Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Akcja ratownicza od kuchni: straż pożarna, pirotechnicy, płetwonurkowie

Karolina Jamróg
Bartosz Frydrych
Katastrofa samolotu, pożar w hotelu, wypadek podczas spływu kajakowego czy poszukiwanie zaginionych osób, które ucierpiały w wypadku samochodowym. Takie scenariusze ćwiczyły służby podczas wspólnego szkolenia, które w październiku odbyło się w Arłamowie.

W ćwiczeniu wzięli udział strażacy, policjanci, GOPR, WOPR, STORAT, straż graniczna i załoga Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Choć to tylko ćwiczenia, to przedstawiciele wszystkich służb działali, jakby wszystko działo się naprawdę.

Ściągają uwięzionych na II piętrze

Hotel w Arłamowie. Z budynku hotelu wydobywają się kłęby dymu. Przerażeni lokatorzy uciekają przed ogniem na balkon na drugim piętrze. Znaleźli się w pułapce. Pożar zajął już budynek i odciął im drogę ucieczki. A jest za wysoko, żeby skoczyć. Już po kilku minutach słyszymy syreny nadjeżdżających wozów straży pożarnej.

Strażacy próbują wejść do budynku. Drzwi są zablokowane, ale w końcu strażakom udaje się je otworzyć. - W warunkach pożaru nikt nie zastanawiałby się nad tym, czy uszkodzić drzwi. Natychmiast zostałyby wyważone - wyjaśnia mł. bryg. Marcin Betleja, rzecznik prasowy Podkarpackiego Komendanta Państwowej Straży Pożarnej.

Kolejna grupa strażaków - ratowników wysokościowych i ratownicy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego dostają się na ostatnią kondygnację hotelu i przygotowują się do zejścia na linach. Docierają na drugie piętro.

- Ewakuowanej osobie zakłada się trójkąt ewakuacyjny, który przypina się do uprzęży ratownika. W ten sposób ściąga się na dół tylko te osoby, które nie są ranne. Trzeba bardzo uważać, żeby w czasie ewakuacji nie uderzyć albo nie zahaczyć o coś - wyjaśniają strażacy. Choć ewakuacja przebiega bez żadnych problemów, strażacy na wszelki wypadek rozkładają skokochron. Akcja dobiega końca. Nad naszymi głowami pojawia się samolot.

- Jest to ultralekki samolot Czajka, który cały czas filmuje i skanuje teren. To rozwiązanie świetnie sprawdziłoby się podczas akcji poszukiwania zaginionych - zwraca uwagę rzecznik podkarpackiej straży pożarnej. W tym samym momencie jeden z pracowników hotelu zauważa podejrzany pakunek. Na miejscu niemal natychmiast pojawiają się policyjni pirotechnicy. Miner - pirotechnik ubrany w specjalny kombinezon antyodłamkowy powoli podchodzi do pakunku. Podnosi go za pomocą specjalnego wysięgnika i przenosi w bezpieczne miejsce. Tam następuje kontrolowany wybuch.

Płetwonurkowie w akcji

Ratownicy jeszcze nie zdążyli dobrze ochłonąć po ostatniej akcji, gdy już dostają wezwanie do kolejnej. Okazuje się, że podczas spływu kajakowego uszkodzony zostaje ponton. Sześć osób wpada do wody. Niestety jedna z nich nie ma kamizelki ratunkowej. Strażacy z jednostki ratowniczo - gaśniczej w Przemyślu podpływają na łodzi do poszkodowanych, pontonem płyną też strażacy z Rzeszowa. Udaje się uratować pięć osób, ale to nie koniec akcji. Za pomocą sonaru strażacy namierzają ciało jednej z osób. Nurkowie wydobywają manekina na brzeg.

Niemal jednocześnie na leśnej drodze dochodzi do wypadku samochodowego, w którym rannych zostaje 6 osób. Ranni - w szoku - uciekli z miejsca wypadku i zgubili się w lesie. Do akcji wkraczają funkcjonariusze straży granicznej, policji GOPR, ratownicy STORAT z psem, Polski Czerwony Krzyż i Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Strażnicy graniczni oraz STORAT mają do swojej dyspozycji quady, którymi ruszają w głąb lasu. Akcję poszukiwawczą prowadzi także policja. Odnalezionym rannym pomoc zostaje udzielona w specjalnym namiocie medycznym, które w międzyczasie rozłożył Polski Czerwony Krzyż.

Mobilne laboratorium

Przedstawiciele służb mieli także za zadanie sprawdzić swoje umiejętności z zakresu ratownictwa chemiczno - ekologicznego. Scenariusz zakładał, że jeden z pracowników hotelu przyniósł do pokoju nieznaną substancję, która skaziła pomieszczenie i ludzi. Jedna z osób straciła przytomność.

Ćwiczenie przeprowadzono nie w hotelu, ale na świeżym powietrzu, a w rolę skażonych wcieliło się dwóch strażaków.

W tej sytuacji pierwszym krokiem jest wyznaczenie stref niebezpiecznych a także miejsca, w którym można rozstawić sprzęt. Na skażony teren wchodzą ratownicy. Mają na sobie gazoszczelne kombinezony, które przypominają nieco kombinezon noszony przez astronautów. Ewakuują skażonych i przeprowadzają tzw. dekontaminację.

To proces polegający na usunięciu i dezaktywacji szkodliwej substancji. Zostaje pobrana próbka niebezpiecznej substancji, którą eksperci od razu identyfikują w przewoźnym laboratorium. Cały skażony teren jest monitorowany za pomocą urządzeń do zdalnej detekcji, a niebezpieczna substancja zneutralizowana.

Samolot uderzył w grupę ludzi

Najwięcej osób wzięło udział w ćwiczeniu ostatniego z epizodów - katastrofy samolotu. Wzięło w nim udział 180 funkcjonariuszy, medyków i strażaków.

W Arłamowie rozbija się szybowiec. Samolot uderza w grupę młodzieży, która spędza czas na świeżym powietrzu. Chcąc sprawić, by epizod był bardzo realny na polu porozrzucano fragmentu samolotu. Z rozłożonych wokół głośników dochodzi do nad świst spadającego szybowca, huk, z jakim uderza on o ziemię. I krzyk ludzi. - Niedaleko stąd znajduje się lądowisko dla szybowców w Bezmiechowej.

Na miejscu katastrofy pojawiają się strażacy, policjanci, strażnicy graniczni, Polski Czerwony Krzyż, Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, STORAT, GOPR i WOPR. Mimo tego, że na miejscu pracuje prawie 200 osób, nie ma tu zamieszania. Każdy wykonuje swoją robotę. Policjanci zabezpieczają miejsce katastrofy. Straż i ratownicy medyczni docierają do rannych. Medycy dokonują segregacji osób tak, żeby za pomocą specjalnej opaski wiedzieć, kto potrzebuje natychmiastowej pomocy, a kto może na tę pomoc chwilę poczekać.

Koło miejsca katastrofy samolotu zostaje utworzony punkt medyczny. Tam zostaje udzielona pomoc rannym. Jedna z ofiar tej katastrofy - pilot samolotu -próbował wyskoczyć ze spadającego samolotu. Spadochron nie zdążył się jednak otworzyć, a pilot zawiesił się na drzewie. Mężczyznę ratują ratownicy Specjalistycznej Grupy Ratownictwa Wysokościowego Państwowej Straży Pożarnej. Pilot jest w ciężkim stanie. Zostaje więc wezwane Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Na miejscu, tuż obok nas ląduje śmigłowiec, który zabiera rannego.

Ćwiczeniom przyglądali się strażacy z Ukrainy. W październiku przedstawiciele Państwowej Straży Pożarnej i Państwowej Służby Ukrainy ds. sytuacji nadzwyczajnych podpisali porozumienie o współpracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24