Urokliwy, słoneczny, sobotni dzień. Idealny na spacer alejkami mieniącego się jesiennymi barwami łańcuckiego parku. Turyści nie domyślają się, że za moment staną się świadkami niezwykłej uroczystości. Z zadziwieniem przypatrują się orkiestrze w żółto-zielonych uniformach ustawiającej się w głównej alejce prowadzącej do zamku.
Przystają, widząc podjeżdżający pod frontowe drzwi zaprzęg gniadych koni ciągnący podest na trumnę, który przybrano czarnym suknem. Powozi nim stangret w czarnej pelerynie, cylindrze i białych rękawicach. Konie mają ciemne pióra na łbach, wyglancowane kopyta.
Otwierają się drzwi. Mężczyźni wynoszą z kaplicy zamkowej niewielką trumnę z prochami zmarłego 28 lipca w Limie hrabiego Stanisława Potockiego. Korowód z rodziną, bliskimi, władzami i mieszkańcami miasta oraz pracownikami zamku rusza w kierunku fary. Ludzie przystają wzdłuż drogi, robią zdjęcia, nagrywają.
To twój dom, tu zostaniesz
- Stasiu, żegnaj! - mówi w kościele wzruszony Marek Potocki, kuzyn hrabiego. - Byłeś bystrym, sympatycznym i ogromnie miłym człowiekiem. Wszyscyśmy cię lubili i szanowali. Wróciłeś do wspaniałej łańcuckiej ziemi. To twój dom. Twoja ojczyzna. Tu zostaniesz. Nie jesteś i nie będziesz sam. Niech żyje pamięć o Stanisławie - ostatnim ordynacie łańcuckim!
Wit Karol Wojtowicz, dyrektor Muzeum - Zamku w Łańcucie, przypomina, że w rodzinnej krypcie pochowani są też rodzice Stanisława, stryj Alfred, ukochana babka Elżbieta, dziadkowie i pradziadkowie.
- Stanisław Potocki, urodzony 28 kwietnia 1932 r. w Paryżu, rodzinny dom miał w Pomorzanach, niedaleko Tarnopola na Wołyniu - opowiada w kościele dyrektor Wojtowicz. - Do Łańcuta, rodowego gniazda Potockich, po raz pierwszy przywieziony został w lipcu, jako kilkumiesięczne niemowlę, na chrzest w rodowej kaplicy. Bywał potem u stryja i babki w Łańcucie i Julinie, gdzie spędzał Boże Narodzenie, a także miesiące letnie. Tu także 7-letni Staś przyjechał na swe ostatnie wakacje przed II wojną światową. Polskę opuścił z matką we wrześniu 1939 r., wyjeżdżając ostatnim pociągiem z Warszawy do Paryża.
Joanna Plonder, 84-letnia łańcucianka, pamięta małego Stasia.
- Chodziłam do przedszkola pod patronatem hrabiny Potockiej, prowadzonego przez siostry boromeuszki - opowiada. - Pewnego razu hrabina wybrała sobie dwoje dzieci, by bawiły się ze Stasiem. Codziennie przyjeżdżali po mnie.
Była zbyt mała, aby wszystko utrwaliło się jej w pamięci, ale urywki tamtych chwil nadal ma przed oczami.
- Pamiętam, że kiedy na podwieczorek podano nam truskawki, z radości, rozbrykani, wyłożylismy nogi na stół. A hrabina... tylko się cieszyła, że dzieci wprowadziły do zamku życie, ruch - śmieje się. - Pamiętam też brzozowy domek i piaskownicę, w której się bawiliśmy. Wozili nas wokół zamku końmi. Raz zabrali do lasu do Julina - wspomina.
Któregoś dnia nie mogli jej odwieźć do domu.
- Nie pamiętam dlaczego. Zostałam na noc. Hrabina opowiadała nam bajeczkę i usnęłam jej na kolanach. Dlaczego wybrała na towarzysza zabaw dla Stasia właśnie mnie? Mamusia opowiadała, że Potocka zwracała uwagę, czy dziecko jest zadbane. Widocznie zrobiłam dobre wrażenie - śmieje się, dodając, że przedszkolaki najbardziej lubiły dzień imienin hrabiny i czekały na ciasteczka i kakao od niej.
Wszystko to po kilkudziesięciu latach opowiedziała hrabiemu, którego napotkała w parku. Uśmiecha się, że - co prawda - niewiele pamiętał z tych wspólnych zabaw, ale było mu bardzo przyjemnie.
Wzruszające bywanie w Łańcucie
Stanisław był synem Jerzego - ambasadora w Turcji i Ameryce, szanowanego i cenionego w świecie. Jak wspominano podczas mszy, wzrastał w atmosferze domu, w którym sprawy polskie były stawiane na pierwszym miejscu.
Ukończył szkołę Santa Maria w Limie, potem studiował ekonomię na Harvardzie, z synem prezydenta Roosevelta, którego znał dobrze ojciec. Pracował w Paryżu, po czym wrócił do Peru, gdzie osiadł w posiadłości rodzinnej matki. Rewolucja peruwiańska zabrała im ten majątek. Zaczynał właściwie od zera.
- Kiedy zawitał do Łańcuta po raz kolejny, a zarazem po raz pierwszy po II wojnie, był rok 1989 r. "Tyle lat przeszło od tego czasu, kiedy mieszkałem tutaj z moją rodziną" - napisał w łańcuckiej księdze gości - wspomina dyrektor Wojtowicz. - W 1997 r. w kwietniu w kaplicy zamkowej, w tej samej, w której był chrzczony, ożenił się z Rosą Larco de la Fuente.
Od tej pory bardzo często przyjeżdżał z żoną do Łańcuta. Aldona Cholewianka--Kruszyńska, historyk sztuki, kustosz w Muzeum-Zamku w Łańcucie, dodaje, że bywali tu zawsze jesienią.
- Państwo Potoccy, Stanisław i jego kuzyni, zorganizowali także bardzo podniosłą uroczystość - ewenement na skalę kraju - sprowadzenie prochów właścicieli Łańcuta pochowanych do tego czasu na cmentarzu w Lozannie: ostatniego ordynata i jego matki, a także rodziców pana Stanisława - opowiada kustosz. - Uroczysty pogrzeb sprowadzonych prochów miał miejsce 20 września 2001 r. Pan Stanisław, jako głowa rodu, był gospodarzem uroczystości. Wtedy także był tak piękny słoneczny dzień. Kondukt wyglądał podobnie, jechał w nim ten sam paradny funeralny zaprzęg przygotowany przez muzeum. Konie miały te same byrdywy na łbach, a wóz ozdabiały - tak jak teraz - Pilawy Potockich. Właściwie historia się powtarza. Tyle że wtedy było to z panem Stanisławem, a dzisiaj dla niego.
Aldona Cholewianka-Kruszyńska podkreśla, że hrabia był bardzo miłą osobą, serdeczną, z miłością życia.
- Dla niego wzruszające było bywanie w Łańcucie, w którym miał być przecież ordynatem, bo gdyby nie wojna i zmiany polityczne w Polsce, tak by się stało. Był spadkobiercą ostatniego ordynata Alfreda, który nie założył rodziny, nie miał dzieci i zgodnie ze statutem ordynacji, ale też z wolą stryja, miał być jego następcą w Łańcucie - tłumaczy.
Ks. Tadeusz Kocur, proboszcz łańcuckiej fary, podczas mszy mówił, że miał szczęście spotkać się ze śp. hrabią kilka razy, gdy ten odwiedzał gród, by oddychać klimatem zamku i patrzeć na dziedzictwo praojców: - Bywając w mieście, zawsze przychodził do świątyni, która przecież swe oblicze również zawdzięcza Potockim. Schodził w zadumie do krypty, aby się modlić - wspominał.
Za moment trumna złożona zostanie w krypcie Potockich projektu Teodora Talowskiego. Za metalowymi drzwiami, w centralnej części, marmurowy ołtarz wieńczy Pieta autorstwa Antoniego Popiela ze Lwowa. Po bokach stoją trumny ze szczątkami panów na Łańcucie. Metalowe, dębowe, zdobione, proste, z mosiężnymi tablicami, urny. Teraz ustawiona zostaje jeszcze jedna, ze szczątkami "ostatniego" ordynata.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kochało się w nim pół Polski. Nie uwierzysz, jak teraz wygląda Makowiecki!
- Miszczak zrobił z Romanowskiej gwiazdę. Osoba z planu mówi, jaka jest naprawdę
- Za komunię u Magdy Gessler zapłacisz krocie! Cena za talerzyk jest powalająca
- Wielkanoc u Derpienski. Tak powinny wyglądać święta każdej SZANUJĄCEJ SIĘ kobiety