Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cygańskie czary to za mało. Dawid Kostecki przegrał z Sołdrą

Łukasz Pado
Dawid Kostecki i Andrzej Sołdra stoczyli najbardziej zacięty pojedynek całej gali w Krakowie, kradnąc nieco show najlepszym.
Dawid Kostecki i Andrzej Sołdra stoczyli najbardziej zacięty pojedynek całej gali w Krakowie, kradnąc nieco show najlepszym. ANNA KACZMARZ/DZIENNIK POLSKI/POLSKAPRESSE
Dawid Kostecki na swoją 40. wygraną walkę czekał od ponad dwóch i pół roku, i jeszcze poczeka. W sobotę przegrał drugi raz w karierze.

Zdecydowany faworyt pojedynku podczas gali Polsat Boxing Night zawiódł. Przegrał z Andrzejem Sołdrą, na którego chyba nikt nie stawiał. Sędziowie punktowali jednak zgodnie: dwóch 77:75, a jeden 76:75, wszyscy dla Sołdry. To była druga porażka boksera z Rzeszowa w karierze, pierwszą poniósł 8 lat temu w Krośnie, przegrywając z Francuzem Rachidem Kanfouahem.

- Andrzej pokazał serce w tej walce i tym sercem wygrał - mówił po walce Kostecki, który mimo to nie godził się z werdyktem oceniających.

- Uważam, że wygrałem walkę, dałbym swojemu przeciwnikowi najwyżej trzy rundy. Sędziom podobało się jednak co innego - jego charakter i to, że zadawał więcej ciosów. Te ciosy nie trafiały mnie, wiele było na gardę, ale sędziowie, widać, różnie na to reagują.

Chciał wojny, dostał ją

Przed więzieniem "Cygan" był zupełnie innym zawodnikiem niż ten, którego zobaczyliśmy w sobotę. Imponował szybkością, siłą i pracą nóg. Dwa i pół roku więzienia jednak go zmieniło, choć on przed walką twierdził inaczej.

- Trochę brakuje mi treningów z tarczą, sparingów, ale to się da szybko nadrobić - mówił kilka dni po opuszczeniu zakładu karnego w Łupkowie.

- Nie chcę jednak się rozmieniać na drobne. Nie interesują mnie walki sześcio-, ośmiorundowe. Jak wyjdę, to na 10 lub 12 rund, i to nie z zawodnikami, którzy przyjadą, żeby łatwo przegrać. Interesują mnie wojny, twarde walki. Muszę mieć wyzwania, muszę czuć zagrożenie. Jak tego nie będzie, to walka nie ma sensu. Walka na przetarcie jest bez sensu.

Im bliżej walki, tym deklaracje Kosteckiego były odważniejsze. - Wychodząc do ringu, mogę sobie złamać nogę albo w trakcie walki mogę sobie złamać nogę, tylko tak mogę przegrać tę walkę - stwierdził "Polish Gipsy" w programie "W narożniku Polsatu".

- Nie widzę po jego stronie żadnych atutów, między nami jest przepaść w sile ciosu, szybkości i obronie. Dla mnie Andrzej ma 1 procent szans na wygraną.

- Ja wyjdę do tej walki pewny siebie, ciężko trenuję i zobaczymy 8 listopada, czy to będzie jeden procent moich szans, czy dziesięć, czy sto - odpowiadał spokojny Sołdra, który wyglądał na przestraszonego, co sprawiało, że Kostecki był jeszcze bardziej pewny siebie. - Będziemy walczyć i wtedy wszystko się okaże, Dawid na pewno jest faworytem, ale ja chcę tę walkę wygrać - zapowiadał Sołdra.

Nie spodziewał się tego

Do ringu Kostecki wyszedł przy dźwiękach "Bałkanicy" zespołu Piersi, miał na sobie maskę klauna mordercy. Był bardzo pewny siebie. Te "cygańskie czary" miały przestraszyć Sołdrę jeszcze mocniej.

Zawodnik z Nowego Sącza świetnie wszedł w walkę i już w pierwszej rundzie mocno trafił Kosteckiego prawym prostym, po którym rzeszowianin zachwiał się. W drugiej rundzie "Polish Gipsy" przejął kontrolę nad wydarzeniami między linami, posyłając rywala na deski tuż przed gongiem kończącym rundę.

Kolejne dwie odsłony także przebiegły pod dyktando Kosteckiego, a Sołdra wydawał się być na skraju nokautu. Słaniał się na nogach i zdawało się, że lada chwila będzie po wszystkim. Podopieczny Piotra Wilczewskiego przetrwał kryzys i od piątej rundy ruszył do odrabiania strat. W przerwach między rundami widać było, jak Kostecki ciężko oddycha. Sołdra parł do przodu.
W końcowych rundach to Sołdra niespodziewanie zaczął dominować, a Kostecki odpowiedział kilkoma mocnymi uderzeniami dopiero w finałowym starciu.

Po ostatnim gongu "Cygan" podszedł do Sołdry, unosząc jego rękę w górę; wtedy pewnie jeszcze liczył, że wygrał, bo po ogłoszeniu werdyktu wyglądał na zaskoczonego.

Po co było tyle gadać

Kibice na forach internetowych nie mieli litości nad przegranym, i trudno się dziwić: "Kostecki okazał się kozakiem przez duże K", "Kostecki się ośmieszył. Od A do Z, od samego wyjścia i swoich wypowiedzi" - to były najlżejsze z komentarzy.

Pewny popełnienia błędu przez obóz Kosteckiego i jego samego jest też Stanisław Osetkowski, były bokser i pierwszy trener Dawida.

- Jak można było gadać takie głupoty? Boks to poważny sport. Powinien zachowywać się poważnie, ostrzyc się, przecież to już stary chłop. On chciał 10 rund, a ledwie 8 wytrzymał - ocenia trener.

- Uważam, że ta walka była dla Dawida za wcześnie. To dobry bokser, ma potężny cios, ale nie da się nadrobić dwóch lat w trzy miesiące. Trzeba było trzy razy tyle sparingów, walki na przetarcie nie dłuższej niż 4 rundy. Byłem bokserem; wiem, co mówię i wiem, jak trudno wrócić po przerwie.

Co dalej z karierą Kosteckiego? - Nie wiem, muszę się nad tym zastanowić, nie wszystko zależy od mnie - mówi nieco załamany "Cygan".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24