Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowca autobusu, który miał wypadek pod Bochnią, sam poddał się karze

Ewa Gorczyca
Tomasz Jefimow
Dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat. Taki wyrok usłyszał Janusz P. z Leska, kierowca autobusu, oskarżony o nieumyślne spowodowanie wypadku, w którym zginął 10-letni chłopiec a kilkunastu pasażerów odniosło obrażenia.

Do dramatu doszło 21 sierpnia ub. roku. Iveco, które prowadził Janusz P. należało do prywatnego przewoźnika z Sanoka, był to poranny kurs z Sanoka do Krakowa, przez Brzozów i Krosno.

Do wypadku doszło niedaleko Bochni, w miejscowości Łapczyca. Krajowa 94 na tym odcinku jest dość wąska, panuje duży ruch. Autobus zjeżdżając z wzniesienia, nagle odbił na lewy pas. Z naprzeciwka, od strony Krakowa jechał ciężarowym man. Kierowca mana próbował ratować sytuację: zjechał z jezdni na prywatną posesję, ale nie miał szans uniknąć zderzenia.

W wypadku zginął 10-letni chłopiec

Autobusem podróżowało 19 pasażerów, wśród nich mieszkanka powiatu brzozowskiego 10-letnim synkiem: siedzieli na fotelach z przodu. Chłopiec jako jedyny nie przeżył wypadku. 14 osób odniosło obrażenia, kilkoro poważniejsze (urazy głowy i kręgosłupa, złamania), u pozostałych były to tylko niegroźne otarcia i stłuczenia.

Janusz P. tłumaczył, że zmienił nagle pas, żeby uniknąć najechania na tył ciężarowego samochodu, który jechał przed autobusem. Nie mógł hamować, bo - jak twierdził - zawiodły hamulce.

Tę wersję podtrzymywał też w śledztwie, gdy prokuratura postawiła mu zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób.

Tłumaczenia te zweryfikowała zlecona przez prokuraturę opinia biegłego ds. rekonstrukcji wypadków drogowych. Wykluczyła ona awarię hamulców. Janusz P. dopiero na sądowej sali zmienił stanowisko.

Podczas pierwszej rozprawy przed Sądem Okręgowym w Krośnie, przyznał się do winy. Zdecydował jednak, że nie chce składać szczegółowych wyjaśnień, nie chce też odpowiadać na pytania sądu ani oskarżycieli. Zaznaczył, że prawo jazdy ma od 39 lat i uważa się za dobrego kierowcę. Mówił, że sprawa odbiła się bardzo źle na jego zdrowiu.

- Do tej pory wszystko to przeżywam, nie śpię w nocy - mówił.

Skarżył się też na swoją sytuację materialną: jako były policjant bierze tylko niską emeryturę (1200 zł), nie może znaleźć pracy a musi spłacać kredyt zaciągnięty na budowę domu.

- Chciałbym prosić o jak najszybsze zakończenie tej sprawy - powiedział.

Adwokat Janusza P. i prokurator jeszcze przed rozprawą uzgodnili wymiar kary, której dobrowolnie podda się oskarżony. Zgodzili się na to pokrzywdzeni, także matka 10-latka, który zginął w wypadku.

Janusz P. wypłaci jej 10 tys. zł a pozostałym rannym kwoty 500-1000 zł jako częściowe naprawienie szkody. Zapłaci też 4 tys. zł grzywny i pokryje połowę kosztów postępowania. Sąd zakazał mu też na 6 lat prowadzenia pojazdów kat. C i D.

Wyrok jest nieprawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24