie przyznawania żużlowych licencji...

- Nie bardzo rozumiem sensu licencji nadzorowanej. To przez tego typu rozwiązania z mapy Polski właściwe zniknęły dwa kluby: z Częstochowy i Gdańska. Częstochowa od 2009 r. miała ujemne kapitały, wskazujące, że już wtedy spółka powinna ogłosić upadłość. Na jakiej więc podstawie ten klub uzyskał licencję, skoro nie spełniał podstawowych wymogów? Odpowiedź jest prosta: wymogi są różne w stosunku do różnych klubów. Niestety, efekt jest taki, że kiedy zadłużony klub nie ma czym zapłacić zawodnikom, w zawodach biorą udział młodzi, niedoświadczeni juniorzy. Takie spotkania nie są żadnym widowiskiem, cierpią na tym kibice oraz inne kluby, bo brak chętnych na oglądanie takiego meczu oznacza straty finansowe. Czy dawanie takiemu zespołowi zielonego światła na starty w ekstralidze jest faktycznie podaniem ręki, jak mówi federacja? Ja uważam, że jest gwoździem do trumny. Sama znam kluby, dla których nie było ważne, czy obiecają zawodnikowi milion czy dwa miliony, wiedząc, że i tak nie zapłacą. A sami zawodnicy, mimo że wiedzą, że klub ma dług, jak tylko zobaczą na kontrakcie ileś zer, przestają się zastanawiać, czy to możliwe. Ja mam w zwyczaju wywiązywać się ze swoich zobowiązań, nigdy nie proponowałam wirtualnych kontraktów, a wielokrotnie słyszałam od innych prezesów, że ich budżety są na granicy wytrzymałości. Śmiem twierdzić, że nadchodzący sezon nie będzie najlepszym dla ekstraligi i kibiców.

Myśli pani, że to przysłowiowe uderzenie ręką w stół faktycznie zmieni coś w żużlowym świecie?

- Nie wiem, bo w kuluarach prezesi niby podzielają moje zdanie, a kiedy dochodzi do spotkań w szerszym gronie, milczą. Wiem, że nie tylko ja dostrzegam fakt, że żużel idzie w złym kierunku. Od kiedy ogłosiłam swoją decyzję, otrzymałam sporo telefonów od osób związanych z żużlem w innych miastach Polski. Gratulowali mi odwagi. Zresztą swoje obiekcje przekazałam prezesowi Polskiego Związku Motorowego Andrzejowi Witkowskiemu, bo uważam, że jeżeli człowiek poświęca swój wolny czas i niemałe pieniądze, to musi czerpać z tego satysfakcję. Tymczasem obserwuję, że ludzie, którzy przez lata wspierali żużel, np. pan Karkosik w Toruniu, odchodzą od niego. We wszystkich innych dyscyplinach zabiega się o sponsorów, a w żużlu niekoniecznie są oni mile widziani.

Są zarzuty, że wybrała pani zły moment na odejście, bo w czasie, kiedy buduje się skład drużyny na przyszły sezon...

- Nigdy nie ma dobrego momentu na odejście. Zresztą ja nie pierwszy raz sygnalizowałam, że coś mi się nie podoba, ale nikt nie chciał tego słuchać. Dla mnie najważniejszy jest sport. Nie odchodzi się w trakcie sezonu, nie mówi się zawodnikom, żeby już nie walczyli. Poza tym, jako pracodawca, chciałam do końca wywiązać się ze wszystkich zobowiązań. My swoją przygodę z żużlem zaczęliśmy od spłaty wcześniejszych długów sekcji. W tym momencie spółka jako jedna z nielicznych w Polsce nie ma długów, zawodnicy mają do nas zaufanie, nietrudno zachęcić ich do jazdy w Rzeszowie. Moment, żeby przyszedł ktoś inny jest idealny, a zarzut, że zostawiłam ewentualnym sponsorom mało czasu na decyzję jest nietrafiony. Żużel jest w Rzeszowie od lat, a jeśli ktoś ma autentyczną chęć, by go wspierać, wie z kim rozmawiać. Ja ogłaszając swoje odejście, wyraźnie zachęciłam, by pomóc klubowi, ale jak do tej pory nie ma odzewu.

Będzie pani ponownie pukać do gabinetu prezydenta?

- No cóż...miasto ma pewne priorytety i żużel najwidoczniej do nich nie należy. A trudno na barki jednej firmy zrzucać obowiązek utrzymania wiodącego sportu w mieście. Jeśli chodzi o wsparcie urzędów miast w klubach ekstraligowych, to jest ono ogromne. Na przykład w Bydgoszczy miasto ma akcje klubu. Dodam, że sponsorom naprawdę nie jest łatwo, bo fakt, że stadion został zmodernizowany jest cudowny, ale i uciążliwy. Bo sponsor nie może eksponować tam swoich reklam, kibice nie za bardzo chcą z kolei sponsora w nazwie drużyny i na kewlarach. Ja to wszystko rozumiem, szanuję historię, barwy, bo temu się kibicuje. Ale z drugiej strony pojawia się pytanie, jak i gdzie ten wydający pieniądze sponsor ma uzyskać reklamę? Za te pieniądze, jakie wydaliśmy na żużel w Rzeszowie, spokojnie moglibyśmy sponsorować całą ligę, ale uważaliśmy, że jesteśmy stąd i to jest nasz wkład w lokalną społeczność. Mój mąż od dawna powtarzał mi, że na moim miejscu już dawno by się wycofał. Nie wyobrażał sobie, by być ciągle krytykowanym za to, że poświęca się swój czas i pieniądze. A wytykano nam różne rzeczy, zarzucano, że to przez obecność przy żużlu Marmy nie ma innych sponsorów, co jest nieprawdą. Dlatego liczę, że teraz znajdzie się ktoś, kto poprowadzi zespół tak, jak by oczekiwali tego kibice.a

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24