Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziewczyna z sercem chłopaka

Norbert Ziętal
- Większość ludzi po przeszczepie serca prowadzi aktywne życie – mówi Paulina Rachwał z Miękisza Nowego.
- Większość ludzi po przeszczepie serca prowadzi aktywne życie – mówi Paulina Rachwał z Miękisza Nowego. Norbert Ziętal
Paulina Rachwał o swoim dawcy wie bardzo niewiele. To podobno 16-latek, który się utopił.

Czyje serce od kilku lat bije w jej organizmie? Czasami zastanawia się, kim dawca był, jak żył, jakie miał marzenia. I co czuła jego rodzina, gdy po nagłej śmierci decydowała o oddaniu jego serca.

O dawcy wiadomo niewiele. Takie są zasady. - To podobno chłopak, 16-latek, który się utopił. Gdy dostawałam jego serce, miałam 12 lat - mówi Paulina Rachwał z Miękisza Nowego w pow. jarosławskim.

Pogodna dziewczyna. Uczennica maturalnej klasy o profilu socjalnym Zespołu Szkół Licealnych i Technicznych im. J. Słowackiego w Jarosławiu. Umawiamy się na rozmowę w szkole, po zakończeniu lekcji. Wkrótce Paulina przestanie chodzić na zajęcia, będzie miała lekcje w domu, w ramach indywidualnego toku nauki. To dla jej bezpieczeństwa.

- Nie mogę łapać chorób, a o te nietrudno w okresie jesienno-zimowym. Wtedy więcej osób choruje, łatwiej można się zarazić. Dlatego od listopada do marca uczę się w domu - tłumaczy.

Urodziła się z poważną wadą.

- Miałam serce odwrotnie - wyjaśnia.

Lekarze tłumaczyli jej, że z czymś takim można żyć do trzydziestki, a później trzeba przeprowadzać poważne zabiegi. U niej jednak problemy zaczęły się dużo wcześniej. Rozrusznik serca wszczepiono jej, gdy miała pięć lat. Po sześciu latach konieczne były kolejne ingerencje lekarzy.

- Miałam wymienioną zastawkę trójdzielną. Przy okazji zmieniono mi rozrusznik. Było jednak coraz gorzej. Przy ułożonym odwrotnie sercu jedna komora była mniejsza i słabsza. A jak jedna komora słabsza, to druga również - opowiada.

Telefon: Jest serce!

Całą piątą klasę podstawówki spędziła w szpitalu. Zastępował jej on dom i szkołę. Uczyła się, gdy była w stanie. Nie mogła już samodzielnie chodzić. Leżała na łóżku albo poruszała się na wózku inwalidzkim. W końcu sytuacja była tak krytyczna, że lekarzom została tylko jedna decyzja - przeszczep serca w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Wówczas Paulina leżała w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Tam czekała na dawcę.

- Miałam szczęście. Czekałam zaledwie trzy miesiące. Zazwyczaj trwa to o wiele dłużej i nie kończy się, jak u mnie, na pierwszej próbie - mówi.

Miała wtedy 12 lat. Do szpitala i zabiegów była już przyzwyczajona. W Centrum Zdrowia Dziecka towarzyszyła jej mama. Szansa pojawiła się nagle.

- Miałam akurat wszczepioną zastawkę i brałam leki przeciwzakrzepowe. Każde, najdrobniejsze nawet, skaleczenie, mogło wywołać u mnie poważny krwotok. To komplikowało operację. Poza tym minimum dobę wcześniej przed zaplanowanym zabiegiem powinno się przestać przyjmować lekarstwa przeciwzakrzepowe. A ja w tym dniu akurat już tabletki zażyłam. I wtedy był telefon: Jest serce; już po nas do Warszawy leci samolot; szybko musimy się stawić w Zabrzu.

Do próby przeszczepu wybiera się zwykle dwie osoby. Chodzi o to, aby nie zmarnować cennego narządu. Tym razem wytypowano Paulinę i jakiegoś chłopca. W takich sytuacjach analizowane są różne okoliczności. Jedne czynniki były korzystniejsze dla Pauliny, inne dla chłopca. Wybór padł na Paulinę, bo była przykuta do łóżka. Chłopak był w lepszym stanie, do szpitala przyszedł o własnych siłach. Mógł jeszcze poczekać.

- To była moja pierwsza próba i od razu się udało, miałam operację - opowiada.

Czuję się dzieckiem Religi

Do końca życia będzie przyjmować leki przeciwodrzutowe. Efektem ubocznym jest osłabienie odporności organizmu. Dlatego Paulina nie może sobie pozwolić nawet na najdrobniejsze przeziębienie.

- Musiałam mieć wszczepiony kolejny rozrusznik. To nieco ogranicza moją aktywność, ale generalnie ludzie po przeszczepach serca prowadzą normalny tryb życia. Nie ma specjalnych ograniczeń - wyjaśnia.

Paulina aktywnie uczestniczy w ruchu promującym transplantację. Bierze nawet udział w rajdach rowerowych dzieci i młodzieży.

- Jestem dziewczyną z sercem chłopaka. Czy to w czymś przeszkadza? Absolutnie! Przecież to tylko pompa krwi - stwierdza Paulina.
Zabiegu przeszczepu nie wykonał słynny prof. Zbigniew Religa. Nawet go nie widziała. Ale wie, że pośrednio może się nazywać jego dzieckiem. Dlatego wdzięczna jest nie tylko lekarzom, którzy wykonali jej zabieg, ale również słynnemu profesorowi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24