Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmarnowany pałacyk w Żuklinie. Tak dbamy o nasza kulturę [WIDEO]

Norbert Ziętal
Budynek nie był i nie jest zabezpieczony. Każdy może wejść do środka. O pewnych "lokatorach” świadczą butelki po alkoholu.
Budynek nie był i nie jest zabezpieczony. Każdy może wejść do środka. O pewnych "lokatorach” świadczą butelki po alkoholu. Norbert Ziętal
Z tego budynku już nic nie będzie - ubolewa starszy mieszkaniec Żuklina - To chichot historii, bo za komuny tętniło w nim życie, była szkoła. Dopiero za demokracji popadł w ruinę.

- Zadzwoniła do mnie sąsiadka i mówi, że koło mnie się pali. To było w sobotę wieczór. Wyskoczyłam z domu i oniemiałam. Nad parkiem unosiła się wielka kula ognia. Pewnie widać ja było z każdego miejsca wioski. To palił się pałac, nasz pałac - mówi pani Maria, mieszkanka Żuklina w gm. Kańczuga.

Zgłoszenie o płonącym pałacu przeworska straż pożarna przyjęła ok. godz. 20. W akcji uczestniczyło 14 jednostek. Zawodowi strażacy i ochotnicy.

- Musiał ktoś podpalić. Tylko po co? - to najczęstsze stwierdzenie i pytanie w Żuklinie.

Nocne sceny jak z horroru

Wybudowany w drugiej połowie XIX w. przez bogatą rodzinę Kellermanów, ówczesnych właścicieli Żuklina i wielu innych miejscowości w tej okolicy. Dwukondygnacyjny, z ozdobnym, czterokolumnowym portykiem, tarasem pośrodku ściany frontowej. Bogato zdobione obramowania okienne i zwieńczenia fasad. Kiedyś obok był staw, a wokół piękny park. Wjazd przez bramę z kordegardą. Pięknie położony, na niewielkim wzgórzu. Z widokiem na linię kolejki wąskotorowej Przeworsk - Dynów.

- Noc, liście bez drzew, puste okna z buchającym ogniem, a do tego ta górka. Straszny widok, jak z horroru - opowiada pan Andrzej.

Pomimo późnej pory w okolice parku zbiegło się sporo mieszkańców Żuklina. Pałacyk był dla nich symbolem. W prawie nienaruszonym stanie przetrwał dwie wojny światowe, kilkadziesiąt lat komuny. Paradoksalnie, najgorszy okres dla budynku przyszedł wraz z demokracją.

- Po II wojnie w pałacu przez dłuższy okres mieściła się szkoła. Nawet liceum z Kańczugi tutaj miało swoją siedzibę. Wnętrze budynku zostało wtedy przebudowane, ale na zewnątrz żadne prace nie zostały przeprowadzone. To, na co my dzisiaj patrzymy, pewnie oglądali również nasi przodkowie - opowiadają.

- W czasie wojny Niemcy zrzucili bombę lotniczą. Spadła w parku, obok pałacu. Nic mu się nie stało. A teraz spłonął przez ludzką głupotę - utyskuje pani Maria.

Wtorek. Blisko trzy doby po pożarze. Każdy może wejść do parku i pałacu. Kiedyś, gdy w 2001 r. gmina sprzedała park i pałac prywatnemu właścicielowi, na drodze i ścieżkach pojawiło się kilka tabliczek "Teren prywatny, zakaz wstępu". Dzisiaj nie ma po nich śladu.

- Prywatny wyremontował stróżówkę. Wstawił nową bramę. Wyczyścił wnętrza pałacu i tyle. Park zdziczały. Staw to sadzawka dla kaczek. Za komuny to chociaż można było parkiem przejść na skróty do Kańczugi, nawet przyjemnie było sobie taki spacer zrobić. Dzisiaj lepiej iść dookoła drogą. Zresztą, wtedy droga była dziurawa, a dzisiaj równy asfalt. Zupełnie inaczej w tym prywatnym parku, a mówią, że prywatne jest lepsze - mówi starszy mieszkaniec. - Tylko różne lumpy się tutaj schodzą.

To musiało być podpalenie

Przy drzwiach wejściowych do pałacu pełno butelek. Po winie, wódce, napojach. Część z wyblakłymi już etykietami, inne dość świeże. Nie ma wątpliwości. Pałac ma nowych lokatorów, może tylko takich chwilowych, na jedną imprezę.

- Plany to były wielkie. Miejsce idealne na jakiś szpitalny oddział rehabilitacyjny albo dom dla starszych ludzi - opowiada mężczyzna. Obchodzimy budynek dookoła, zaglądamy przez okna i otwór po drzwiach. Wnętrze całe spalone. Ogień strawił drewniane stropy.
Wygląda na to, że pożar wybuchł na piętrze, w północnej części. Widać to po wypalonych oknach, właśnie w tej części budynku. W holu widać zniszczenia, ale w pokojach obok ani śladu po pożarze.

- Do tego budynku nie ma doprowadzonej instalacji elektrycznej, tym bardziej gazowej. Jak zatem doszło do pożaru? - Prawdopodobnie czynnik ludzki. Przyczyna pożaru, jak na razie nie została ustalona. Sprawę bada policja - mówi mł. bryg. Krzysztof Korbiak z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Przeworsku.

"Czynnik ludzki" oznacza podpalenie. Pytanie, czy celowe, czy przypadkowe.

- Prowadzimy w tej sprawie postępowanie. Na razie nie wiemy, co było przyczyną pożaru - mówi sierż. sztab. Ewelina Wrona z Komendy Powiatowej Policji w Przeworsku.

Mieszkańcy mają wiele teorii. Mniej lub bardziej prawdopodobnych. Większości żal jest pałacu. - Ściany są już mocno spękane. Ten budynek nie wytrzyma tej lub następnej zimy. Woda, mróz i powoli zacznie się sypać. Potem poleci jak z górki. I kolejny piękny obiekt, świadczący o naszej historii, przepadnie na zawsze - twierdzi pan Janusz. Przemyślanin, miłośnik historii i regionalista. Jego pasją jest dokumentowanie przeszłości Przeworska i okolic.

- Niedawno w naszym gronie pasjonatów dyskutowaliśmy o tym pałacu. Jako wybitnym przykładzie niewłaściwego dbania o dobra naszej kultury. Może wykrakaliśmy? - zastanawia się pan Janusz.

Rodzina Kellermanów

Była właścicielem Żuklina od 1812 r. Także wielu okolicznych miejscowości. Pałac, jako rodzinną rezydencję, wybudowali w drugiej połowie XIX w. Nieopodal pałacu znajdowała się niewielka fabryka nadwozi Fiata. W czasie II wojny światowej Kellermanowie wyjechali na Zachód, prawdopdobnie do Francji. Z tego kraju wywodzi się ich ród.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24